czwartek, 9 stycznia 2014

Rozdział XXV .

Zaskoczeni akcją w poprzednim rozdziale? Bo ja też :D Korzystam z weny póki mogę.
Inspirowało mnie: Nickelback-"How You Remind Me" oraz kisiel o smaku kiwi :D
 Dedykuję go wszystkim stałym czytelnikom :*

________________________________________________________________

Poruszyłam się niespokojnie i otworzyłam oczy z nadzieją i ze strachem, że nadal przede mną będzie stał ten chłopak. Nic z tego. Leżę na łóżku w pokoju, a nade mną stoi Kasia ze zmartwioną miną.
-Dziewczyno! Mogłaś serio powiedzieć, że zmęczona jesteś, to usprawiedliwiłabym Cię przed Alexem i chłopakami.- powiedziała kiwając głową
-T...To ja spałam?-zapytałam zdumiona
-I to jak! Żałuj, że Cię nie było. Ci polscy skoczkowie są mega śmieszni!
Nie! Nie! Nie! Ja nie mogłam spać. Pamiętam dokładnie tego chłopaka i jego wzrok. On musiał mnie wnieść do pokoju zanim Kasia tu wróciła. Ja muszę się dowiedzieć kto to był!
-Był tutaj jakiś chłopak jak spałam?-zapytałam
-Nie, a co miał ktoś być?
-Nie, ale miałam wrażenie jakbym kogoś słyszała-skłamałam
-Ach, to pewnie sen- powiedziała uśmiechając się
-Pewnie tak. Którą to mamy godzinę?-zapytałam
-22:14. Wszyscy już dawno w swoich pokojach. Ty wiesz, Manu dostał osobny pokój!-powiedziała
-O dobrze, że mi przypomniałaś. Chciałabym pogadać o nim z Tobą-zaczęłam
-Ze mną?-zapytała zdumiona
-No tak, bo wydaje mi się, że znasz go najlepiej.-odpowiedziałam zgodnie z prawdą
-Nie wydaje mi się, że powinnam.-spuściła wzrok i usiadła
-Błagam Cię, ja muszę wiedzieć co jest nie tak-poprosiłam
-Bardzo mu się podobasz. Tyle mogę Ci powiedzieć, resztę jak będzie chciał sam Ci powie.-powiedziała
-Kat, żartujesz?-zapytałam zaskoczona
-No coś Ty! Praktycznie każdemu się podobasz w kadrze i nie tylko.-wytłumaczyła
Pokiwałam z uśmiechem głową. Nie spodziewałam się tego zupełnie, chociaż bardzo miło mi to słyszeć. Każda kobieta lubi być komplementowana. To daje jej wyższe poczucie wartości.
-Kat, chciałaś mi coś powiedzieć. Mówiłaś, że mamy o czymś do pomówienia.-powiedziałam
-No tak, wiedziałam, że nie zapomnisz-westchnęła-Bardzo się boję. Jak wiesz jestem już bardzo długo z Gregorem. Niedługo po jego oświadczynach, dowiedziałam się, że jestem w ciąży. No i też wiesz, że parę miesięcy po oświadczynach straciliśmy dziecko. Bardzo to przeżyliśmy. Odsunęliśmy się od siebie. Wydaje się, że nadal spędzamy ze sobą dużo czasu, ale to tylko pozory. I dwa tygodnie temu dowiedziałam się, że jestem w 6 tygodniu ciąży! Ty wiesz jak ja się boję powiedzieć to Gregorowi?!-powiedziała po czym rozpłakała się jak małe dziecko.
Podeszłam i przytuliłam ją. Wiedziałam, że nie jest to najlepszy moment, ale muszę ją o to zapytać.
-Kat, chcesz tego dziecka?
-Chcę, ale cholernie się boję, że znowu stracimy je.-powiedziała zachrypniętym głosem
-Boisz się, to normalne. boimy się złych sytuacji, tym bardziej jeśli już kiedyś je przeżyliśmy. Jedynie jak mogę Ci pomóc to ciągle będę Ci powtarzać: Masz być silna. Dla dziecka i dla Gregora. A teraz powinnaś powiedzieć prawdę Gregorowi, zanim się dowie z innych źródeł.-powiedziałam stanowczo
-Teraz? Żartujesz? Przecież jutro kwalifikacje-powiedziała zdenerwowana
-Całe szczęście Gregor nie musi się kwalifikować. Pójdę mu powiedzieć, żeby przyszedł tu, a ja w tym czasie jak będziecie rozmawiać, udam się do Manuela.-powiedziałam
Kasia nie zdążyła odpowiedzieć, bo już byłam za drzwiami. Usłyszałam ciche gadanie Koflera i Krafta. Gregor jak przypuszczam siedzi u Manuela, albo stał się grzeczny i jest w swoim pokoju. Najpierw sprawdzę u Manuela.
Nie pukam, bo jednym z moich przywilejów jest to, że na zawodach mogę przychodzić do chłopaków kiedy chcę.
-Wiedziałam- powiedziałam-Gregor, Ty maszerujesz do mojego pokoju. Ale to już.
-Co? Dlaczego?-zapytał zdezorientowany
-Kasia chce z Tobą porozmawiać, a po za tym chcę zostać tutaj sama z Manuelem-wyjaśniłam
-Aaa, to wiele tłumaczy. Idę i nie przeszkadzam. Manu dobrze to rozegraj-powiedział i wyszedł
Czy oni zawsze tacy są? Zawsze będą myśleli, że chodzi tylko o jedno w życiu? Nie ogarniam ich. Tak samo jak mężczyzna nigdy nie zrozumie kobiety, tak kobieta nie zrozumie mężczyzny.
-No to zostaliśmy sami-zaczęłam
-Tak-mruknął i podszedł do okna
Podeszłam do niego bliżej, by móc przyjrzeć się mu z bliska. Na jego pełną smutku i nadziei twarz.
-Manu...-szepnęłam
-Co?
-Dlaczego taki jesteś?-zapytałam
-Jestem jaki jestem. Po co Ci to do wiadomości?-zapytał
-A ja nie jestem jaka Ci się mogę wydawać. Chcę Ci pomóc-powiedziałam łagodnie
-Tak! Wszyscy chcą mi niby pomóc, a co do czego przychodzi i tak mają mnie w dupie! Nikt mnie nie rozumie do cholery!-warknął
-Manu, proszę uspokój się. Chciałabym Cię zrozumieć, ale nie ułatwiasz mi tego. Powiedz mi tylko, dlaczego myślisz, że ludzie mają Cię gdzieś-powiedziałam
-Nie chce mi się o tym gadać-odpowiedział
-Jeśli ze mną porozmawiasz dam Ci spokój, jak chcesz mogę się nawet do Ciebie nie odzywać.
-Nie chcę...-odpowiedział po cichu
-A więc jak? Powiesz mi dlaczego jesteś zamknięty w sobie?-zapytałam z delikatnym uśmiechem
-Strasznie uparta jesteś-powiedział- Odkąd sięgam pamięcią moja rodzina zawsze porównywała mnie do mojego brata Juliana. "Manuel mogłeś zrobić to jak Julian", "Manuel powinieneś się zachowywać jak Julian", "Manuel bierz przykład z Juliana" i wiele, wiele innych. Nawet kiedy zajmowałem miejsca na podium oni zamiast pogratulować, mówili coś takiego "Manuel, mogłeś być lepszy. Julian by na pewno był na pierwszym miejscu". Mam tego dość! Nikt nigdy nie cieszył się z moich skoków, nie ma mojej rodziny kiedy jej potrzebuję. Nie wiesz jak to jest, kiedy chciałbyś dzielić się swoim sukcesem z najbliższymi, ale ich nie ma obok Ciebie! Nie wiesz jak ja się wtedy czułem!- mówił ze łzami w oczach
-Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym, siostra nie chce ze mną utrzymywać kontaktów, a mój narzeczony umarł. Więc wiem jak to jest być samemu!-krzyknęłam i wyszłam z pokoju
I znowu wspomnienia wróciły. Czy ja kiedyś będę mogła normalnie żyć?!
W pokoju zastałam śpiącą Kasię, śladów po Gregorze nie ma. I dobrze, nie chcę by ktoś widział jak płaczę. Tak cholernie chciałabym pomóc Manuelowi, ale sama jestem w podobnej sytuacji. Nie wiem jak pomóc. Może sen przyniesie mi jakieś pomysły?
---------------------------------------
Godzina 12:50, skocznia

-Ktoś może widział Manuela?-zapytał zdenerwowany Pointner
-Jak wychodziłem to chyba rozmawiał przez telefon, był mega zdenerwowany-odpowiedział Morgi
-No jeszcze tego mi brakowało! Nie ma to jak zdenerwowany skaczący Manuel! Zaraz to mnie rozniesie! Przyprowadźcie mi go tutaj!-mówił rozwścieczony trener
Nikt nie musiał się ruszyć, bo w tym samym momencie wszedł Manu.
-No Panie Fettner, tak nie będziemy robić. Jeszcze chwila a wycofam Cię z kwalifikacji!-wrzasnął Pointner
-Alex, przestań. Ja sobie z nim porozmawiam. Ty się nie denerwuj, nie krzycz i idź z chłopakami.-powiedziałam opanowana
Część, która startuje później wyszła ćwiczyć na zewnątrz. Chyba zrozumieli, że chcę z Manuelem porozmawiać bez świadków. Pointner skierował się do wieży sędziowskiej.
-Dzięki. Za dziś, za wczoraj i ogólnie Cię przepraszam, chyba niezbyt miło zwracałem się do Ciebie-powiedział patrząc mi prosto w oczy
-Przecież nie mogłeś znać mojej przeszłości-wyjaśniłam
-Chciałem Cię od razu przeprosić, ale gdy byłem już pod drzwiami, usłyszałem jak płaczesz. Nie chciałem Cię jeszcze bardziej denerwować-wyznał szczerze
-Już dobrze. Powiedz, dlaczego się spóźniłeś dzisiaj?-zapytałam
-Próbowałem zadzwonić do ojca, pogadać. Niestety nie odebrał. Nie mam motywacji. Nie mam dla kogo skakać...-powiedział
Jeżeli Manuel nie rozmawiał z rodzicami, być może są już w drodze. Mam nadzieję, że moja niespodzianka się uda! Dzisiaj z samego rana udało mi się wyciągną numer do jego rodziców od Pointnera, szczerze z nimi porozmawiałam i zobowiązali się przylecieć na zawody. Myślę, że nie będą skakali sobie do gardeł tylko porozmawiają, jak normalna rodzina.
-Manuel...-zaczęłam
-Wiem!-powiedział rozentuzjazmowany i objął mnie w pasie-Zrobię to dla Ciebie. Dla nas.-dał mi buziaka i wyszedł
No co? Miałam protestować? Wiem- zła technika, ale w tej chwili to nie było najważniejsze. Musi skupić się na skakaniu. Potem z nim o tym porozmawiam. Jakie skutki przyniesie rozmowa? Tego nie wiem. Zaskoczył mnie tym co powiedział. Miło zaskoczył.
_______________________________________________________
Na razie to na tyle :D Ostatnio po zwycięstwie Dietharta, dostałam takiej weny, że aż sama się dziwię :O
Jakieś sugestie co do następnych rozdziałów? Piszcie, jestem jak najbardziej nastawiona na propozycje :P


niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział XXIV .

Przyspieszam czas w opowiadaniu, ponieważ moja wena jest i tak słaba, nie miałabym dalej siły ciągnąć tego smutnego czasu dla Julity.

___________________________________________________________________

Po kilku miesiącach podjęłam decyzję, że wstępuję w szeregi Austrii. Miałam na początku mieszane uczucia co do tego, ale przyjęli mnie bardzo ciepło, jakbyśmy znali się od lat. Czasami ludzie zaczepiają mnie na ulicy. Współczują, pytają się dlaczego nie współpracuję z Bułgarami. Z uprzejmością odpowiadam im, że moja umowa wygasła. Chodź wiem, że kłamstwo kiedyś wyjdzie na jaw, na razie niech pozostanie tak jak jest. Jest dobrze. Dwa miesiące temu, sąd skazał Martina Zografskiego na 25 lat więzienia za spowodowanie śmierci moich rodziców. Z Zografskimi nie utrzymuję bliższego kontaktu. Raz w tygodniu jeżdżę na cmentarz. Nadal brakuje mi Vladimira, nie mogę wciąż się pogodzić z jego brakiem. Ale czasu nie cofnę-teraz to wiem. Mam cudownych przyjaciół, którzy nie pozwalają mi się smucić.
 Na chwilę obecną nie mam czasami czasu wypić kawy- tyle pracy! Ale jestem z tego zadowolona. W kadrze ciągle wypytują mnie o moje relacje z Mattem. Zgodnie z prawdą odpowiadam, że tylko się przyjaźnimy. On chciałby czegoś więcej, ja-nie. Chociaż nadal ze sobą mieszkamy, spędzamy czas-zero zobowiązań.
--------------------------
-Spakowana?-zapytał Gregor
-Oczywiście!-odparłam zadowolona, wkraczając do sali konferencyjnej, w której mieliśmy się zebrać przed odjazdem na lotnisko
-Nie boisz się lecieć z nami?-zapytał Manuel robiąc przy tym głupia minę
-Boję się tylko o was stan fizyczny. Nie o to, że pierwszy raz wylatuję z wami do Norwegii.-odpowiedziałam
-Stan fizyczny. Taaa, ciekawe w jakim kontekście-zaśmiał się Thomas Morgenstern
-Thomas, oj chyba nasza Julita wpadła Ci w oko co?-zapytała z uśmiechem Kasia, narzeczona Gregora
-A wy wiecznie się mnie czepiacie! Człowiek nic już nie może zaraz powiedzieć, bo sobie szukacie podtekstu w każdym zdaniu-odpowiedział
-No wiesz Morgi, jesteś samotnym facetem. Pewnie brakuje Ci pewnych spraw. Jesteśmy takimi dobrymi kolegami, że szukamy Ci kandydatki.-powiedział Kofi
I wszyscy wybuchnęli śmiechem. Nawet Thomas.
-Dobra, koniec moi drodzy. Zbieramy się do autokaru i jedziemy na lotnisko. Czeka nas przecież lot do Oslo-zapowiedział Pointner
-----------------------
Od godziny lecimy nad ziemią. Od Alexandra dostałam wszystkie rozpiski i plany dnia. Hotel dzielimy razem z Polską reprezentacją. W pokoju będę razem z Kasią. Mamy do dyspozycji salę gimnastyczną w godzinach 13-16, usługi hotelowe przez całą dobę. Całe szczęście, że hotel jest 200 metrów o skoczni bo zapewne bym się zgubiła. Następnego dnia o 9 rano wszyscy stawiają się na skoczni by potrenować przed kwalifikacjami, które zaplanowali na 13. Potem sala gimnastyczna dla nas od 17 do 20. Następnego dnia o 10 treningi na skoczni, o 14 konkurs.  Damy radę! Lecimy w silnym składzie: Gregor Schlierenzauer, Manuel Fettner, Thomas Morgenstern, Andreas Kofler, Stefan Kraft oraz Wolfgang Loitzl. Wszyscy radośni i gotowi na walkę o zajęcie jak najwyższych lokat.
Jestem prze-szczęśliwa. Spełniam właśnie swoje marzenie: praca z Austriacką kadrą narodową. Marzyłam o tym od dziecka, teraz gdy już to nastąpiło czuję się niemalże spełniona.
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos Stefana:
-Julita, chciałabyś mieć takiego małego bobasa?-zapytał z niewinnym uśmieszkiem
-O co chodzi? Masz jakieś plany względem mnie i właśnie chcesz mi je opowiedzieć?-zapytałam nieco rozbawiona pytaniem
-Ja tak tylko zapytałem...
-Oj Stefan, Stefan.- pokręciłam głową ze śmiechem
Uwielbiam ich. Choćby nie wiadomo co, zawsze znajdą taki temat byleby zagadać. To jest ważne w psychologii. Człowiek "odblokowuje się" rozmową, nie ważne na jaki temat. Grunt byleby było na luzie. Kto mnie najbardziej ciekawi w tej ekipie? Zdecydowanie Manuel. Jego tajemniczość i jego blask sprawiają, że chce się to wszystko odkryć, poznać jego tajemnice, które tak bardzo chroni za wszelką cenę. Ciekawi mnie właśnie to, dlaczego tak bardzo oddziela się od wszystkich. Zdecydowanie jest typem samotnika. Najlepiej czuje się w towarzystwie niego samego. W jego życiu musiało się coś stać, przez co jest teraz taki a nie inny. Szkoda, że nie rozmawia z nikim na temat swojego życia osobistego. Tak jakoś mogłabym chociaż coś wyciągnąć od skoczków. Nie zauważyłam też, żeby był z kimś z drużyny jakoś bardziej zaprzyjaźniony. Mieszkając od ponad pół roku na tym samym piętrze co on, również nie zauważyłam żeby ktoś go odwiedzał. No z wyjątkiem Gregora i Kasi. Gdybym chociaż spróbowała się do niego zbliżyć. Wiem! Porozmawiam z Kasią jak będziemy same w pokoju. Przecież ona zna go dłużej niż ja, może ona coś wie czego ja nie wiem. Z tego co nauczyłam się na studiach, jeżeli człowiek otworzy się przed kimś, powie co go "gryzło" przez ten długi czas, jest mu potem łatwiej iść przez życie, bo wie, że nie jest sam.
W tym momencie przypomniał mi się Matt. Dlaczego ja byłam aż tak ślepa, aż tak naiwna, że nie domyśliłam się, co on czuje. I tak bym nie zmieniła zdania, czy być z nim czy nie, ale przynajmniej nie raniłabym go aż tak. Często dopadają mnie myśli, że to przeze mnie był ten wypadek i przeżył go cudem. Ale wiem jedno- gdyby nie jego przyjaźń pewnie sama usiłowałabym popełnić samobójstwo. To on mnie trzyma przy życiu. On i ciocia.
------------------------------
Oslo. Godzina 12:30

Dzięki zwinności Kasi jesteśmy zameldowani już w hotelu. Za 10 minut spotykamy się hali, gdzie chłopaki będą ćwiczyć z Alexandrem i fizjoterapeutami, a Polska reprezentacja przez godzinę zajmować będzie siłownię. Potem zmiana. Jestem tak podekscytowana, że z tej radości uderzyłam drzwiami jakiegoś blondyna z tamtej reprezentacji.
- Przepraszam- powiedziałam po polsku
-Nie ma sprawy-uśmiechnął się blondyn-A tak w ogóle, to Dawid jestem- przedstawiając się posłał mi kolejny uśmiech
-Julita, miło mi- odpowiedziałam uśmiechem i podałam mu rękę, która musnął delikatnym buziakiem
Fajny chłopak. Z jego oczu bije taki radosny blask.
-Dawid! Nie podrywaj tutejszych panien, tylko rusz tyłek na siłownię- odezwał się zapewne ich trener
Z Kasią udałyśmy się do naszego pokoju, by trochę się odświeżyć.
-Zmęczona po podróży?-zapytała
-Nie skądże. Jest cudownie. W ogóle wszystko tu takie ładne. Jak na razie dobrze się czuję w Norwegii.-odpowiedziałam
-No to super. Wiesz chciałabym z Tobą pogadać dziś wieczorem. Muszę Ci powiedzieć coś ważnego- powiedziała zaniepokojona Kasia
-Wiesz, że ja też chciałam z Tobą pogadać-powiedziałam-Kat, wszystko w porządku? Dziwnie coś wyglądasz...
-Tak, tylko troszkę zmęczona jestem.- odpowiedziała, uśmiechając się blado- Idziemy?-zapytała
-Pewnie- odpowiedziałam ochoczo
Zabrałam torbę z materiałami i wyszłyśmy z pokoju. Zamykałam drzwi i usłyszałam jak coś spada na podłogę. No tak, nie zapięłam torby siłując się z drzwiami! Chciałam po to sięgnąć, gdy nagle ktoś złapał mnie za nadgarstek.
-Twoje to?-zapytał tajemniczo
Kiwnęłam głową patrząc prosto w jego oczy. Boże! Czuję się jakby ktoś zabijał mnie wzrokiem. Te oczy! Nigdy się nikt tak na mnie nie patrzał! Nagle poczułam chłód i zaczęło mi się robić ciemno przed oczami. Jedne co ogarniam to to, że ten chłopak nadal mnie trzyma. Czuję, że tracę grunt pod nogami.
_________________________________________________________________

No dobra wreszcie jest :D Ze zdrowiem nic lepiej, a z weną już tak ;) Powróciła!! Ciekawe tylko na jak długo, ale Ciii :P
Dużo tajemnic w tym rozdziale prawda? No cóż długo czekałam na ten moment, by móc zacząć pisać o swoim best teamie :D
Ktoś zna rozwiązania tych tajemnic? Piszcie, piszcie komentarze, bo to dla mnie największa motywacja do dalszego pisania ;)
Całusy :*

poniedziałek, 4 listopada 2013

Rozdział XXIII .

Wreszcie kolejny :)
Ciężko było naskrobać taki smutny rozdział. Długo biłam się z myślami co by tu zrobić i do ostatniej chwili myślałam co znajdzie się w tajemniczej teczce i liście...A co tam jest to przeczytajcie sami ;)
_______________________________________________________________________
"And when I'm gone, just carry on, don't mourn
Rejoice every time you hear the sound of my voice
Just know that I'm looking down on you smiling
And I didn't feel a thing,
 So baby don't feel no pain
Just smile back..."

Smutek. Złość. Żal. Tęsknota.
Dlaczego spotkało to akurat mnie? Dlaczego wtedy kiedy mieliśmy się niedługo pobrać?
Nie wiedziałam kompletnie nic. Czułam pustkę, a blizna pooperacyjna pulsowała. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi, ale nie odpowiedziałam. Chcę być sama. Jednak drzwi otworzyły się.
-Julita, mam coś dla Ciebie...-zaczął nieśmiało
-Idź sobie. Nic nie chcę- warknęłam
Chyba mu się przykro zrobiło bo słyszałam jak ciężko wzdycha. Położył coś za mną i wyszedł z pokoju zamykając drzwi. Nie miałam pojęcia co to jest, ani jak to wygląda. Leżałam tyłem, ale i tak ciekawość zwyciężyła. Trzy rzeczy, trzy różne kształty, ale jeden odbiorca-ja. Chyba zacznę od teczki, bo najbardziej mnie intrygowała. Nie było to pismo Matta, ani nikogo innego kogo znałam. Papiery z agencji nieruchomości-kwity, potwierdzające, że mieszkanie jest moje; papiery za kupno drogiego auta; pakiet na zajęcia taneczne, które zostały opłacone z góry oraz jakieś profesjonalne zdjęcia rozbitego samochodu, wypadku, kolejny rozbity samochód-tym razem u mechanika.
 Chwila! Ja skądś to znam!
Pospiesznie odwróciłam pierwsze zdjęcie, które mi się nawinęło i odwróciłam je. Zamarłam w bezruchu. Data wypadku. Data śmierci moich rodziców! Ale po co to komu?! Może odpowiedź znajdę w liście. Ostrożnie go wzięłam i drżącymi rękoma otwierałam powoli, by nie naruszyć zawartości. List. Od Vladimira?
-Dobra. Nie panikuj-pomyślałam w duchu i zaczęłam czytać...
Wiem, że jest Ci teraz ciężko, ale tak musiało być. Gdy go czytasz, ja jestem już tam w górze, lecz zawsze będę przy Tobie. Chciałem Ci wytłumaczyć wszystko, lecz nie zdążyłem. Umarłem, bo byłem chory. Ten cholerny złośliwy rak...
Ale nie to chciałem napisać. Wiem, że teraz media się do Ciebie przyczepią, będą chcieli znać wszystko. Pewnie też dowiesz się o mnie dziwnych rzeczy z przeszłości. Większość będzie z nich prawdą, ale musisz się dowiedzieć tego ode mnie, nie od nich. Ale wierzę, że dasz radę w tym wszystkim.
Gdy dowiedziałem się, że zostało mi kilka lat życia, postanowiłem, że się zmienię, nie będę się w nic angażował. Byłem młody no i głupi. Zostawiłem swoją dziewczynę, która bardzo mnie potrzebowała. Była w ciąży z poprzednim facetem. A ja jak gdyby nigdy nic, zostawiłem ją i wyprowadziłem się do Austrii. W niedługim czasie dołączyła do mnie rodzina. Nie angażowałem się w żaden związek, łatwiejsze były dla mnie jednorodzajowe przygody, dlatego na każdych zawodach przebywałem w towarzystwie innych dziewczyn. Aż do momentu gdy poznałem Ciebie. Zapomniałem kompletnie o wszystkim, nawet o chorobie. jak było dalej wiesz. Kilka tygodni po oświadczynach, przechodziłem badania kontrolne. wyrok był ostateczny- zostało mi kilka miesięcy życia, maksymalnie pół roku. Nie wierzyłem w to bo czułem się w porządku, dlatego nie przejmowałem się tym. Chodź z dnia na dzień wydawało mi się, że nie najlepiej się czuję, myślałem, że to minie. Chciałem Ci o tym powiedzieć, ale bałem się. Dlatego wymyśliłem podstęp. Gdy wróciłaś z Kanady po operacji, zastałaś mnie przed domem  w dwuznacznej sytuacji z tamtą dziewczyną. To była chrześnica ojca, a ja po prostu chciałem, żebyś zostawiła mnie. Tak zostawiła mnie. Z jednej strony chciałem tego, żebyś nie cierpiała aż tak gdy umrę, ale z drugiej strony bałem się Ciebie stracić...Dalej sama wiesz jak się potoczyło.
W teczce znajdziesz to co co od teraz będzie Twoje-dokumenty na mieszkanie, na nowe auto. Zadbałem też o Twoje samopoczucie i wykupiłem Ci pakiet zajęć tanecznych. No i zdjęcia... Oddaj je policji, proszę. Sam bym je oddał, ale nie mogłem. Może kiedyś się dowiesz skąd te zdjęcia. Ale dzięki nim, wreszcie znajdą sprawcę ich śmierci.
Kocham Cię i będę przy Tobie. Zawsze, na zawsze.
V.
Nie czułam już nic, zupełnie nic. Patrzałam się przed siebie w pustą przestrzeń. Byłam w totalnym obłędzie.
Kto mógł zabić rodziców? Dlaczego Vladimir nie powiedział mi, skoro wiedział kim jest zabójca? Miliony pytań nasuwały mi się w tym momencie, a łzy nie przestawały lecieć.
-Jula, mogę wejść?-zapytał po cichu Matt
-Jak chcesz-odpowiedziałam szeptem
-----------------------------------------------
KOLEJNY DZIEŃ. RANO.

Obudziłam się z bólem głowy. To co wydarzyło się wieczorem pomiędzy mną a Mattem nigdy nie powinno dojść. Nigdy!
Otworzyłam oczy. Matt siedział przede mną w samych bokserkach. Ahh jego bosko umięśnione ciało. Chciałam tak bardzo wtulić się w niego, ale wiedziałam, że robiąc to popełniam błąd.
-Jula wstawaj, mamy ładny dzień- powiedział radośnie Matt
-Nie. Chcę zostać w łóżku- odpowiedziałam ze smutkiem
-Słońce Ty moje, chodź przytul się do mnie- powiedział zachęcająco Matt
Chyba się przesłyszałam.
-Czy Ty mnie właśnie nazwałeś "słońce"?- zapytałam zdumiona
-Słuchaj. To co wydarzyło się po między nami, nie było przypadkowe. I wiesz co Ci powiem? Nie żałuję tego. Niczego nie żałuję co jest związane z Tobą. Bo Cię kocham. Rozumiesz? Kocham Cię odkąd pamiętam. Ja rozumiem, że jest Ci ciężko. Wczoraj straciłaś narzeczonego, ale on nie chciałby żebyś teraz płakała, chciałby żebyś była szczęśliwa.- powiedział patrząc mi prosto w oczy
Opatuliłam mocniej swoje nagie ciało kołdrą i spoglądałam na Matta. Dlaczego nie wiedziałam o tym wcześniej? Gdyby dał mi chociaż maleńki znak, że mu na mnie zależy, nie wplątywałabym się w związek z Vladimirem. Zostałabym w Kanadzie, wiedlibyśmy spokojne życie, może nawet myślelibyśmy o ślubie. Gdybym została, nie uległby wypadkowi, byłby zdrowy, skakałby dalej...
 Nie nie mogę, nie mogę znowu płakać.
-Przytulisz mnie?-zapytałam cicho i po chwili leżeliśmy objęci i całowaliśmy się jak nigdy dotąd.
 Może to jego cały czas kochałam, ale nic o tym nie wiedziałam?
-Na co masz dziś ochotę?- zapytał Matt
-Na Ciebie-pomyślałam
Grzeszę, oj grzeszę. Jeszcze wczoraj umarł mój przyszły mąż, a dzisiaj sypiam z moim przyjacielem. No świetnie! Co ze mnie za potwór. Jak ja tak w ogóle mogę?!
-Chciałabym wziąć prysznic, a potem załatwić formalności z Zografskimi w sprawie pogrzebu- odpowiedziałam
-Pod warunkiem, że będę Ci towarzyszył kochana- powiedział
-Dlaczego? Myślisz, że sobie coś zrobię?-zapytałam podniesionym tonem
Matt nie odpowiedział. Przytulił mnie delikatnie i wyszedł. Zrobiło mi się trochę przykro. Nie powinnam odmawiać pomocy, nawet jeśli jej nie potrzebuję, bo chcę być sama. Ale z drugiej strony, nie jestem gotowa by zacząć życie u boku Matta.
Na to jest zdecydowanie za wcześnie.
____________________________________________________________________
KONIEC :)
Rozdział chyba mi nie wyszedł :/ Ale sami oceńcie ;-)
Pisałam, wymazywałam, pisałam i znowu wymazywałam. Najdłużej pisany rozdział :P
I obiecuję poprawę-nie będę robiła sobie takich długich przerw.
W brew pozorom Matt też przeżywa śmierć Vladimira- wiadomo na swój sposób. Julita- tym razem w niegrzecznej wersji :D Oj łatwo im nie będzie, ich drogi łączą się, ale i oddalają.

piątek, 11 października 2013

Informacja .

Z przykrością stwierdzam, że muszę zawiesić bloga do odwołania. Czas: nieznany.
Powód?
Problemy z nogą--->zmęczenie ogólne--->brak weny
Nic nie obiecuję, ale może w tym przyszłym tygodniu coś napiszę. Zwolnienie lekarskie do 20 października, więc może, może.
A na pocieszenie wam powiem, że połowa rozdziału czeka już na was. :)
Trzymajcie się ciepło :*

sobota, 17 sierpnia 2013

Rozdział XXII .

Nie musiałam daleko iść pod wskazany adres, bowiem znajdował się on nieco ponad 800 metrów od budynku kadry. Portier przywitał mnie uroczym uśmiechem i powiedział dzień dobry. Hm, trochę wydało mi się to dziwne, ale jakby zupełnie mnie tam oczekiwał, jakby mnie znał czy jakoś tak.
Dotarłam na drugie piętro w mgnieniu oka. Drugie drzwi od lewej. Żadnej plakietki z nazwiskiem na ani jednych drzwiach, przez co budynek wydawał mi się jeszcze bardziej tajemniczy. trochę jak hotel i trochę jak zwykły blok. Włożyłam klucz w zamek i przekręciłam. Drzwi z łatwością uchyliły się, a ja ujrzałam piękne, jasne i nowe mieszkanie
-O matko- wyszeptałam, bo jedynie na tyle było mnie stać
Było przepiękne! I niestety musiało drogo kosztować. A co ma z tym wspólnego Alexander?
Zdjęłam buty by nie ubrudzić podłogi i przeszłam się po mieszkaniu. Z ogromnego salonu (klik) weszłam na balkon (klik) .Cudowny widok! Teraz postanowiłam skierować się do pomieszczenia na przeciwko. Drzwi były lekko uchylone więc od razu stwierdziłam, że to sypialnia(klik). Cudo! Chociaż niewielka, była przepiękna i taka intymna. Kolejne drzwi.. Garderoba (klik) Wielka. Takiej wielkości to ja miałam pokój w Kanadzie! Dalej skierowałam się do kuchni (klik) oraz do łazienki (klik). Ja chyba zaraz zawału dostanę. Mieszkanie- wielkie, wręcz ogromne, aż chce się tu mieszkać. Tylko dlaczego otrzymałam klucze do niego? Czyżby dostałam przez przypadek nie ten prezent co trzeba?
-Co jeszcze mnie tu zaskoczy?- powiedziałam sama do siebie siadając na kanapie w salonie
Na stole obok wazonu leżała zadrukowana kartka i z ciekawości wzięłam ją do ręki i przeczytałam:
Piękne co? Jest twoje. W zupełności twoje. Mam nadzieję, że będzie dobrze Ci służyć. Nie jest to robota tego o kim teraz myślisz, chociaż pośredniczył w tym. Wprowadź się w każdej chwili. A my jeszcze kiedyś się spotkamy.
Zawsze, na zawsze przy Tobie.
Nawet nie zdążyłam przemyśleć czyja to robota bo usłyszałam sygnał swojego telefonu. Vladimir? Przecież wiedział, że idę na spotkanie.
-Tak słucham?
-Julita przyjedź najszybciej jak się da do domu, no bo... no bo, Vla...- odezwał się ciężkim głosem Emil, ale nie dokończył bo jego żona zaniosła się płaczem
-Ale co się stało?- zapytałam przestraszona
Lecz niestety nie odpowiedział, bo się rozłączył. Ktoś zapukał do drzwi. Podeszłam odrobinę w stronę drzwi.
-P...Proszę- odpowiedziałam wystraszona
Drzwi się uchyliły i ku mnie stanął ten o którym teraz mówi się najwięcej.
Manu. Ach, boski Manu, czegoż tutaj szukasz? Zaraz za nim wszedł Gregor Schlierenzauer. Czuję się teraz jeszcze bardziej nieswojo i obco zanim tu weszłam i chyba to zauważyli bo Manuel się odezwał:
-Spokojnie. Mieszkamy na tym piętrze, a nikt tu wcześniej nie był i jak tylko usłyszeliśmy jakieś szmery i przyszliśmy sprawdzić. Ale widzę, że to nowa lokatorka. Manuel Fettner jestem. A ten to Gregor Schlierenzauer, ale pewnie nas to znasz z telewizji.
-Taaa.- odpowiedziałam
-Możemy dla Ciebie coś zrobić?- zapytał Gregor
Z nieba mi spadliście!
-Muszę dostać się jak najszybciej do domu Zografskich.-powiedziałam
-No wiemy gdzie to, ale raczej chyba byłoby to niestosowne wozić fankę-zaśmiał się Manuel
-Ale ja jestem narzeczoną Vladimira. Błagam pomóżcie mi.
-A to co innego. Dobra Manu weźcie już biegnijcie na dół, a ja pójdę po kluczyki i powiem Kat, że jadę-odpowiedział Gregor
---------------------------
Po kilkunastu minutach byliśmy przed domem, a wszystko dzięki Gregorowi, który świetnie jeździ. W trakcie jazdy dowiedziałam się, że jego partnerka życiowa-Kat, a raczej Katarzyna pochodzi z Polski! Manuel nie wiele mówił, zupełnie jakby nie chciał żeby o nim było cokolwiek wiadomo. Z tego co jedynie powiedział, że mieszka sam, a gdy się tu wprowadzał zupełnie nie miał pojęcia, że Gregor tutaj mieszka i tak zaczęli jeszcze bardziej się przyjaźnić.
W salonie siedzieli wszyscy: rodzice Vladimira zapłakani, Martin stał odwrócony w stronę okna, policjanci, pogotowie, cała Bułgarska kadra, a nawet Matt!
-Czy ktoś mi może powiedzieć co się stało?-zapytałam
-Julitko, usiądź proszę- powiedziała zachrypnięta Diana- To jest trudne do powiedzenia.
-Nie, proszę czy wy poważnie mówicie?! Czy Vladimir?- zapytałam z trudem bo łzy zaczęły napływać mi do oczu
Nie otrzymałam odpowiedzi, tylko wszyscy pokiwali smutnie głową.
W jednej chwili poczułam, że tracę wszystko, że nie mam już nic. Dlaczego on? Dlaczego?! Kto mu to zrobił?!
"Ciebie już tu nie ma, nie zmienimy już nic
Stoję i zaciskam swe pięści do krwi
W sercu mam ogień, ogień żłobi mi łzy
Tylko powiedz mi dlaczego, powiedz mi"
Muszę iść do naszej sypialni. To jest tylko zły sen! Zaraz zobaczę, że on tam jest i czeka uśmiechnięty na mnie!
Ktoś mnie zatrzymuje, mocno przytula. Nie nie mogę, muszę się tam dostać, ale on nie puszcza. Zalewam się łzami.
-Jula, będzie dobrze, damy sobie radę- mówi, a ja rozpoznaję jak przez mgłę, że to Matt
-------------------------------
MATT

Choćbym chciał nie mogę Julicie powiedzieć, dlaczego Vladimir nie żyje. Bynajmniej nie teraz. On tak chciał, żeby ona o tym nie wiedziała. Wiedziałem, że umrze. Wiedziałem dlaczego. Ale czemu tak szybko? Teraz muszę się Julitą zaopiekować, bo tylko to mogę w tej chwili uczynić. Napięta atmosfera w tym domu, spowodowała, że Gregor i Manuel, którzy przywieźli Julitę nie weszli. Ja wiedziałem gdzie jest Julita, bo to był mój plan. Wiedziałem również o mieszkaniu, które kupił Juli Vladimir. Przekazał mi klucze kiedyś jeszcze w Kanadzie i powiedział, że po jego śmierci mam jej dać te klucze. Ale gdy z dnia na dzień uświadamiałem sobie jak bardzo ją kocham, a Vladimir sobie tak łatwo nie odpuści jak z innymi, zacząłem planować zemstę i pewnego dnia wpadłem na ten pomysł jak go odsunąć od Juli, a mieszkanie było tylko jeszcze większym dodatkiem aby ona była dalej od niego.
Teraz gdy on nie żyje ona nie będzie tu mieszkać, więc mieszkanie będzie ratunkiem. Trzeba jak najszybciej zabrać jej rzeczy i przewieźć tam.
Ruchem ręki poprosiłem Martina by podszedł i wziął Julitę. Gdy ją objął zaczęła jeszcze bardziej płakać. Postanowiłem nie tracić ani chwili i wyszedłem szybko przed dom.
-Chłopaki potrzebuję pilnie waszej pomocy. Musimy jak najszybciej zabrać rzeczy Julity stąd i przewieźć je do tamtego mieszkania. Do mojego auta wszystko się nie zmieści także jakbyście mogli to potrzebuję waszego-powiedziałem
-Spoko nie ma sprawy. Chodźmy.- odpowiedział Gregor
Weszliśmy do domu najciszej jak się dało i weszliśmy na górę.
-Chyba to te- odpowiedziałem wskazując na drzwi po lewej
Dobrze trafiliśmy. Stos walizek leżał na szczycie szafy. Rozpoznałem te Julity i szybko je ściągnąłem.
-Wy bierzcie ciuchy i buty, ja będę brał te bardziej osobiste rzeczy.-powiedziałem
W biurku znalazłem listy w kopercie zaadresowany do Julity, wypchaną teczkę, która również była podpisana jej imieniem. W kolejnej szufladzie znalazłem karton ze zdjęciami. Wiem, że nie będzie to dawało jej potem miłych wspomnień, ale postanowiłem to też spakować.
W dwie godziny spakowane było wszystko i gotowe do wyniesienia.
-W dwa samochody to i tak się to nie zmieści- stwierdził Manuel
-To przyjedziemy jeszcze raz ale Ty swoim autem, co znowu marudzisz- powiedział Gregor- Wezmę ze sobą Kat, to podczas jazdy Julicie będzie może jakoś łatwiej.
-Dzięki Gregor. Spoko z Ciebie gość-powiedziałem
-No ba- zaśmiał się
-----------------------------------
JULITA.

Nadal nie mogę w to uwierzyć! A najgorsze jest to, że nikt nie chce mi powiedzieć jak to się stało.
Jadę teraz samochodem Matta do nowego mieszkania, bo postanowił, że to niekorzystne teraz dla mnie tam mieszkać. Na tylnym siedzeniu siedzi teraz ze mną dziewczyna Gregora.
-Kasia straciłaś kiedyś kogoś równie bliskiego?-wyszeptałam
-Ja...Ja i Gregor pół roku temu straciliśmy dziecko- odpowiedziała ze smutkiem
-Wiec wiesz jak to jest...
-Tak i dlatego zamierzam Ci pomóc- odpowiedziała stanowczo
-Nie chcę pomocy. Nie chcę nic! Chcę Vladimira!- krzyczałam i znów się rozpłakałam
Kasia nic nie powiedziała tylko objęła mnie i resztę drogi spędziłyśmy w milczeniu.
W mieszkaniu chłopaki wnosili moje bagaże, a ja leżałam na kanapie i cały czas płakałam. Gdy chłopacy rozeszli się do swoich mieszkań, Matt usiadł obok mnie.
-Matt, ja nie mogę ja chcę tam wrócić-powiedziałam zachrypnięta
-Nie możesz tam wrócić, teraz to jest twój dom, teraz to ja się Tobą opiekuję.-odpowiedział spokojnie
-Ja chcę tam wrócić!
-Ale nie wrócisz, jasne? To nie jest dobry pomysł. A ja zostanę tu z Tobą dopóki będzie taka potrzeba.
-Ja nie potrzebuję tu Ciebie! Ja chcę Vladimira!
I znowu się rozpłakałam.
-Hej, Julita spójrz na mnie-powiedział
-Nie-odpowiedziałam
-Ej, już tu szybko spójrz na mnie-powiedział-O, tak bardzo ładnie. Posłuchaj mnie. Vladimir na pewno nie chce, żebyś teraz płakała. Teraz jest tam gdzie nic go nie boli i założę się, że pragnie twojego szczęścia.-powiedział łagodnym głosem
I na tym skończyła się nasza rozmowa. Nie miałam ani ochoty ani siły rozmawiać. Jest mi źle bo straciłam osobę którą kocham nad życie, ale mam też Matta, który jest tu ze mną. Potrzebowałam teraz kogoś bliskiego.
-Matt, pocałuj mnie-powiedziałam
-Co?- zdziwił się
-No co co, pocałuj mnie Rowley.
I w tej chwili całowaliśmy się jak nigdy dotąd. Nie istniała żadna granica. Czas jakby stanął w miejscu, a my dwoje zwykłych ludzi jakbyśmy unosili się. Gdy lekko odsunęliśmy się od siebie by zaczerpnąć powietrza znowu się rozpłakałam. Tym razem mocniej.
-Zostaw mnie jasne?!- krzyknęłam i uciekłam do sypialni.
_________________________________________________________________
No i to by było na chwilę obecną tyle. Czuję się zdołowana, teraz, że musiałam uśmiercić Vladimira. Zdradzę wam, że w następnym rozdziale dowiecie się co jest tajemniczego w tej kopercie i teczce.
Jeśli macie jakieś sugestie dotyczące przyszłości i nie tylko piszcie w komentarzach :*

wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział XXI .

Przygotowania w pełni. W tej chwili zawody są na pierwszym miejscu, potem sprawy organizacyjne dotyczące ślubu. Rozentuzjazmowani chłopcy czekali na mnie i trenera w domku. Byłam niesamowicie dumna, że po raz pierwszy zawisła kartka z flagą Bułgarii.  Dostaliśmy ogromną szansę na zaistnienie. Jeżeli chociaż połowa z naszych przebrnie kwalifikacje, które za chwile się rozpoczynają, będziemy mieli jeszcze większą szansę utworzyć Bułgarski Związek Narciarski.
Miałam też kolejny powód do radości. Matt przyleciał!
-No chłopaki słuchajcie. Pełna mobilizacja. Ja wiem, że ciąży na was ogromna presja, ale wrzućcie na luz. Nic się złego nie stanie jeżeli wam nie wyjdzie.-powiedziałam
-Także pełen relaks i skupienie moi Panowie- wtrącił Emil
-Bo w drużynie siła i jak to mówi polskie przysłowie jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Więc każdy za każdego trzyma kciuki, kopniak na szczęście, bo za 10 minut zaczynacie.- powiedziałam
W tym samym momencie, komórka w kieszeni zaczęła wibrować.
-Tak słucham?- zapytałam
-Dzień Dobry. Z tej strony mówi Alexander Pointner, trener narodowej kadry Austriaków. Chciałbym po kwalifikacjach się z Panią spotkać i omówić pewne kwestie. Znajdzie Pani dla mnie czas?- zapytał
-Oczywiście.- odrzekłam piszcząc w duchu z zachwytu
Dzwonił do mnie ktoś taki jak on! Sama legenda wśród trenerów!
-A więc spotkajmy się w moim biurze. Ferer Strasse 23.Będę tam już czekać.
-Postaram się być tam jak najszybciej. A no i powodzenia życzę dla Pańskich chłopaków.
-Dziękuję i wzajemnie.
Wdech. Wydech. Wdech. Wydech.
-Kto dzwonił?- zapytał Martin
-Pointner. Życzy wam wszystkim powodzenia.- odpowiedziałam zmieszana
------------------------------------------
W TYM SAMYM CZASIE. MATT

-I jak zgodziła się?- zapytałem nerwowo stukając palcami o biurko
-Tak. Ale to co mi zaproponowaliście to naginanie prawdy i w ogóle nawet nie wiem czy to zgodne z prawem.- odpowiedział Pointner- Ale nie ważne. Zgodne czy nie zgodne, jeszcze zobaczycie, że będzie dla mnie pracować. A Walter się zgodzi, bo nawet innego wyjścia nie ma. Mamy parę zaległych spraw z przeszłości.
-Już ja załatwię tego typa żeby trzymał się z dala od Julity- powiedziałem
-Ale czy to dobre rozwiązanie? Jesteś pewien, że odsunięcie każdego bułgarskiego skoczka uniemożliwi im kontakt?- zapytał Pointnera zaniepokojony Gregor
-Linsig, przyjacielu mój drogi, jeżeli Twój zawodnik mówi, że tak chce to i będzie to miał.- odrzekł
-Dziękuję Panie Pointner- odpowiedziałem zadowolony
-Ach, mów mi Alexander. Przez te per Pan czuję się bardzo staro- zaśmiał się
-A więc robimy tak: Żeby nie wzbudzić podejrzeń, najpierw wychodzę ja. Pójdę do Julity i pogadam. Oczywiście nic nie wspomnę o naszym spotkaniu. Zaraz po mnie wychodzi Gregor i idzie do ekipy.-powiedziałem- Potem dajesz mi znak, żebym do was wrócił, znaczy się do kadry- zwróciłem się do Linsiga- A jak tam dotrę wychodzi Alexander. Robimy tak jakbyśmy się z pierwszy raz poznali, tak?- zapytałem
-Tak. Wiesz co Rowley, cwany jesteś. Widzę, że jak coś chcesz to będziesz to miał jak w banku. Ty wiesz co Ci powiem? Kiedyś jak będziesz chciał dam Ci posadę jako mój zastępca- Pointner mrugnął porozumiewawczo i wyszedłem z pomieszczenia
-----------------------------------------
JULITA

Chłopaki wyszli już z trenerem, a ja zostałam na miejscu. Korzystając z pięknej pogody, siedziałam na drewnianej ławce przed domkiem. Włożyłam okulary przeciwsłoneczne i wsłuchiwałam się w gwar panujący na dole skoczni. Promienie popołudniowego słońca nie przypiekały, a jedynie cudownie ogrzewały skórę.
-Julita?- usłyszałam szept
-Matt!- wykrzyknęłam i podbiegłam w jego stronę rzucając się w jego objęcia. Bardzo za nim tęskniłam. Jakaś magiczna siła była pomiędzy nami, która przy kolejnych spotkaniach rosła.
-Tak się cieszę, że Cię widzę.- powiedziałam nie wypuszczając go z objęć
-Ja też, ale zaraz mnie udusisz- zaśmiał się
-Och, no tak przepraszam. Jak samopoczucie?- zapytałam
Oboje usiedliśmy na ławce przed dokiem.
-Trochę mnie to wkurza, że nie mogę skakać, ale przyjechałem jako asystent trenera no i ujdzie jakoś. Pauzować będę do nowego sezonu, potem badania i jeśli wszystko dobrze pójdzie to wystąpię mniej więcej w połowie sezonu.-odpowiedział
-A Ty tylko o skokach.- zaśmiałam się- A jak Charlotte, byłeś u niej?
-Byłem. Jest załamana, no ale ogólnie daje sobie radę. Po rozmowie ze mną, wzięła 3 tygodniowy urlop. Jest tak samo narwana jak ja. Tylko skoki i skoki. Fajna z niej dziewczyna. A jej były to dureń. Nie wiem jak można zostawić tak wspaniałą dziewczynę jak Charlotte!- ostatnie zdanie wykrzyczał i kopnął jeden z kamyków
-O proszę, czyżby mojemu Mattowi spodobała się Charlotte, siostra jego własnego kumpla? No, no.- zaczęłam się nabijać trochę z niego
-Oj weź, dobrze wiesz jak jest-spojrzał mi prosto w oczy- Tylko Ty, rozumiesz?- powiedział po czym mnie pocałował
Fala fajerwerków. O, tak.
-Ja...ja...- próbowałam coś powiedzieć, ale Matt położył palec na moich ustach
-Nie mów nic. Oboje wiemy, że chciałaś tego tak samo jak ja- odpowiedział dodając swój zadziorny uśmiech
Zamilkłam. No bo cóż miałam powiedzieć? Nie lubię kłamać, więc tylko się uśmiechnęłam i oparłam głowę na jego ramieniu.
-Co dziś robisz po kwalifikacjach?- zapytał po chwili
- Wiesz dostałam dzisiaj bardzo dziwny telefon. Dzwonił sam Pointner i chce się ze mną spotkać. Ze mną!- odpowiedziałam rozentuzjazmowana
-No coś takiego. Ciekawe co chciał- zamyślił się
Przez resztę kwalifikacji siedzieliśmy w milczeniu. Gdy ekipy zaczęły się zbierać przy swoich domkach Matt się pożegnał i poszedł.
-I jak chłopaki? Ilu na ilu?- zapytałam zaciekawiona
-Czterech na pięciu, bo Deyan zdyskwalifikowany został- odpowiedział Martin
-No, no gratulacje. Macie klucze, potem je oddajcie a ja idę na spotkanie- powiedziałam i oddałam klucze trenerowi
Gdy praktycznie wszyscy weszli, Bogomil odwrócił się i szepnął do mnie:
-Widziałem Cię co robiłaś z tym, jak mu tam? Z Rowleyem. Lepiej pilnuj się- pogroził mi palcem ostrzegawczo
-A Ty gnojku uważaj sobie co mówisz, bo Cię tak usadzę, że więcej na skocznie nie wsiądziesz. Masz nie wtrącać się w moje prywatne sprawy! Rozumiesz?- wysyczałam
-Ta.- odpowiedział i wszedł do domku
--------------------
Weszłam do budynku przy Ferer Strasse 23. Hol z wyglądu przypominał hotelową recepcję. Za ladą siedziała  chuda, wysoka brunetka. Podeszłam do niej.
-Przepraszam, gdzie znajdę gabinet Pana Pointnera?- zapytałam
-To te drzwi na przeciwko- odpowiedziała z uśmiechem po czym wróciła do czytania jakiejś gazety
No tak faktycznie! na drzwiach wisi plakietka: Alexander Pointner- szef sztabu szkoleniowego. Zapukałam w drzwi i po chwili otworzył mi drzwi Alexander
-Zapraszam- powiedział i ruchem ręki wskazał na fotel stojący na przeciwko wielkiego biurka. Pomieszczenie przypominało mi polskie gabinety lekarskie. Czyste i sterylne, z wielką ilością gablot w których mieściły się książki, medale, puchary i inne rzeczy związane ze zwycięstwami.
-Imponujące prawda?- zapytał
-Tak- odpowiedziałam zmieszana
Trochę głupio mi się zrobiło gdy wpatrywałam się tak w te trofea
-Przejdźmy do rzeczy bo niestety mam niewiele czasu- zaczął- Sprawa jest prosta. Bardzo wiele słyszałem o Tobie samych dobrych rzeczy. Jestem zachwycony Twoimi umiejętnościami psychologicznymi i dlatego chciałbym złożyć propozycję. Jest to wyjątkowa oferta- bo tylko dla samych najlepszych. Czy nie chciałabyś pracować w moim sztabie szkoleniowym?-zapytał
Co proszę? Ja chyba śnię! To spełnienie marzeń każdego, kto obraca się w świecie skoków. Ale chwila, to trochę podejrzane.
-A skąd wiesz o moich umiejętnościach?-zapytałam zaskoczona
-Przecież jesteś zarejestrowana w FIS'ie A Twoja uczelnia w której studiowałaś, musiała przesłać o Tobie opinię- odpowiedział przekonująco
-No tak. Z miłą chęcią bym się tego podjęła, no ale ja pracuję dla Bułgarów. staramy się utworzyć Bułgarski Związek Narciarski- odpowiedziałam
-Ach, najmocniej Cię przepraszam. Całkiem zapomniałem- powiedział
Naszą rozmowę przerwał Walter Hoffer.
-Alexander, możesz już wyjść?- zapytał
-Tak już chwileczkę- odpowiedział- Julita, byłbym zapomniał. To jest prezent dla Ciebie. Nie zrozum tego jako przekupstwo, ale mam nadzieję, że będzie dobrze służyć, a teraz chodźmy.
W holu usiadłam na jedno z krzeseł, a gdy obaj zniknęli z pola widzenia, rozpakowałam małą paczuszkę.
W niej znajdowały się klucze! Prawdopodobnie do jakiegoś mieszkania! na dnie znalazłam karteczkę z adresem:
Briliant Strasse 8/45
Nie no to musi być jakaś pomyłka! Ale zanim rozwiąże tą zagadkę, pojadę zobaczyć co jest pod wskazanym adresem. Tak z czystej ciekawości.
_______________________________________________________________________
Wreszcie koniec. Rozdział wyjątkowo dziwny, bo zmieniałam go kilkanaście razy, ale wreszcie dotarłam do końca. A żeby odkupić swoje winy, postanowiłam napisać dłuższy :P Szczerze przyznam, że nie wiem kiedy następny. Ale w tym miesiącu to na pewno :P Chyba, że coś znowu mi się przytrafi :/

czwartek, 18 lipca 2013

Rozdział XX .

Wróciłam, mam nadzieję, że na dłużej i nie będę mieć sama więcej wypadków. Leczenie jeszcze trwa, ale jest coraz lepiej ;)
_______________________________________________________________________

Szpital w Scherbroke

Tak bardzo chciałbym znów poczuć jej dotyk, jej szept, jej zapach.
Chciałbym cofnąć czas, porzucić wszystko co mam, albo i nie mam teraz i stanąć w tym momencie zanim poznała Vladimira.
Co do wypadku mam pewne powody do szczęścia. Znów chociaż na chwilę mogłem mieć Julitę przy sobie. Żyję z kawałkiem jej ciała. Nigdy jej tego nie zapomnę.
Muszę być teraz silny. Dla niej. Dla skoków. Dla fanów. Po za tym dziś opuszczam szpital.
Popadając w natłok myśli nawet nie zobaczyłem, kiedy wpadli do mojej sali chłopaki z kadry. Kochani są.
-Wiesz jechaliśmy spory kawał drogi do Ciebie, a Ty się z nami nawet nie przywitasz?- zapytał z udawaną złością Mackenzie
-Nie no co wy. Kurde cieszę się niesamowicie, że jesteście. Bez was jest tak nudno tutaj.
-No ja myślę. A teraz gadaj. Kiedy wypiszą Cię do domu?- zapytał Yukon
-W przyszłym tygodniu. No ale do skoków wrócę za co najmniej pół roku- westchnęłam
I tak parę godzin zleciało nam na rozmowie. Ogólnie rozmawialiśmy o tym co dzieje się w kadrze, jak jest na zawodach, co słychać w mieście,  no i oczywiście ich podboje miłosne. Gdyby nie oni prędzej czy później popadłbym w depresję. To dzięki nim mam wciąż nadzieję, że znów będę miał Julitę blisko siebie.
Chłopaki niestety już musieli uciekać, bo byli tutaj tylko przejazdem. Został jedynie Dusty. Przyjechał on do jakieś ciotki w odwiedziny i pomyślał, że wpadnie do mnie. Fajny z niego przyjaciel. Nie ważne, że jest najmłodszy w kadrze. Nie miało to znaczenia, znaliśmy się na wylot. Znaliśmy każde swoje wzloty i upadki.
-No a teraz gadaj, co jest. Julita coś odstawiła?- zapytał
-Nie. Chociaż w pewnym sensie tak. Ale może i nie. Kurczę sam już nie wiem.
-No wyduś to z siebie. Była tu?-zapytał
-Była. Operowali ją.
-Co proszę? Jak do niej dzwoniłem, to siedziała jeszcze w Austrii.
-No, ale przyleciała. I wiesz co ? Dzięki niej żyję. Dzięki niej dalej będę skakać. Oddała mi swoją nerkę.
-Osz Ty kurczę. Teraz to już nie mam wątpliwości. Ona Cię kocha!
-Ona kocha tego Vladimira. Biorą ślub.- westchnąłem ciężko
-No co Ty gadasz.... Pojedziesz tam?-zapytał
-Pewnie tak. Ty wiesz co ona chce? Żeby ja tam na pół roku z nimi zamieszkał. Istna paranoja! Nie będę z tym typem mieszkał! Dlaczego akurat jego wybrała? Co jej brakowało, jak była tutaj?  Czy to, że jestem mniej od tego gnojka popularny? Przecież mogłem jej dać wszystko co ma teraz tam. A nawet więcej!
-Wydaje mi się, że jeden moment przeoczyłeś. Całkiem ważny. Zapomniałeś durniu jej powiedzieć! Kobiety są inteligentne, ale nie potrafią naszych uczuć odczytywać ! No po prostu nie wierzę, że ja młodszy od Ciebie, jeszcze muszę pouczać Cię.
-Masz rację. Durny jestem i tyle. Szkoda, że nie cofnę czasu. Tak bardzo chciałbym, żeby on zniknął z jej życia. Raz na zawsze!
-To da się załatwić- zaśmiał się szyderczo Dusty
-Młody nic nie kombinuj. Nie toleruję tego gościa, ale nie żebym zaraz chciał, żeby ktoś mu krzywdę zrobił. Jak wrócę do pełni sił, załatwię go. Bez przemocy. Pokonam go jego własną bronią.
-Co masz na myśli?-zapytał
-Oj Ty już dobrze wiesz co.
-------------------------------------
2 tygodnie później.

Calgary.

Bardzo się cieszę, że wróciłem już do domu. Julita do mnie codziennie mailuje, dzwoni.
 Podczas pobytu w szpitalu wymyśliłem całkiem cwany plan. Potrzebny mi tylko nasz trener i ten trener Austriaków. Przyjaźnią się więc, jedno słowo Gregora, a Pointner się zgodzi.
Całe szczęście idę właśnie na spotkanie z trenerem. Jeśli on to zrobi, ja mam wykonany plan. Przynajmniej w większości.
-Dzień Dobry Matt. Co słychać? Jak zdrowie?
-Dzień Dobry trenerze. A w porządku. Powoli wracam do zdrowia. Lekarze są dobrej myśli i sądzę, że w sezonie zimowym będę mógł już skakać.
-To świetnie. Matthew na razie mam dla Ciebie propozycję. Jak wiesz trwa teraz Summer Grand Prix.. Chciałbym, żebyś przez pewien czas został moim asystentem.
-A co z Peterem?
-Peter wziął urlop i obecnie wypoczywa na Majorce. Też mi coś. Ja nigdy nie będę miał wakacji, a tym bardziej w sezonie. Więc jak?
Chwila zastanowienia. Tak, biorę to.
-Tak, ale jest coś. Przysługa za przysługę, ja pomogę Panu, a Pan pomoże mi.
-W czym rzecz?
I zacząłem opowiadać mój plan. Szczegół po szczególe. Tak aby wszystko zrozumiał.
-Cwane. Ale umowa stoi. Zależy Ci na niej bardzo co?
-Bardziej jak bardzo-powiedziałem po czym oboje zaczęliśmy się śmiać
-Dobra, a więc w przyszłym tygodniu, lecimy do Austrii. Chciał czy nie chciał, dopiero tam dam radę go zapytać. Alex zgodzi się na to. Masz to jak w banku.
---------------------
Wieczorem.

Wpatrywałem się w ekran laptopa czekając, na połączenie od Julity. Minuta, dwie, pięć. Tak ! Wreszcie zadzwoniła.
-Cześć. Padam ze zmęczenia. Ale na pogaduchy z Tobą musiałam znaleźć czas.- zaśmiała się- Co dzisiaj robiłeś?
-Ogólnie pomagałem mamie w domu, potem miałem spotkane z trenerem. Podczas Summer Grand Prix będę jego asystentem, ponieważ Peter wziął sobie urlop.
-To miłe ze strony Gregora. Cieszę się, że pomimo, że nie skaczesz jesteś nadal ważny dla kadry. Widzisz, mówiłam Ci, że z biegiem czasu wszystko będzie w porządku.- uśmiechnęła się- Czyli, że będziesz za tydzień w Austrii. Świetnie ! Wiesz już miałam wysyłać Ci zaproszenie ślubne, ale w tym wypadku wręczę Ci je osobiście.
-To super-mruknąłem- A jak w Twoim związku? Zero kłótni? Podejrzeń? Zdrad?
-Matt, przestań to głupie. Przecież już na ten temat rozmawialiśmy.
-Dobra przepraszam. Znowu przemawia przeze mnie ta zazdrość.
-Słuchaj mam do Ciebie prośbę. Będę się szybko streszczać, bo zaraz muszę spadać do pracy. Charlotte rozstała się wczoraj z chłopakiem. Mógłbyś do niej wpaść i zobaczyć co u niej słychać? Martwię się o nią i głupio mi, że nie mogę być teraz przy niej. Posiedzisz z nią trochę?- zapytała
-Jeśli mnie nie wyrzuci- ziewnąłem
-O kurczę przepraszam, zapomniałam, że macie tam noc. Dobra ja uciekam do pracy, a Ty idź spać. Śpij dobrze. Słodkich snów- powiedziała po czym się rozłączyła
Kochana jest. Martwi się całym światem. Charlotte zajmę się jutro. Teraz muszę spać.
___________________________________________________________________
No i wreszcie dotarłam do końca : ) Naprawdę się cieszę, że mogłam już wrócić do pisania. Choć nadal mam ortezę, a ból nadal jest, jakoś się zmobilizowałam i musiałam coś dla was napisać :)
Jeśli chcecie wiedzieć co wykombinował Matt, zapraszam was w przyszłym tygodniu. Wypatrujcie mnie dopiero po wtorku, bo znowu mam wizytę u ortopedy. Następny odcinek, będzie odbywał się w Austrii, zaś kolejny po tym przyspieszę o pół roku, bo historię musiałabym ciągnąć w nieskończoność, no i wreszcie musi nastać pora skrzywdzenie, któregoś z bohaterów (Tak wiem, dość niepoprawne myślenie)
Zapraszam do komentowania :*