Wreszcie kolejny :)
Ciężko było naskrobać taki smutny rozdział. Długo biłam się z myślami co by tu zrobić i do ostatniej chwili myślałam co znajdzie się w tajemniczej teczce i liście...A co tam jest to przeczytajcie sami ;)
_______________________________________________________________________
"And when I'm gone, just carry on, don't mourn
Rejoice every time you hear the sound of my voice
Just know that I'm looking down on you smiling
And I didn't feel a thing,
So baby don't feel no pain
Just smile back..."
Smutek. Złość. Żal. Tęsknota.
Dlaczego spotkało to akurat mnie? Dlaczego wtedy kiedy mieliśmy się niedługo pobrać?
Nie wiedziałam kompletnie nic. Czułam pustkę, a blizna pooperacyjna pulsowała. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi, ale nie odpowiedziałam. Chcę być sama. Jednak drzwi otworzyły się.
-Julita, mam coś dla Ciebie...-zaczął nieśmiało
-Idź sobie. Nic nie chcę- warknęłam
Chyba mu się przykro zrobiło bo słyszałam jak ciężko wzdycha. Położył coś za mną i wyszedł z pokoju zamykając drzwi. Nie miałam pojęcia co to jest, ani jak to wygląda. Leżałam tyłem, ale i tak ciekawość zwyciężyła. Trzy rzeczy, trzy różne kształty, ale jeden odbiorca-ja. Chyba zacznę od teczki, bo najbardziej mnie intrygowała. Nie było to pismo Matta, ani nikogo innego kogo znałam. Papiery z agencji nieruchomości-kwity, potwierdzające, że mieszkanie jest moje; papiery za kupno drogiego auta; pakiet na zajęcia taneczne, które zostały opłacone z góry oraz jakieś profesjonalne zdjęcia rozbitego samochodu, wypadku, kolejny rozbity samochód-tym razem u mechanika.
Chwila! Ja skądś to znam!
Pospiesznie odwróciłam pierwsze zdjęcie, które mi się nawinęło i odwróciłam je. Zamarłam w bezruchu. Data wypadku. Data śmierci moich rodziców! Ale po co to komu?! Może odpowiedź znajdę w liście. Ostrożnie go wzięłam i drżącymi rękoma otwierałam powoli, by nie naruszyć zawartości. List. Od Vladimira?
-Dobra. Nie panikuj-pomyślałam w duchu i zaczęłam czytać...
Wiem, że jest Ci teraz ciężko, ale tak musiało być. Gdy go czytasz, ja jestem już tam w górze, lecz zawsze będę przy Tobie. Chciałem Ci wytłumaczyć wszystko, lecz nie zdążyłem. Umarłem, bo byłem chory. Ten cholerny złośliwy rak...
Ale nie to chciałem napisać. Wiem, że teraz media się do Ciebie przyczepią, będą chcieli znać wszystko. Pewnie też dowiesz się o mnie dziwnych rzeczy z przeszłości. Większość będzie z nich prawdą, ale musisz się dowiedzieć tego ode mnie, nie od nich. Ale wierzę, że dasz radę w tym wszystkim.
Gdy dowiedziałem się, że zostało mi kilka lat życia, postanowiłem, że się zmienię, nie będę się w nic angażował. Byłem młody no i głupi. Zostawiłem swoją dziewczynę, która bardzo mnie potrzebowała. Była w ciąży z poprzednim facetem. A ja jak gdyby nigdy nic, zostawiłem ją i wyprowadziłem się do Austrii. W niedługim czasie dołączyła do mnie rodzina. Nie angażowałem się w żaden związek, łatwiejsze były dla mnie jednorodzajowe przygody, dlatego na każdych zawodach przebywałem w towarzystwie innych dziewczyn. Aż do momentu gdy poznałem Ciebie. Zapomniałem kompletnie o wszystkim, nawet o chorobie. jak było dalej wiesz. Kilka tygodni po oświadczynach, przechodziłem badania kontrolne. wyrok był ostateczny- zostało mi kilka miesięcy życia, maksymalnie pół roku. Nie wierzyłem w to bo czułem się w porządku, dlatego nie przejmowałem się tym. Chodź z dnia na dzień wydawało mi się, że nie najlepiej się czuję, myślałem, że to minie. Chciałem Ci o tym powiedzieć, ale bałem się. Dlatego wymyśliłem podstęp. Gdy wróciłaś z Kanady po operacji, zastałaś mnie przed domem w dwuznacznej sytuacji z tamtą dziewczyną. To była chrześnica ojca, a ja po prostu chciałem, żebyś zostawiła mnie. Tak zostawiła mnie. Z jednej strony chciałem tego, żebyś nie cierpiała aż tak gdy umrę, ale z drugiej strony bałem się Ciebie stracić...Dalej sama wiesz jak się potoczyło.
W teczce znajdziesz to co co od teraz będzie Twoje-dokumenty na mieszkanie, na nowe auto. Zadbałem też o Twoje samopoczucie i wykupiłem Ci pakiet zajęć tanecznych. No i zdjęcia... Oddaj je policji, proszę. Sam bym je oddał, ale nie mogłem. Może kiedyś się dowiesz skąd te zdjęcia. Ale dzięki nim, wreszcie znajdą sprawcę ich śmierci.
Kocham Cię i będę przy Tobie. Zawsze, na zawsze.
V.
Nie czułam już nic, zupełnie nic. Patrzałam się przed siebie w pustą przestrzeń. Byłam w totalnym obłędzie.
Kto mógł zabić rodziców? Dlaczego Vladimir nie powiedział mi, skoro wiedział kim jest zabójca? Miliony pytań nasuwały mi się w tym momencie, a łzy nie przestawały lecieć.
-Jula, mogę wejść?-zapytał po cichu Matt
-Jak chcesz-odpowiedziałam szeptem
-----------------------------------------------
KOLEJNY DZIEŃ. RANO.
Obudziłam się z bólem głowy. To co wydarzyło się wieczorem pomiędzy mną a Mattem nigdy nie powinno dojść. Nigdy!
Otworzyłam oczy. Matt siedział przede mną w samych bokserkach. Ahh jego bosko umięśnione ciało. Chciałam tak bardzo wtulić się w niego, ale wiedziałam, że robiąc to popełniam błąd.
-Jula wstawaj, mamy ładny dzień- powiedział radośnie Matt
-Nie. Chcę zostać w łóżku- odpowiedziałam ze smutkiem
-Słońce Ty moje, chodź przytul się do mnie- powiedział zachęcająco Matt
Chyba się przesłyszałam.
-Czy Ty mnie właśnie nazwałeś "słońce"?- zapytałam zdumiona
-Słuchaj. To co wydarzyło się po między nami, nie było przypadkowe. I wiesz co Ci powiem? Nie żałuję tego. Niczego nie żałuję co jest związane z Tobą. Bo Cię kocham. Rozumiesz? Kocham Cię odkąd pamiętam. Ja rozumiem, że jest Ci ciężko. Wczoraj straciłaś narzeczonego, ale on nie chciałby żebyś teraz płakała, chciałby żebyś była szczęśliwa.- powiedział patrząc mi prosto w oczy
Opatuliłam mocniej swoje nagie ciało kołdrą i spoglądałam na Matta. Dlaczego nie wiedziałam o tym wcześniej? Gdyby dał mi chociaż maleńki znak, że mu na mnie zależy, nie wplątywałabym się w związek z Vladimirem. Zostałabym w Kanadzie, wiedlibyśmy spokojne życie, może nawet myślelibyśmy o ślubie. Gdybym została, nie uległby wypadkowi, byłby zdrowy, skakałby dalej...
Nie nie mogę, nie mogę znowu płakać.
-Przytulisz mnie?-zapytałam cicho i po chwili leżeliśmy objęci i całowaliśmy się jak nigdy dotąd.
Może to jego cały czas kochałam, ale nic o tym nie wiedziałam?
-Na co masz dziś ochotę?- zapytał Matt
-Na Ciebie-pomyślałam
Grzeszę, oj grzeszę. Jeszcze wczoraj umarł mój przyszły mąż, a dzisiaj sypiam z moim przyjacielem. No świetnie! Co ze mnie za potwór. Jak ja tak w ogóle mogę?!
-Chciałabym wziąć prysznic, a potem załatwić formalności z Zografskimi w sprawie pogrzebu- odpowiedziałam
-Pod warunkiem, że będę Ci towarzyszył kochana- powiedział
-Dlaczego? Myślisz, że sobie coś zrobię?-zapytałam podniesionym tonem
Matt nie odpowiedział. Przytulił mnie delikatnie i wyszedł. Zrobiło mi się trochę przykro. Nie powinnam odmawiać pomocy, nawet jeśli jej nie potrzebuję, bo chcę być sama. Ale z drugiej strony, nie jestem gotowa by zacząć życie u boku Matta.
Na to jest zdecydowanie za wcześnie.
____________________________________________________________________
KONIEC :)
Rozdział chyba mi nie wyszedł :/ Ale sami oceńcie ;-)
Pisałam, wymazywałam, pisałam i znowu wymazywałam. Najdłużej pisany rozdział :P
I obiecuję poprawę-nie będę robiła sobie takich długich przerw.
W brew pozorom Matt też przeżywa śmierć Vladimira- wiadomo na swój sposób. Julita- tym razem w niegrzecznej wersji :D Oj łatwo im nie będzie, ich drogi łączą się, ale i oddalają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz