Wreszcie kolejny :)
Ciężko było naskrobać taki smutny rozdział. Długo biłam się z myślami co by tu zrobić i do ostatniej chwili myślałam co znajdzie się w tajemniczej teczce i liście...A co tam jest to przeczytajcie sami ;)
_______________________________________________________________________
"And when I'm gone, just carry on, don't mourn
Rejoice every time you hear the sound of my voice
Just know that I'm looking down on you smiling
And I didn't feel a thing,
So baby don't feel no pain
Just smile back..."
Smutek. Złość. Żal. Tęsknota.
Dlaczego spotkało to akurat mnie? Dlaczego wtedy kiedy mieliśmy się niedługo pobrać?
Nie wiedziałam kompletnie nic. Czułam pustkę, a blizna pooperacyjna pulsowała. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi, ale nie odpowiedziałam. Chcę być sama. Jednak drzwi otworzyły się.
-Julita, mam coś dla Ciebie...-zaczął nieśmiało
-Idź sobie. Nic nie chcę- warknęłam
Chyba mu się przykro zrobiło bo słyszałam jak ciężko wzdycha. Położył coś za mną i wyszedł z pokoju zamykając drzwi. Nie miałam pojęcia co to jest, ani jak to wygląda. Leżałam tyłem, ale i tak ciekawość zwyciężyła. Trzy rzeczy, trzy różne kształty, ale jeden odbiorca-ja. Chyba zacznę od teczki, bo najbardziej mnie intrygowała. Nie było to pismo Matta, ani nikogo innego kogo znałam. Papiery z agencji nieruchomości-kwity, potwierdzające, że mieszkanie jest moje; papiery za kupno drogiego auta; pakiet na zajęcia taneczne, które zostały opłacone z góry oraz jakieś profesjonalne zdjęcia rozbitego samochodu, wypadku, kolejny rozbity samochód-tym razem u mechanika.
Chwila! Ja skądś to znam!
Pospiesznie odwróciłam pierwsze zdjęcie, które mi się nawinęło i odwróciłam je. Zamarłam w bezruchu. Data wypadku. Data śmierci moich rodziców! Ale po co to komu?! Może odpowiedź znajdę w liście. Ostrożnie go wzięłam i drżącymi rękoma otwierałam powoli, by nie naruszyć zawartości. List. Od Vladimira?
-Dobra. Nie panikuj-pomyślałam w duchu i zaczęłam czytać...
Wiem, że jest Ci teraz ciężko, ale tak musiało być. Gdy go czytasz, ja jestem już tam w górze, lecz zawsze będę przy Tobie. Chciałem Ci wytłumaczyć wszystko, lecz nie zdążyłem. Umarłem, bo byłem chory. Ten cholerny złośliwy rak...
Ale nie to chciałem napisać. Wiem, że teraz media się do Ciebie przyczepią, będą chcieli znać wszystko. Pewnie też dowiesz się o mnie dziwnych rzeczy z przeszłości. Większość będzie z nich prawdą, ale musisz się dowiedzieć tego ode mnie, nie od nich. Ale wierzę, że dasz radę w tym wszystkim.
Gdy dowiedziałem się, że zostało mi kilka lat życia, postanowiłem, że się zmienię, nie będę się w nic angażował. Byłem młody no i głupi. Zostawiłem swoją dziewczynę, która bardzo mnie potrzebowała. Była w ciąży z poprzednim facetem. A ja jak gdyby nigdy nic, zostawiłem ją i wyprowadziłem się do Austrii. W niedługim czasie dołączyła do mnie rodzina. Nie angażowałem się w żaden związek, łatwiejsze były dla mnie jednorodzajowe przygody, dlatego na każdych zawodach przebywałem w towarzystwie innych dziewczyn. Aż do momentu gdy poznałem Ciebie. Zapomniałem kompletnie o wszystkim, nawet o chorobie. jak było dalej wiesz. Kilka tygodni po oświadczynach, przechodziłem badania kontrolne. wyrok był ostateczny- zostało mi kilka miesięcy życia, maksymalnie pół roku. Nie wierzyłem w to bo czułem się w porządku, dlatego nie przejmowałem się tym. Chodź z dnia na dzień wydawało mi się, że nie najlepiej się czuję, myślałem, że to minie. Chciałem Ci o tym powiedzieć, ale bałem się. Dlatego wymyśliłem podstęp. Gdy wróciłaś z Kanady po operacji, zastałaś mnie przed domem w dwuznacznej sytuacji z tamtą dziewczyną. To była chrześnica ojca, a ja po prostu chciałem, żebyś zostawiła mnie. Tak zostawiła mnie. Z jednej strony chciałem tego, żebyś nie cierpiała aż tak gdy umrę, ale z drugiej strony bałem się Ciebie stracić...Dalej sama wiesz jak się potoczyło.
W teczce znajdziesz to co co od teraz będzie Twoje-dokumenty na mieszkanie, na nowe auto. Zadbałem też o Twoje samopoczucie i wykupiłem Ci pakiet zajęć tanecznych. No i zdjęcia... Oddaj je policji, proszę. Sam bym je oddał, ale nie mogłem. Może kiedyś się dowiesz skąd te zdjęcia. Ale dzięki nim, wreszcie znajdą sprawcę ich śmierci.
Kocham Cię i będę przy Tobie. Zawsze, na zawsze.
V.
Nie czułam już nic, zupełnie nic. Patrzałam się przed siebie w pustą przestrzeń. Byłam w totalnym obłędzie.
Kto mógł zabić rodziców? Dlaczego Vladimir nie powiedział mi, skoro wiedział kim jest zabójca? Miliony pytań nasuwały mi się w tym momencie, a łzy nie przestawały lecieć.
-Jula, mogę wejść?-zapytał po cichu Matt
-Jak chcesz-odpowiedziałam szeptem
-----------------------------------------------
KOLEJNY DZIEŃ. RANO.
Obudziłam się z bólem głowy. To co wydarzyło się wieczorem pomiędzy mną a Mattem nigdy nie powinno dojść. Nigdy!
Otworzyłam oczy. Matt siedział przede mną w samych bokserkach. Ahh jego bosko umięśnione ciało. Chciałam tak bardzo wtulić się w niego, ale wiedziałam, że robiąc to popełniam błąd.
-Jula wstawaj, mamy ładny dzień- powiedział radośnie Matt
-Nie. Chcę zostać w łóżku- odpowiedziałam ze smutkiem
-Słońce Ty moje, chodź przytul się do mnie- powiedział zachęcająco Matt
Chyba się przesłyszałam.
-Czy Ty mnie właśnie nazwałeś "słońce"?- zapytałam zdumiona
-Słuchaj. To co wydarzyło się po między nami, nie było przypadkowe. I wiesz co Ci powiem? Nie żałuję tego. Niczego nie żałuję co jest związane z Tobą. Bo Cię kocham. Rozumiesz? Kocham Cię odkąd pamiętam. Ja rozumiem, że jest Ci ciężko. Wczoraj straciłaś narzeczonego, ale on nie chciałby żebyś teraz płakała, chciałby żebyś była szczęśliwa.- powiedział patrząc mi prosto w oczy
Opatuliłam mocniej swoje nagie ciało kołdrą i spoglądałam na Matta. Dlaczego nie wiedziałam o tym wcześniej? Gdyby dał mi chociaż maleńki znak, że mu na mnie zależy, nie wplątywałabym się w związek z Vladimirem. Zostałabym w Kanadzie, wiedlibyśmy spokojne życie, może nawet myślelibyśmy o ślubie. Gdybym została, nie uległby wypadkowi, byłby zdrowy, skakałby dalej...
Nie nie mogę, nie mogę znowu płakać.
-Przytulisz mnie?-zapytałam cicho i po chwili leżeliśmy objęci i całowaliśmy się jak nigdy dotąd.
Może to jego cały czas kochałam, ale nic o tym nie wiedziałam?
-Na co masz dziś ochotę?- zapytał Matt
-Na Ciebie-pomyślałam
Grzeszę, oj grzeszę. Jeszcze wczoraj umarł mój przyszły mąż, a dzisiaj sypiam z moim przyjacielem. No świetnie! Co ze mnie za potwór. Jak ja tak w ogóle mogę?!
-Chciałabym wziąć prysznic, a potem załatwić formalności z Zografskimi w sprawie pogrzebu- odpowiedziałam
-Pod warunkiem, że będę Ci towarzyszył kochana- powiedział
-Dlaczego? Myślisz, że sobie coś zrobię?-zapytałam podniesionym tonem
Matt nie odpowiedział. Przytulił mnie delikatnie i wyszedł. Zrobiło mi się trochę przykro. Nie powinnam odmawiać pomocy, nawet jeśli jej nie potrzebuję, bo chcę być sama. Ale z drugiej strony, nie jestem gotowa by zacząć życie u boku Matta.
Na to jest zdecydowanie za wcześnie.
____________________________________________________________________
KONIEC :)
Rozdział chyba mi nie wyszedł :/ Ale sami oceńcie ;-)
Pisałam, wymazywałam, pisałam i znowu wymazywałam. Najdłużej pisany rozdział :P
I obiecuję poprawę-nie będę robiła sobie takich długich przerw.
W brew pozorom Matt też przeżywa śmierć Vladimira- wiadomo na swój sposób. Julita- tym razem w niegrzecznej wersji :D Oj łatwo im nie będzie, ich drogi łączą się, ale i oddalają.
poniedziałek, 4 listopada 2013
piątek, 11 października 2013
Informacja .
Z przykrością stwierdzam, że muszę zawiesić bloga do odwołania. Czas: nieznany.
Powód?
Problemy z nogą--->zmęczenie ogólne--->brak weny
Nic nie obiecuję, ale może w tym przyszłym tygodniu coś napiszę. Zwolnienie lekarskie do 20 października, więc może, może.
A na pocieszenie wam powiem, że połowa rozdziału czeka już na was. :)
Trzymajcie się ciepło :*
Powód?
Problemy z nogą--->zmęczenie ogólne--->brak weny
Nic nie obiecuję, ale może w tym przyszłym tygodniu coś napiszę. Zwolnienie lekarskie do 20 października, więc może, może.
A na pocieszenie wam powiem, że połowa rozdziału czeka już na was. :)
Trzymajcie się ciepło :*
sobota, 17 sierpnia 2013
Rozdział XXII .
Nie musiałam daleko iść pod wskazany adres, bowiem znajdował się on nieco ponad 800 metrów od budynku kadry. Portier przywitał mnie uroczym uśmiechem i powiedział dzień dobry. Hm, trochę wydało mi się to dziwne, ale jakby zupełnie mnie tam oczekiwał, jakby mnie znał czy jakoś tak.
Dotarłam na drugie piętro w mgnieniu oka. Drugie drzwi od lewej. Żadnej plakietki z nazwiskiem na ani jednych drzwiach, przez co budynek wydawał mi się jeszcze bardziej tajemniczy. trochę jak hotel i trochę jak zwykły blok. Włożyłam klucz w zamek i przekręciłam. Drzwi z łatwością uchyliły się, a ja ujrzałam piękne, jasne i nowe mieszkanie
-O matko- wyszeptałam, bo jedynie na tyle było mnie stać
Było przepiękne! I niestety musiało drogo kosztować. A co ma z tym wspólnego Alexander?
Zdjęłam buty by nie ubrudzić podłogi i przeszłam się po mieszkaniu. Z ogromnego salonu (klik) weszłam na balkon (klik) .Cudowny widok! Teraz postanowiłam skierować się do pomieszczenia na przeciwko. Drzwi były lekko uchylone więc od razu stwierdziłam, że to sypialnia(klik). Cudo! Chociaż niewielka, była przepiękna i taka intymna. Kolejne drzwi.. Garderoba (klik) Wielka. Takiej wielkości to ja miałam pokój w Kanadzie! Dalej skierowałam się do kuchni (klik) oraz do łazienki (klik). Ja chyba zaraz zawału dostanę. Mieszkanie- wielkie, wręcz ogromne, aż chce się tu mieszkać. Tylko dlaczego otrzymałam klucze do niego? Czyżby dostałam przez przypadek nie ten prezent co trzeba?
-Co jeszcze mnie tu zaskoczy?- powiedziałam sama do siebie siadając na kanapie w salonie
Na stole obok wazonu leżała zadrukowana kartka i z ciekawości wzięłam ją do ręki i przeczytałam:
Piękne co? Jest twoje. W zupełności twoje. Mam nadzieję, że będzie dobrze Ci służyć. Nie jest to robota tego o kim teraz myślisz, chociaż pośredniczył w tym. Wprowadź się w każdej chwili. A my jeszcze kiedyś się spotkamy.
Zawsze, na zawsze przy Tobie.
Nawet nie zdążyłam przemyśleć czyja to robota bo usłyszałam sygnał swojego telefonu. Vladimir? Przecież wiedział, że idę na spotkanie.
-Tak słucham?
-Julita przyjedź najszybciej jak się da do domu, no bo... no bo, Vla...- odezwał się ciężkim głosem Emil, ale nie dokończył bo jego żona zaniosła się płaczem
-Ale co się stało?- zapytałam przestraszona
Lecz niestety nie odpowiedział, bo się rozłączył. Ktoś zapukał do drzwi. Podeszłam odrobinę w stronę drzwi.
-P...Proszę- odpowiedziałam wystraszona
Drzwi się uchyliły i ku mnie stanął ten o którym teraz mówi się najwięcej.
Manu. Ach, boski Manu, czegoż tutaj szukasz? Zaraz za nim wszedł Gregor Schlierenzauer. Czuję się teraz jeszcze bardziej nieswojo i obco zanim tu weszłam i chyba to zauważyli bo Manuel się odezwał:
-Spokojnie. Mieszkamy na tym piętrze, a nikt tu wcześniej nie był i jak tylko usłyszeliśmy jakieś szmery i przyszliśmy sprawdzić. Ale widzę, że to nowa lokatorka. Manuel Fettner jestem. A ten to Gregor Schlierenzauer, ale pewnie nas to znasz z telewizji.
-Taaa.- odpowiedziałam
-Możemy dla Ciebie coś zrobić?- zapytał Gregor
Z nieba mi spadliście!
-Muszę dostać się jak najszybciej do domu Zografskich.-powiedziałam
-No wiemy gdzie to, ale raczej chyba byłoby to niestosowne wozić fankę-zaśmiał się Manuel
-Ale ja jestem narzeczoną Vladimira. Błagam pomóżcie mi.
-A to co innego. Dobra Manu weźcie już biegnijcie na dół, a ja pójdę po kluczyki i powiem Kat, że jadę-odpowiedział Gregor
---------------------------
Po kilkunastu minutach byliśmy przed domem, a wszystko dzięki Gregorowi, który świetnie jeździ. W trakcie jazdy dowiedziałam się, że jego partnerka życiowa-Kat, a raczej Katarzyna pochodzi z Polski! Manuel nie wiele mówił, zupełnie jakby nie chciał żeby o nim było cokolwiek wiadomo. Z tego co jedynie powiedział, że mieszka sam, a gdy się tu wprowadzał zupełnie nie miał pojęcia, że Gregor tutaj mieszka i tak zaczęli jeszcze bardziej się przyjaźnić.
W salonie siedzieli wszyscy: rodzice Vladimira zapłakani, Martin stał odwrócony w stronę okna, policjanci, pogotowie, cała Bułgarska kadra, a nawet Matt!
-Czy ktoś mi może powiedzieć co się stało?-zapytałam
-Julitko, usiądź proszę- powiedziała zachrypnięta Diana- To jest trudne do powiedzenia.
-Nie, proszę czy wy poważnie mówicie?! Czy Vladimir?- zapytałam z trudem bo łzy zaczęły napływać mi do oczu
Nie otrzymałam odpowiedzi, tylko wszyscy pokiwali smutnie głową.
W jednej chwili poczułam, że tracę wszystko, że nie mam już nic. Dlaczego on? Dlaczego?! Kto mu to zrobił?!
"Ciebie już tu nie ma, nie zmienimy już nic
Stoję i zaciskam swe pięści do krwi
W sercu mam ogień, ogień żłobi mi łzy
Tylko powiedz mi dlaczego, powiedz mi"
Muszę iść do naszej sypialni. To jest tylko zły sen! Zaraz zobaczę, że on tam jest i czeka uśmiechnięty na mnie!
Ktoś mnie zatrzymuje, mocno przytula. Nie nie mogę, muszę się tam dostać, ale on nie puszcza. Zalewam się łzami.
-Jula, będzie dobrze, damy sobie radę- mówi, a ja rozpoznaję jak przez mgłę, że to Matt
-------------------------------
MATT
Choćbym chciał nie mogę Julicie powiedzieć, dlaczego Vladimir nie żyje. Bynajmniej nie teraz. On tak chciał, żeby ona o tym nie wiedziała. Wiedziałem, że umrze. Wiedziałem dlaczego. Ale czemu tak szybko? Teraz muszę się Julitą zaopiekować, bo tylko to mogę w tej chwili uczynić. Napięta atmosfera w tym domu, spowodowała, że Gregor i Manuel, którzy przywieźli Julitę nie weszli. Ja wiedziałem gdzie jest Julita, bo to był mój plan. Wiedziałem również o mieszkaniu, które kupił Juli Vladimir. Przekazał mi klucze kiedyś jeszcze w Kanadzie i powiedział, że po jego śmierci mam jej dać te klucze. Ale gdy z dnia na dzień uświadamiałem sobie jak bardzo ją kocham, a Vladimir sobie tak łatwo nie odpuści jak z innymi, zacząłem planować zemstę i pewnego dnia wpadłem na ten pomysł jak go odsunąć od Juli, a mieszkanie było tylko jeszcze większym dodatkiem aby ona była dalej od niego.
Teraz gdy on nie żyje ona nie będzie tu mieszkać, więc mieszkanie będzie ratunkiem. Trzeba jak najszybciej zabrać jej rzeczy i przewieźć tam.
Ruchem ręki poprosiłem Martina by podszedł i wziął Julitę. Gdy ją objął zaczęła jeszcze bardziej płakać. Postanowiłem nie tracić ani chwili i wyszedłem szybko przed dom.
-Chłopaki potrzebuję pilnie waszej pomocy. Musimy jak najszybciej zabrać rzeczy Julity stąd i przewieźć je do tamtego mieszkania. Do mojego auta wszystko się nie zmieści także jakbyście mogli to potrzebuję waszego-powiedziałem
-Spoko nie ma sprawy. Chodźmy.- odpowiedział Gregor
Weszliśmy do domu najciszej jak się dało i weszliśmy na górę.
-Chyba to te- odpowiedziałem wskazując na drzwi po lewej
Dobrze trafiliśmy. Stos walizek leżał na szczycie szafy. Rozpoznałem te Julity i szybko je ściągnąłem.
-Wy bierzcie ciuchy i buty, ja będę brał te bardziej osobiste rzeczy.-powiedziałem
W biurku znalazłem listy w kopercie zaadresowany do Julity, wypchaną teczkę, która również była podpisana jej imieniem. W kolejnej szufladzie znalazłem karton ze zdjęciami. Wiem, że nie będzie to dawało jej potem miłych wspomnień, ale postanowiłem to też spakować.
W dwie godziny spakowane było wszystko i gotowe do wyniesienia.
-W dwa samochody to i tak się to nie zmieści- stwierdził Manuel
-To przyjedziemy jeszcze raz ale Ty swoim autem, co znowu marudzisz- powiedział Gregor- Wezmę ze sobą Kat, to podczas jazdy Julicie będzie może jakoś łatwiej.
-Dzięki Gregor. Spoko z Ciebie gość-powiedziałem
-No ba- zaśmiał się
-----------------------------------
JULITA.
Nadal nie mogę w to uwierzyć! A najgorsze jest to, że nikt nie chce mi powiedzieć jak to się stało.
Jadę teraz samochodem Matta do nowego mieszkania, bo postanowił, że to niekorzystne teraz dla mnie tam mieszkać. Na tylnym siedzeniu siedzi teraz ze mną dziewczyna Gregora.
-Kasia straciłaś kiedyś kogoś równie bliskiego?-wyszeptałam
-Ja...Ja i Gregor pół roku temu straciliśmy dziecko- odpowiedziała ze smutkiem
-Wiec wiesz jak to jest...
-Tak i dlatego zamierzam Ci pomóc- odpowiedziała stanowczo
-Nie chcę pomocy. Nie chcę nic! Chcę Vladimira!- krzyczałam i znów się rozpłakałam
Kasia nic nie powiedziała tylko objęła mnie i resztę drogi spędziłyśmy w milczeniu.
W mieszkaniu chłopaki wnosili moje bagaże, a ja leżałam na kanapie i cały czas płakałam. Gdy chłopacy rozeszli się do swoich mieszkań, Matt usiadł obok mnie.
-Matt, ja nie mogę ja chcę tam wrócić-powiedziałam zachrypnięta
-Nie możesz tam wrócić, teraz to jest twój dom, teraz to ja się Tobą opiekuję.-odpowiedział spokojnie
-Ja chcę tam wrócić!
-Ale nie wrócisz, jasne? To nie jest dobry pomysł. A ja zostanę tu z Tobą dopóki będzie taka potrzeba.
-Ja nie potrzebuję tu Ciebie! Ja chcę Vladimira!
I znowu się rozpłakałam.
-Hej, Julita spójrz na mnie-powiedział
-Nie-odpowiedziałam
-Ej, już tu szybko spójrz na mnie-powiedział-O, tak bardzo ładnie. Posłuchaj mnie. Vladimir na pewno nie chce, żebyś teraz płakała. Teraz jest tam gdzie nic go nie boli i założę się, że pragnie twojego szczęścia.-powiedział łagodnym głosem
I na tym skończyła się nasza rozmowa. Nie miałam ani ochoty ani siły rozmawiać. Jest mi źle bo straciłam osobę którą kocham nad życie, ale mam też Matta, który jest tu ze mną. Potrzebowałam teraz kogoś bliskiego.
-Matt, pocałuj mnie-powiedziałam
-Co?- zdziwił się
-No co co, pocałuj mnie Rowley.
I w tej chwili całowaliśmy się jak nigdy dotąd. Nie istniała żadna granica. Czas jakby stanął w miejscu, a my dwoje zwykłych ludzi jakbyśmy unosili się. Gdy lekko odsunęliśmy się od siebie by zaczerpnąć powietrza znowu się rozpłakałam. Tym razem mocniej.
-Zostaw mnie jasne?!- krzyknęłam i uciekłam do sypialni.
_________________________________________________________________
No i to by było na chwilę obecną tyle. Czuję się zdołowana, teraz, że musiałam uśmiercić Vladimira. Zdradzę wam, że w następnym rozdziale dowiecie się co jest tajemniczego w tej kopercie i teczce.
Jeśli macie jakieś sugestie dotyczące przyszłości i nie tylko piszcie w komentarzach :*
Dotarłam na drugie piętro w mgnieniu oka. Drugie drzwi od lewej. Żadnej plakietki z nazwiskiem na ani jednych drzwiach, przez co budynek wydawał mi się jeszcze bardziej tajemniczy. trochę jak hotel i trochę jak zwykły blok. Włożyłam klucz w zamek i przekręciłam. Drzwi z łatwością uchyliły się, a ja ujrzałam piękne, jasne i nowe mieszkanie
-O matko- wyszeptałam, bo jedynie na tyle było mnie stać
Było przepiękne! I niestety musiało drogo kosztować. A co ma z tym wspólnego Alexander?
Zdjęłam buty by nie ubrudzić podłogi i przeszłam się po mieszkaniu. Z ogromnego salonu (klik) weszłam na balkon (klik) .Cudowny widok! Teraz postanowiłam skierować się do pomieszczenia na przeciwko. Drzwi były lekko uchylone więc od razu stwierdziłam, że to sypialnia(klik). Cudo! Chociaż niewielka, była przepiękna i taka intymna. Kolejne drzwi.. Garderoba (klik) Wielka. Takiej wielkości to ja miałam pokój w Kanadzie! Dalej skierowałam się do kuchni (klik) oraz do łazienki (klik). Ja chyba zaraz zawału dostanę. Mieszkanie- wielkie, wręcz ogromne, aż chce się tu mieszkać. Tylko dlaczego otrzymałam klucze do niego? Czyżby dostałam przez przypadek nie ten prezent co trzeba?
-Co jeszcze mnie tu zaskoczy?- powiedziałam sama do siebie siadając na kanapie w salonie
Na stole obok wazonu leżała zadrukowana kartka i z ciekawości wzięłam ją do ręki i przeczytałam:
Piękne co? Jest twoje. W zupełności twoje. Mam nadzieję, że będzie dobrze Ci służyć. Nie jest to robota tego o kim teraz myślisz, chociaż pośredniczył w tym. Wprowadź się w każdej chwili. A my jeszcze kiedyś się spotkamy.
Zawsze, na zawsze przy Tobie.
Nawet nie zdążyłam przemyśleć czyja to robota bo usłyszałam sygnał swojego telefonu. Vladimir? Przecież wiedział, że idę na spotkanie.
-Tak słucham?
-Julita przyjedź najszybciej jak się da do domu, no bo... no bo, Vla...- odezwał się ciężkim głosem Emil, ale nie dokończył bo jego żona zaniosła się płaczem
-Ale co się stało?- zapytałam przestraszona
Lecz niestety nie odpowiedział, bo się rozłączył. Ktoś zapukał do drzwi. Podeszłam odrobinę w stronę drzwi.
-P...Proszę- odpowiedziałam wystraszona
Drzwi się uchyliły i ku mnie stanął ten o którym teraz mówi się najwięcej.
Manu. Ach, boski Manu, czegoż tutaj szukasz? Zaraz za nim wszedł Gregor Schlierenzauer. Czuję się teraz jeszcze bardziej nieswojo i obco zanim tu weszłam i chyba to zauważyli bo Manuel się odezwał:
-Spokojnie. Mieszkamy na tym piętrze, a nikt tu wcześniej nie był i jak tylko usłyszeliśmy jakieś szmery i przyszliśmy sprawdzić. Ale widzę, że to nowa lokatorka. Manuel Fettner jestem. A ten to Gregor Schlierenzauer, ale pewnie nas to znasz z telewizji.
-Taaa.- odpowiedziałam
-Możemy dla Ciebie coś zrobić?- zapytał Gregor
Z nieba mi spadliście!
-Muszę dostać się jak najszybciej do domu Zografskich.-powiedziałam
-No wiemy gdzie to, ale raczej chyba byłoby to niestosowne wozić fankę-zaśmiał się Manuel
-Ale ja jestem narzeczoną Vladimira. Błagam pomóżcie mi.
-A to co innego. Dobra Manu weźcie już biegnijcie na dół, a ja pójdę po kluczyki i powiem Kat, że jadę-odpowiedział Gregor
---------------------------
Po kilkunastu minutach byliśmy przed domem, a wszystko dzięki Gregorowi, który świetnie jeździ. W trakcie jazdy dowiedziałam się, że jego partnerka życiowa-Kat, a raczej Katarzyna pochodzi z Polski! Manuel nie wiele mówił, zupełnie jakby nie chciał żeby o nim było cokolwiek wiadomo. Z tego co jedynie powiedział, że mieszka sam, a gdy się tu wprowadzał zupełnie nie miał pojęcia, że Gregor tutaj mieszka i tak zaczęli jeszcze bardziej się przyjaźnić.
W salonie siedzieli wszyscy: rodzice Vladimira zapłakani, Martin stał odwrócony w stronę okna, policjanci, pogotowie, cała Bułgarska kadra, a nawet Matt!
-Czy ktoś mi może powiedzieć co się stało?-zapytałam
-Julitko, usiądź proszę- powiedziała zachrypnięta Diana- To jest trudne do powiedzenia.
-Nie, proszę czy wy poważnie mówicie?! Czy Vladimir?- zapytałam z trudem bo łzy zaczęły napływać mi do oczu
Nie otrzymałam odpowiedzi, tylko wszyscy pokiwali smutnie głową.
W jednej chwili poczułam, że tracę wszystko, że nie mam już nic. Dlaczego on? Dlaczego?! Kto mu to zrobił?!
"Ciebie już tu nie ma, nie zmienimy już nic
Stoję i zaciskam swe pięści do krwi
W sercu mam ogień, ogień żłobi mi łzy
Tylko powiedz mi dlaczego, powiedz mi"
Muszę iść do naszej sypialni. To jest tylko zły sen! Zaraz zobaczę, że on tam jest i czeka uśmiechnięty na mnie!
Ktoś mnie zatrzymuje, mocno przytula. Nie nie mogę, muszę się tam dostać, ale on nie puszcza. Zalewam się łzami.
-Jula, będzie dobrze, damy sobie radę- mówi, a ja rozpoznaję jak przez mgłę, że to Matt
-------------------------------
MATT
Choćbym chciał nie mogę Julicie powiedzieć, dlaczego Vladimir nie żyje. Bynajmniej nie teraz. On tak chciał, żeby ona o tym nie wiedziała. Wiedziałem, że umrze. Wiedziałem dlaczego. Ale czemu tak szybko? Teraz muszę się Julitą zaopiekować, bo tylko to mogę w tej chwili uczynić. Napięta atmosfera w tym domu, spowodowała, że Gregor i Manuel, którzy przywieźli Julitę nie weszli. Ja wiedziałem gdzie jest Julita, bo to był mój plan. Wiedziałem również o mieszkaniu, które kupił Juli Vladimir. Przekazał mi klucze kiedyś jeszcze w Kanadzie i powiedział, że po jego śmierci mam jej dać te klucze. Ale gdy z dnia na dzień uświadamiałem sobie jak bardzo ją kocham, a Vladimir sobie tak łatwo nie odpuści jak z innymi, zacząłem planować zemstę i pewnego dnia wpadłem na ten pomysł jak go odsunąć od Juli, a mieszkanie było tylko jeszcze większym dodatkiem aby ona była dalej od niego.
Teraz gdy on nie żyje ona nie będzie tu mieszkać, więc mieszkanie będzie ratunkiem. Trzeba jak najszybciej zabrać jej rzeczy i przewieźć tam.
Ruchem ręki poprosiłem Martina by podszedł i wziął Julitę. Gdy ją objął zaczęła jeszcze bardziej płakać. Postanowiłem nie tracić ani chwili i wyszedłem szybko przed dom.
-Chłopaki potrzebuję pilnie waszej pomocy. Musimy jak najszybciej zabrać rzeczy Julity stąd i przewieźć je do tamtego mieszkania. Do mojego auta wszystko się nie zmieści także jakbyście mogli to potrzebuję waszego-powiedziałem
-Spoko nie ma sprawy. Chodźmy.- odpowiedział Gregor
Weszliśmy do domu najciszej jak się dało i weszliśmy na górę.
-Chyba to te- odpowiedziałem wskazując na drzwi po lewej
Dobrze trafiliśmy. Stos walizek leżał na szczycie szafy. Rozpoznałem te Julity i szybko je ściągnąłem.
-Wy bierzcie ciuchy i buty, ja będę brał te bardziej osobiste rzeczy.-powiedziałem
W biurku znalazłem listy w kopercie zaadresowany do Julity, wypchaną teczkę, która również była podpisana jej imieniem. W kolejnej szufladzie znalazłem karton ze zdjęciami. Wiem, że nie będzie to dawało jej potem miłych wspomnień, ale postanowiłem to też spakować.
W dwie godziny spakowane było wszystko i gotowe do wyniesienia.
-W dwa samochody to i tak się to nie zmieści- stwierdził Manuel
-To przyjedziemy jeszcze raz ale Ty swoim autem, co znowu marudzisz- powiedział Gregor- Wezmę ze sobą Kat, to podczas jazdy Julicie będzie może jakoś łatwiej.
-Dzięki Gregor. Spoko z Ciebie gość-powiedziałem
-No ba- zaśmiał się
-----------------------------------
JULITA.
Nadal nie mogę w to uwierzyć! A najgorsze jest to, że nikt nie chce mi powiedzieć jak to się stało.
Jadę teraz samochodem Matta do nowego mieszkania, bo postanowił, że to niekorzystne teraz dla mnie tam mieszkać. Na tylnym siedzeniu siedzi teraz ze mną dziewczyna Gregora.
-Kasia straciłaś kiedyś kogoś równie bliskiego?-wyszeptałam
-Ja...Ja i Gregor pół roku temu straciliśmy dziecko- odpowiedziała ze smutkiem
-Wiec wiesz jak to jest...
-Tak i dlatego zamierzam Ci pomóc- odpowiedziała stanowczo
-Nie chcę pomocy. Nie chcę nic! Chcę Vladimira!- krzyczałam i znów się rozpłakałam
Kasia nic nie powiedziała tylko objęła mnie i resztę drogi spędziłyśmy w milczeniu.
W mieszkaniu chłopaki wnosili moje bagaże, a ja leżałam na kanapie i cały czas płakałam. Gdy chłopacy rozeszli się do swoich mieszkań, Matt usiadł obok mnie.
-Matt, ja nie mogę ja chcę tam wrócić-powiedziałam zachrypnięta
-Nie możesz tam wrócić, teraz to jest twój dom, teraz to ja się Tobą opiekuję.-odpowiedział spokojnie
-Ja chcę tam wrócić!
-Ale nie wrócisz, jasne? To nie jest dobry pomysł. A ja zostanę tu z Tobą dopóki będzie taka potrzeba.
-Ja nie potrzebuję tu Ciebie! Ja chcę Vladimira!
I znowu się rozpłakałam.
-Hej, Julita spójrz na mnie-powiedział
-Nie-odpowiedziałam
-Ej, już tu szybko spójrz na mnie-powiedział-O, tak bardzo ładnie. Posłuchaj mnie. Vladimir na pewno nie chce, żebyś teraz płakała. Teraz jest tam gdzie nic go nie boli i założę się, że pragnie twojego szczęścia.-powiedział łagodnym głosem
I na tym skończyła się nasza rozmowa. Nie miałam ani ochoty ani siły rozmawiać. Jest mi źle bo straciłam osobę którą kocham nad życie, ale mam też Matta, który jest tu ze mną. Potrzebowałam teraz kogoś bliskiego.
-Matt, pocałuj mnie-powiedziałam
-Co?- zdziwił się
-No co co, pocałuj mnie Rowley.
I w tej chwili całowaliśmy się jak nigdy dotąd. Nie istniała żadna granica. Czas jakby stanął w miejscu, a my dwoje zwykłych ludzi jakbyśmy unosili się. Gdy lekko odsunęliśmy się od siebie by zaczerpnąć powietrza znowu się rozpłakałam. Tym razem mocniej.
-Zostaw mnie jasne?!- krzyknęłam i uciekłam do sypialni.
_________________________________________________________________
No i to by było na chwilę obecną tyle. Czuję się zdołowana, teraz, że musiałam uśmiercić Vladimira. Zdradzę wam, że w następnym rozdziale dowiecie się co jest tajemniczego w tej kopercie i teczce.
Jeśli macie jakieś sugestie dotyczące przyszłości i nie tylko piszcie w komentarzach :*
wtorek, 13 sierpnia 2013
Rozdział XXI .
Przygotowania w pełni. W tej chwili zawody są na pierwszym miejscu, potem sprawy organizacyjne dotyczące ślubu. Rozentuzjazmowani chłopcy czekali na mnie i trenera w domku. Byłam niesamowicie dumna, że po raz pierwszy zawisła kartka z flagą Bułgarii. Dostaliśmy ogromną szansę na zaistnienie. Jeżeli chociaż połowa z naszych przebrnie kwalifikacje, które za chwile się rozpoczynają, będziemy mieli jeszcze większą szansę utworzyć Bułgarski Związek Narciarski.
Miałam też kolejny powód do radości. Matt przyleciał!
-No chłopaki słuchajcie. Pełna mobilizacja. Ja wiem, że ciąży na was ogromna presja, ale wrzućcie na luz. Nic się złego nie stanie jeżeli wam nie wyjdzie.-powiedziałam
-Także pełen relaks i skupienie moi Panowie- wtrącił Emil
-Bo w drużynie siła i jak to mówi polskie przysłowie jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Więc każdy za każdego trzyma kciuki, kopniak na szczęście, bo za 10 minut zaczynacie.- powiedziałam
W tym samym momencie, komórka w kieszeni zaczęła wibrować.
-Tak słucham?- zapytałam
-Dzień Dobry. Z tej strony mówi Alexander Pointner, trener narodowej kadry Austriaków. Chciałbym po kwalifikacjach się z Panią spotkać i omówić pewne kwestie. Znajdzie Pani dla mnie czas?- zapytał
-Oczywiście.- odrzekłam piszcząc w duchu z zachwytu
Dzwonił do mnie ktoś taki jak on! Sama legenda wśród trenerów!
-A więc spotkajmy się w moim biurze. Ferer Strasse 23.Będę tam już czekać.
-Postaram się być tam jak najszybciej. A no i powodzenia życzę dla Pańskich chłopaków.
-Dziękuję i wzajemnie.
Wdech. Wydech. Wdech. Wydech.
-Kto dzwonił?- zapytał Martin
-Pointner. Życzy wam wszystkim powodzenia.- odpowiedziałam zmieszana
------------------------------------------
W TYM SAMYM CZASIE. MATT
-I jak zgodziła się?- zapytałem nerwowo stukając palcami o biurko
-Tak. Ale to co mi zaproponowaliście to naginanie prawdy i w ogóle nawet nie wiem czy to zgodne z prawem.- odpowiedział Pointner- Ale nie ważne. Zgodne czy nie zgodne, jeszcze zobaczycie, że będzie dla mnie pracować. A Walter się zgodzi, bo nawet innego wyjścia nie ma. Mamy parę zaległych spraw z przeszłości.
-Już ja załatwię tego typa żeby trzymał się z dala od Julity- powiedziałem
-Ale czy to dobre rozwiązanie? Jesteś pewien, że odsunięcie każdego bułgarskiego skoczka uniemożliwi im kontakt?- zapytał Pointnera zaniepokojony Gregor
-Linsig, przyjacielu mój drogi, jeżeli Twój zawodnik mówi, że tak chce to i będzie to miał.- odrzekł
-Dziękuję Panie Pointner- odpowiedziałem zadowolony
-Ach, mów mi Alexander. Przez te per Pan czuję się bardzo staro- zaśmiał się
-A więc robimy tak: Żeby nie wzbudzić podejrzeń, najpierw wychodzę ja. Pójdę do Julity i pogadam. Oczywiście nic nie wspomnę o naszym spotkaniu. Zaraz po mnie wychodzi Gregor i idzie do ekipy.-powiedziałem- Potem dajesz mi znak, żebym do was wrócił, znaczy się do kadry- zwróciłem się do Linsiga- A jak tam dotrę wychodzi Alexander. Robimy tak jakbyśmy się z pierwszy raz poznali, tak?- zapytałem
-Tak. Wiesz co Rowley, cwany jesteś. Widzę, że jak coś chcesz to będziesz to miał jak w banku. Ty wiesz co Ci powiem? Kiedyś jak będziesz chciał dam Ci posadę jako mój zastępca- Pointner mrugnął porozumiewawczo i wyszedłem z pomieszczenia
-----------------------------------------
JULITA
Chłopaki wyszli już z trenerem, a ja zostałam na miejscu. Korzystając z pięknej pogody, siedziałam na drewnianej ławce przed domkiem. Włożyłam okulary przeciwsłoneczne i wsłuchiwałam się w gwar panujący na dole skoczni. Promienie popołudniowego słońca nie przypiekały, a jedynie cudownie ogrzewały skórę.
-Julita?- usłyszałam szept
-Matt!- wykrzyknęłam i podbiegłam w jego stronę rzucając się w jego objęcia. Bardzo za nim tęskniłam. Jakaś magiczna siła była pomiędzy nami, która przy kolejnych spotkaniach rosła.
-Tak się cieszę, że Cię widzę.- powiedziałam nie wypuszczając go z objęć
-Ja też, ale zaraz mnie udusisz- zaśmiał się
-Och, no tak przepraszam. Jak samopoczucie?- zapytałam
Oboje usiedliśmy na ławce przed dokiem.
-Trochę mnie to wkurza, że nie mogę skakać, ale przyjechałem jako asystent trenera no i ujdzie jakoś. Pauzować będę do nowego sezonu, potem badania i jeśli wszystko dobrze pójdzie to wystąpię mniej więcej w połowie sezonu.-odpowiedział
-A Ty tylko o skokach.- zaśmiałam się- A jak Charlotte, byłeś u niej?
-Byłem. Jest załamana, no ale ogólnie daje sobie radę. Po rozmowie ze mną, wzięła 3 tygodniowy urlop. Jest tak samo narwana jak ja. Tylko skoki i skoki. Fajna z niej dziewczyna. A jej były to dureń. Nie wiem jak można zostawić tak wspaniałą dziewczynę jak Charlotte!- ostatnie zdanie wykrzyczał i kopnął jeden z kamyków
-O proszę, czyżby mojemu Mattowi spodobała się Charlotte, siostra jego własnego kumpla? No, no.- zaczęłam się nabijać trochę z niego
-Oj weź, dobrze wiesz jak jest-spojrzał mi prosto w oczy- Tylko Ty, rozumiesz?- powiedział po czym mnie pocałował
Fala fajerwerków. O, tak.
-Ja...ja...- próbowałam coś powiedzieć, ale Matt położył palec na moich ustach
-Nie mów nic. Oboje wiemy, że chciałaś tego tak samo jak ja- odpowiedział dodając swój zadziorny uśmiech
Zamilkłam. No bo cóż miałam powiedzieć? Nie lubię kłamać, więc tylko się uśmiechnęłam i oparłam głowę na jego ramieniu.
-Co dziś robisz po kwalifikacjach?- zapytał po chwili
- Wiesz dostałam dzisiaj bardzo dziwny telefon. Dzwonił sam Pointner i chce się ze mną spotkać. Ze mną!- odpowiedziałam rozentuzjazmowana
-No coś takiego. Ciekawe co chciał- zamyślił się
Przez resztę kwalifikacji siedzieliśmy w milczeniu. Gdy ekipy zaczęły się zbierać przy swoich domkach Matt się pożegnał i poszedł.
-I jak chłopaki? Ilu na ilu?- zapytałam zaciekawiona
-Czterech na pięciu, bo Deyan zdyskwalifikowany został- odpowiedział Martin
-No, no gratulacje. Macie klucze, potem je oddajcie a ja idę na spotkanie- powiedziałam i oddałam klucze trenerowi
Gdy praktycznie wszyscy weszli, Bogomil odwrócił się i szepnął do mnie:
-Widziałem Cię co robiłaś z tym, jak mu tam? Z Rowleyem. Lepiej pilnuj się- pogroził mi palcem ostrzegawczo
-A Ty gnojku uważaj sobie co mówisz, bo Cię tak usadzę, że więcej na skocznie nie wsiądziesz. Masz nie wtrącać się w moje prywatne sprawy! Rozumiesz?- wysyczałam
-Ta.- odpowiedział i wszedł do domku
--------------------
Weszłam do budynku przy Ferer Strasse 23. Hol z wyglądu przypominał hotelową recepcję. Za ladą siedziała chuda, wysoka brunetka. Podeszłam do niej.
-Przepraszam, gdzie znajdę gabinet Pana Pointnera?- zapytałam
-To te drzwi na przeciwko- odpowiedziała z uśmiechem po czym wróciła do czytania jakiejś gazety
No tak faktycznie! na drzwiach wisi plakietka: Alexander Pointner- szef sztabu szkoleniowego. Zapukałam w drzwi i po chwili otworzył mi drzwi Alexander
-Zapraszam- powiedział i ruchem ręki wskazał na fotel stojący na przeciwko wielkiego biurka. Pomieszczenie przypominało mi polskie gabinety lekarskie. Czyste i sterylne, z wielką ilością gablot w których mieściły się książki, medale, puchary i inne rzeczy związane ze zwycięstwami.
-Imponujące prawda?- zapytał
-Tak- odpowiedziałam zmieszana
Trochę głupio mi się zrobiło gdy wpatrywałam się tak w te trofea
-Przejdźmy do rzeczy bo niestety mam niewiele czasu- zaczął- Sprawa jest prosta. Bardzo wiele słyszałem o Tobie samych dobrych rzeczy. Jestem zachwycony Twoimi umiejętnościami psychologicznymi i dlatego chciałbym złożyć propozycję. Jest to wyjątkowa oferta- bo tylko dla samych najlepszych. Czy nie chciałabyś pracować w moim sztabie szkoleniowym?-zapytał
Co proszę? Ja chyba śnię! To spełnienie marzeń każdego, kto obraca się w świecie skoków. Ale chwila, to trochę podejrzane.
-A skąd wiesz o moich umiejętnościach?-zapytałam zaskoczona
-Przecież jesteś zarejestrowana w FIS'ie A Twoja uczelnia w której studiowałaś, musiała przesłać o Tobie opinię- odpowiedział przekonująco
-No tak. Z miłą chęcią bym się tego podjęła, no ale ja pracuję dla Bułgarów. staramy się utworzyć Bułgarski Związek Narciarski- odpowiedziałam
-Ach, najmocniej Cię przepraszam. Całkiem zapomniałem- powiedział
Naszą rozmowę przerwał Walter Hoffer.
-Alexander, możesz już wyjść?- zapytał
-Tak już chwileczkę- odpowiedział- Julita, byłbym zapomniał. To jest prezent dla Ciebie. Nie zrozum tego jako przekupstwo, ale mam nadzieję, że będzie dobrze służyć, a teraz chodźmy.
W holu usiadłam na jedno z krzeseł, a gdy obaj zniknęli z pola widzenia, rozpakowałam małą paczuszkę.
W niej znajdowały się klucze! Prawdopodobnie do jakiegoś mieszkania! na dnie znalazłam karteczkę z adresem:
Briliant Strasse 8/45
Nie no to musi być jakaś pomyłka! Ale zanim rozwiąże tą zagadkę, pojadę zobaczyć co jest pod wskazanym adresem. Tak z czystej ciekawości.
_______________________________________________________________________
Wreszcie koniec. Rozdział wyjątkowo dziwny, bo zmieniałam go kilkanaście razy, ale wreszcie dotarłam do końca. A żeby odkupić swoje winy, postanowiłam napisać dłuższy :P Szczerze przyznam, że nie wiem kiedy następny. Ale w tym miesiącu to na pewno :P Chyba, że coś znowu mi się przytrafi :/
Miałam też kolejny powód do radości. Matt przyleciał!
-No chłopaki słuchajcie. Pełna mobilizacja. Ja wiem, że ciąży na was ogromna presja, ale wrzućcie na luz. Nic się złego nie stanie jeżeli wam nie wyjdzie.-powiedziałam
-Także pełen relaks i skupienie moi Panowie- wtrącił Emil
-Bo w drużynie siła i jak to mówi polskie przysłowie jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Więc każdy za każdego trzyma kciuki, kopniak na szczęście, bo za 10 minut zaczynacie.- powiedziałam
W tym samym momencie, komórka w kieszeni zaczęła wibrować.
-Tak słucham?- zapytałam
-Dzień Dobry. Z tej strony mówi Alexander Pointner, trener narodowej kadry Austriaków. Chciałbym po kwalifikacjach się z Panią spotkać i omówić pewne kwestie. Znajdzie Pani dla mnie czas?- zapytał
-Oczywiście.- odrzekłam piszcząc w duchu z zachwytu
Dzwonił do mnie ktoś taki jak on! Sama legenda wśród trenerów!
-A więc spotkajmy się w moim biurze. Ferer Strasse 23.Będę tam już czekać.
-Postaram się być tam jak najszybciej. A no i powodzenia życzę dla Pańskich chłopaków.
-Dziękuję i wzajemnie.
Wdech. Wydech. Wdech. Wydech.
-Kto dzwonił?- zapytał Martin
-Pointner. Życzy wam wszystkim powodzenia.- odpowiedziałam zmieszana
------------------------------------------
W TYM SAMYM CZASIE. MATT
-I jak zgodziła się?- zapytałem nerwowo stukając palcami o biurko
-Tak. Ale to co mi zaproponowaliście to naginanie prawdy i w ogóle nawet nie wiem czy to zgodne z prawem.- odpowiedział Pointner- Ale nie ważne. Zgodne czy nie zgodne, jeszcze zobaczycie, że będzie dla mnie pracować. A Walter się zgodzi, bo nawet innego wyjścia nie ma. Mamy parę zaległych spraw z przeszłości.
-Już ja załatwię tego typa żeby trzymał się z dala od Julity- powiedziałem
-Ale czy to dobre rozwiązanie? Jesteś pewien, że odsunięcie każdego bułgarskiego skoczka uniemożliwi im kontakt?- zapytał Pointnera zaniepokojony Gregor
-Linsig, przyjacielu mój drogi, jeżeli Twój zawodnik mówi, że tak chce to i będzie to miał.- odrzekł
-Dziękuję Panie Pointner- odpowiedziałem zadowolony
-Ach, mów mi Alexander. Przez te per Pan czuję się bardzo staro- zaśmiał się
-A więc robimy tak: Żeby nie wzbudzić podejrzeń, najpierw wychodzę ja. Pójdę do Julity i pogadam. Oczywiście nic nie wspomnę o naszym spotkaniu. Zaraz po mnie wychodzi Gregor i idzie do ekipy.-powiedziałem- Potem dajesz mi znak, żebym do was wrócił, znaczy się do kadry- zwróciłem się do Linsiga- A jak tam dotrę wychodzi Alexander. Robimy tak jakbyśmy się z pierwszy raz poznali, tak?- zapytałem
-Tak. Wiesz co Rowley, cwany jesteś. Widzę, że jak coś chcesz to będziesz to miał jak w banku. Ty wiesz co Ci powiem? Kiedyś jak będziesz chciał dam Ci posadę jako mój zastępca- Pointner mrugnął porozumiewawczo i wyszedłem z pomieszczenia
-----------------------------------------
JULITA
Chłopaki wyszli już z trenerem, a ja zostałam na miejscu. Korzystając z pięknej pogody, siedziałam na drewnianej ławce przed domkiem. Włożyłam okulary przeciwsłoneczne i wsłuchiwałam się w gwar panujący na dole skoczni. Promienie popołudniowego słońca nie przypiekały, a jedynie cudownie ogrzewały skórę.
-Julita?- usłyszałam szept
-Matt!- wykrzyknęłam i podbiegłam w jego stronę rzucając się w jego objęcia. Bardzo za nim tęskniłam. Jakaś magiczna siła była pomiędzy nami, która przy kolejnych spotkaniach rosła.
-Tak się cieszę, że Cię widzę.- powiedziałam nie wypuszczając go z objęć
-Ja też, ale zaraz mnie udusisz- zaśmiał się
-Och, no tak przepraszam. Jak samopoczucie?- zapytałam
Oboje usiedliśmy na ławce przed dokiem.
-Trochę mnie to wkurza, że nie mogę skakać, ale przyjechałem jako asystent trenera no i ujdzie jakoś. Pauzować będę do nowego sezonu, potem badania i jeśli wszystko dobrze pójdzie to wystąpię mniej więcej w połowie sezonu.-odpowiedział
-A Ty tylko o skokach.- zaśmiałam się- A jak Charlotte, byłeś u niej?
-Byłem. Jest załamana, no ale ogólnie daje sobie radę. Po rozmowie ze mną, wzięła 3 tygodniowy urlop. Jest tak samo narwana jak ja. Tylko skoki i skoki. Fajna z niej dziewczyna. A jej były to dureń. Nie wiem jak można zostawić tak wspaniałą dziewczynę jak Charlotte!- ostatnie zdanie wykrzyczał i kopnął jeden z kamyków
-O proszę, czyżby mojemu Mattowi spodobała się Charlotte, siostra jego własnego kumpla? No, no.- zaczęłam się nabijać trochę z niego
-Oj weź, dobrze wiesz jak jest-spojrzał mi prosto w oczy- Tylko Ty, rozumiesz?- powiedział po czym mnie pocałował
Fala fajerwerków. O, tak.
-Ja...ja...- próbowałam coś powiedzieć, ale Matt położył palec na moich ustach
-Nie mów nic. Oboje wiemy, że chciałaś tego tak samo jak ja- odpowiedział dodając swój zadziorny uśmiech
Zamilkłam. No bo cóż miałam powiedzieć? Nie lubię kłamać, więc tylko się uśmiechnęłam i oparłam głowę na jego ramieniu.
-Co dziś robisz po kwalifikacjach?- zapytał po chwili
- Wiesz dostałam dzisiaj bardzo dziwny telefon. Dzwonił sam Pointner i chce się ze mną spotkać. Ze mną!- odpowiedziałam rozentuzjazmowana
-No coś takiego. Ciekawe co chciał- zamyślił się
Przez resztę kwalifikacji siedzieliśmy w milczeniu. Gdy ekipy zaczęły się zbierać przy swoich domkach Matt się pożegnał i poszedł.
-I jak chłopaki? Ilu na ilu?- zapytałam zaciekawiona
-Czterech na pięciu, bo Deyan zdyskwalifikowany został- odpowiedział Martin
-No, no gratulacje. Macie klucze, potem je oddajcie a ja idę na spotkanie- powiedziałam i oddałam klucze trenerowi
Gdy praktycznie wszyscy weszli, Bogomil odwrócił się i szepnął do mnie:
-Widziałem Cię co robiłaś z tym, jak mu tam? Z Rowleyem. Lepiej pilnuj się- pogroził mi palcem ostrzegawczo
-A Ty gnojku uważaj sobie co mówisz, bo Cię tak usadzę, że więcej na skocznie nie wsiądziesz. Masz nie wtrącać się w moje prywatne sprawy! Rozumiesz?- wysyczałam
-Ta.- odpowiedział i wszedł do domku
--------------------
Weszłam do budynku przy Ferer Strasse 23. Hol z wyglądu przypominał hotelową recepcję. Za ladą siedziała chuda, wysoka brunetka. Podeszłam do niej.
-Przepraszam, gdzie znajdę gabinet Pana Pointnera?- zapytałam
-To te drzwi na przeciwko- odpowiedziała z uśmiechem po czym wróciła do czytania jakiejś gazety
No tak faktycznie! na drzwiach wisi plakietka: Alexander Pointner- szef sztabu szkoleniowego. Zapukałam w drzwi i po chwili otworzył mi drzwi Alexander
-Zapraszam- powiedział i ruchem ręki wskazał na fotel stojący na przeciwko wielkiego biurka. Pomieszczenie przypominało mi polskie gabinety lekarskie. Czyste i sterylne, z wielką ilością gablot w których mieściły się książki, medale, puchary i inne rzeczy związane ze zwycięstwami.
-Imponujące prawda?- zapytał
-Tak- odpowiedziałam zmieszana
Trochę głupio mi się zrobiło gdy wpatrywałam się tak w te trofea
-Przejdźmy do rzeczy bo niestety mam niewiele czasu- zaczął- Sprawa jest prosta. Bardzo wiele słyszałem o Tobie samych dobrych rzeczy. Jestem zachwycony Twoimi umiejętnościami psychologicznymi i dlatego chciałbym złożyć propozycję. Jest to wyjątkowa oferta- bo tylko dla samych najlepszych. Czy nie chciałabyś pracować w moim sztabie szkoleniowym?-zapytał
Co proszę? Ja chyba śnię! To spełnienie marzeń każdego, kto obraca się w świecie skoków. Ale chwila, to trochę podejrzane.
-A skąd wiesz o moich umiejętnościach?-zapytałam zaskoczona
-Przecież jesteś zarejestrowana w FIS'ie A Twoja uczelnia w której studiowałaś, musiała przesłać o Tobie opinię- odpowiedział przekonująco
-No tak. Z miłą chęcią bym się tego podjęła, no ale ja pracuję dla Bułgarów. staramy się utworzyć Bułgarski Związek Narciarski- odpowiedziałam
-Ach, najmocniej Cię przepraszam. Całkiem zapomniałem- powiedział
Naszą rozmowę przerwał Walter Hoffer.
-Alexander, możesz już wyjść?- zapytał
-Tak już chwileczkę- odpowiedział- Julita, byłbym zapomniał. To jest prezent dla Ciebie. Nie zrozum tego jako przekupstwo, ale mam nadzieję, że będzie dobrze służyć, a teraz chodźmy.
W holu usiadłam na jedno z krzeseł, a gdy obaj zniknęli z pola widzenia, rozpakowałam małą paczuszkę.
W niej znajdowały się klucze! Prawdopodobnie do jakiegoś mieszkania! na dnie znalazłam karteczkę z adresem:
Briliant Strasse 8/45
Nie no to musi być jakaś pomyłka! Ale zanim rozwiąże tą zagadkę, pojadę zobaczyć co jest pod wskazanym adresem. Tak z czystej ciekawości.
_______________________________________________________________________
Wreszcie koniec. Rozdział wyjątkowo dziwny, bo zmieniałam go kilkanaście razy, ale wreszcie dotarłam do końca. A żeby odkupić swoje winy, postanowiłam napisać dłuższy :P Szczerze przyznam, że nie wiem kiedy następny. Ale w tym miesiącu to na pewno :P Chyba, że coś znowu mi się przytrafi :/
czwartek, 18 lipca 2013
Rozdział XX .
Wróciłam, mam nadzieję, że na dłużej i nie będę mieć sama więcej wypadków. Leczenie jeszcze trwa, ale jest coraz lepiej ;)
_______________________________________________________________________
Szpital w Scherbroke
Tak bardzo chciałbym znów poczuć jej dotyk, jej szept, jej zapach.
Chciałbym cofnąć czas, porzucić wszystko co mam, albo i nie mam teraz i stanąć w tym momencie zanim poznała Vladimira.
Co do wypadku mam pewne powody do szczęścia. Znów chociaż na chwilę mogłem mieć Julitę przy sobie. Żyję z kawałkiem jej ciała. Nigdy jej tego nie zapomnę.
Muszę być teraz silny. Dla niej. Dla skoków. Dla fanów. Po za tym dziś opuszczam szpital.
Popadając w natłok myśli nawet nie zobaczyłem, kiedy wpadli do mojej sali chłopaki z kadry. Kochani są.
-Wiesz jechaliśmy spory kawał drogi do Ciebie, a Ty się z nami nawet nie przywitasz?- zapytał z udawaną złością Mackenzie
-Nie no co wy. Kurde cieszę się niesamowicie, że jesteście. Bez was jest tak nudno tutaj.
-No ja myślę. A teraz gadaj. Kiedy wypiszą Cię do domu?- zapytał Yukon
-W przyszłym tygodniu. No ale do skoków wrócę za co najmniej pół roku- westchnęłam
I tak parę godzin zleciało nam na rozmowie. Ogólnie rozmawialiśmy o tym co dzieje się w kadrze, jak jest na zawodach, co słychać w mieście, no i oczywiście ich podboje miłosne. Gdyby nie oni prędzej czy później popadłbym w depresję. To dzięki nim mam wciąż nadzieję, że znów będę miał Julitę blisko siebie.
Chłopaki niestety już musieli uciekać, bo byli tutaj tylko przejazdem. Został jedynie Dusty. Przyjechał on do jakieś ciotki w odwiedziny i pomyślał, że wpadnie do mnie. Fajny z niego przyjaciel. Nie ważne, że jest najmłodszy w kadrze. Nie miało to znaczenia, znaliśmy się na wylot. Znaliśmy każde swoje wzloty i upadki.
-No a teraz gadaj, co jest. Julita coś odstawiła?- zapytał
-Nie. Chociaż w pewnym sensie tak. Ale może i nie. Kurczę sam już nie wiem.
-No wyduś to z siebie. Była tu?-zapytał
-Była. Operowali ją.
-Co proszę? Jak do niej dzwoniłem, to siedziała jeszcze w Austrii.
-No, ale przyleciała. I wiesz co ? Dzięki niej żyję. Dzięki niej dalej będę skakać. Oddała mi swoją nerkę.
-Osz Ty kurczę. Teraz to już nie mam wątpliwości. Ona Cię kocha!
-Ona kocha tego Vladimira. Biorą ślub.- westchnąłem ciężko
-No co Ty gadasz.... Pojedziesz tam?-zapytał
-Pewnie tak. Ty wiesz co ona chce? Żeby ja tam na pół roku z nimi zamieszkał. Istna paranoja! Nie będę z tym typem mieszkał! Dlaczego akurat jego wybrała? Co jej brakowało, jak była tutaj? Czy to, że jestem mniej od tego gnojka popularny? Przecież mogłem jej dać wszystko co ma teraz tam. A nawet więcej!
-Wydaje mi się, że jeden moment przeoczyłeś. Całkiem ważny. Zapomniałeś durniu jej powiedzieć! Kobiety są inteligentne, ale nie potrafią naszych uczuć odczytywać ! No po prostu nie wierzę, że ja młodszy od Ciebie, jeszcze muszę pouczać Cię.
-Masz rację. Durny jestem i tyle. Szkoda, że nie cofnę czasu. Tak bardzo chciałbym, żeby on zniknął z jej życia. Raz na zawsze!
-To da się załatwić- zaśmiał się szyderczo Dusty
-Młody nic nie kombinuj. Nie toleruję tego gościa, ale nie żebym zaraz chciał, żeby ktoś mu krzywdę zrobił. Jak wrócę do pełni sił, załatwię go. Bez przemocy. Pokonam go jego własną bronią.
-Co masz na myśli?-zapytał
-Oj Ty już dobrze wiesz co.
-------------------------------------
2 tygodnie później.
Calgary.
Bardzo się cieszę, że wróciłem już do domu. Julita do mnie codziennie mailuje, dzwoni.
Podczas pobytu w szpitalu wymyśliłem całkiem cwany plan. Potrzebny mi tylko nasz trener i ten trener Austriaków. Przyjaźnią się więc, jedno słowo Gregora, a Pointner się zgodzi.
Całe szczęście idę właśnie na spotkanie z trenerem. Jeśli on to zrobi, ja mam wykonany plan. Przynajmniej w większości.
-Dzień Dobry Matt. Co słychać? Jak zdrowie?
-Dzień Dobry trenerze. A w porządku. Powoli wracam do zdrowia. Lekarze są dobrej myśli i sądzę, że w sezonie zimowym będę mógł już skakać.
-To świetnie. Matthew na razie mam dla Ciebie propozycję. Jak wiesz trwa teraz Summer Grand Prix.. Chciałbym, żebyś przez pewien czas został moim asystentem.
-A co z Peterem?
-Peter wziął urlop i obecnie wypoczywa na Majorce. Też mi coś. Ja nigdy nie będę miał wakacji, a tym bardziej w sezonie. Więc jak?
Chwila zastanowienia. Tak, biorę to.
-Tak, ale jest coś. Przysługa za przysługę, ja pomogę Panu, a Pan pomoże mi.
-W czym rzecz?
I zacząłem opowiadać mój plan. Szczegół po szczególe. Tak aby wszystko zrozumiał.
-Cwane. Ale umowa stoi. Zależy Ci na niej bardzo co?
-Bardziej jak bardzo-powiedziałem po czym oboje zaczęliśmy się śmiać
-Dobra, a więc w przyszłym tygodniu, lecimy do Austrii. Chciał czy nie chciał, dopiero tam dam radę go zapytać. Alex zgodzi się na to. Masz to jak w banku.
---------------------
Wieczorem.
Wpatrywałem się w ekran laptopa czekając, na połączenie od Julity. Minuta, dwie, pięć. Tak ! Wreszcie zadzwoniła.
-Cześć. Padam ze zmęczenia. Ale na pogaduchy z Tobą musiałam znaleźć czas.- zaśmiała się- Co dzisiaj robiłeś?
-Ogólnie pomagałem mamie w domu, potem miałem spotkane z trenerem. Podczas Summer Grand Prix będę jego asystentem, ponieważ Peter wziął sobie urlop.
-To miłe ze strony Gregora. Cieszę się, że pomimo, że nie skaczesz jesteś nadal ważny dla kadry. Widzisz, mówiłam Ci, że z biegiem czasu wszystko będzie w porządku.- uśmiechnęła się- Czyli, że będziesz za tydzień w Austrii. Świetnie ! Wiesz już miałam wysyłać Ci zaproszenie ślubne, ale w tym wypadku wręczę Ci je osobiście.
-To super-mruknąłem- A jak w Twoim związku? Zero kłótni? Podejrzeń? Zdrad?
-Matt, przestań to głupie. Przecież już na ten temat rozmawialiśmy.
-Dobra przepraszam. Znowu przemawia przeze mnie ta zazdrość.
-Słuchaj mam do Ciebie prośbę. Będę się szybko streszczać, bo zaraz muszę spadać do pracy. Charlotte rozstała się wczoraj z chłopakiem. Mógłbyś do niej wpaść i zobaczyć co u niej słychać? Martwię się o nią i głupio mi, że nie mogę być teraz przy niej. Posiedzisz z nią trochę?- zapytała
-Jeśli mnie nie wyrzuci- ziewnąłem
-O kurczę przepraszam, zapomniałam, że macie tam noc. Dobra ja uciekam do pracy, a Ty idź spać. Śpij dobrze. Słodkich snów- powiedziała po czym się rozłączyła
Kochana jest. Martwi się całym światem. Charlotte zajmę się jutro. Teraz muszę spać.
___________________________________________________________________
No i wreszcie dotarłam do końca : ) Naprawdę się cieszę, że mogłam już wrócić do pisania. Choć nadal mam ortezę, a ból nadal jest, jakoś się zmobilizowałam i musiałam coś dla was napisać :)
Jeśli chcecie wiedzieć co wykombinował Matt, zapraszam was w przyszłym tygodniu. Wypatrujcie mnie dopiero po wtorku, bo znowu mam wizytę u ortopedy. Następny odcinek, będzie odbywał się w Austrii, zaś kolejny po tym przyspieszę o pół roku, bo historię musiałabym ciągnąć w nieskończoność, no i wreszcie musi nastać pora skrzywdzenie, któregoś z bohaterów (Tak wiem, dość niepoprawne myślenie)
Zapraszam do komentowania :*
_______________________________________________________________________
Szpital w Scherbroke
Tak bardzo chciałbym znów poczuć jej dotyk, jej szept, jej zapach.
Chciałbym cofnąć czas, porzucić wszystko co mam, albo i nie mam teraz i stanąć w tym momencie zanim poznała Vladimira.
Co do wypadku mam pewne powody do szczęścia. Znów chociaż na chwilę mogłem mieć Julitę przy sobie. Żyję z kawałkiem jej ciała. Nigdy jej tego nie zapomnę.
Muszę być teraz silny. Dla niej. Dla skoków. Dla fanów. Po za tym dziś opuszczam szpital.
Popadając w natłok myśli nawet nie zobaczyłem, kiedy wpadli do mojej sali chłopaki z kadry. Kochani są.
-Wiesz jechaliśmy spory kawał drogi do Ciebie, a Ty się z nami nawet nie przywitasz?- zapytał z udawaną złością Mackenzie
-Nie no co wy. Kurde cieszę się niesamowicie, że jesteście. Bez was jest tak nudno tutaj.
-No ja myślę. A teraz gadaj. Kiedy wypiszą Cię do domu?- zapytał Yukon
-W przyszłym tygodniu. No ale do skoków wrócę za co najmniej pół roku- westchnęłam
I tak parę godzin zleciało nam na rozmowie. Ogólnie rozmawialiśmy o tym co dzieje się w kadrze, jak jest na zawodach, co słychać w mieście, no i oczywiście ich podboje miłosne. Gdyby nie oni prędzej czy później popadłbym w depresję. To dzięki nim mam wciąż nadzieję, że znów będę miał Julitę blisko siebie.
Chłopaki niestety już musieli uciekać, bo byli tutaj tylko przejazdem. Został jedynie Dusty. Przyjechał on do jakieś ciotki w odwiedziny i pomyślał, że wpadnie do mnie. Fajny z niego przyjaciel. Nie ważne, że jest najmłodszy w kadrze. Nie miało to znaczenia, znaliśmy się na wylot. Znaliśmy każde swoje wzloty i upadki.
-No a teraz gadaj, co jest. Julita coś odstawiła?- zapytał
-Nie. Chociaż w pewnym sensie tak. Ale może i nie. Kurczę sam już nie wiem.
-No wyduś to z siebie. Była tu?-zapytał
-Była. Operowali ją.
-Co proszę? Jak do niej dzwoniłem, to siedziała jeszcze w Austrii.
-No, ale przyleciała. I wiesz co ? Dzięki niej żyję. Dzięki niej dalej będę skakać. Oddała mi swoją nerkę.
-Osz Ty kurczę. Teraz to już nie mam wątpliwości. Ona Cię kocha!
-Ona kocha tego Vladimira. Biorą ślub.- westchnąłem ciężko
-No co Ty gadasz.... Pojedziesz tam?-zapytał
-Pewnie tak. Ty wiesz co ona chce? Żeby ja tam na pół roku z nimi zamieszkał. Istna paranoja! Nie będę z tym typem mieszkał! Dlaczego akurat jego wybrała? Co jej brakowało, jak była tutaj? Czy to, że jestem mniej od tego gnojka popularny? Przecież mogłem jej dać wszystko co ma teraz tam. A nawet więcej!
-Wydaje mi się, że jeden moment przeoczyłeś. Całkiem ważny. Zapomniałeś durniu jej powiedzieć! Kobiety są inteligentne, ale nie potrafią naszych uczuć odczytywać ! No po prostu nie wierzę, że ja młodszy od Ciebie, jeszcze muszę pouczać Cię.
-Masz rację. Durny jestem i tyle. Szkoda, że nie cofnę czasu. Tak bardzo chciałbym, żeby on zniknął z jej życia. Raz na zawsze!
-To da się załatwić- zaśmiał się szyderczo Dusty
-Młody nic nie kombinuj. Nie toleruję tego gościa, ale nie żebym zaraz chciał, żeby ktoś mu krzywdę zrobił. Jak wrócę do pełni sił, załatwię go. Bez przemocy. Pokonam go jego własną bronią.
-Co masz na myśli?-zapytał
-Oj Ty już dobrze wiesz co.
-------------------------------------
2 tygodnie później.
Calgary.
Bardzo się cieszę, że wróciłem już do domu. Julita do mnie codziennie mailuje, dzwoni.
Podczas pobytu w szpitalu wymyśliłem całkiem cwany plan. Potrzebny mi tylko nasz trener i ten trener Austriaków. Przyjaźnią się więc, jedno słowo Gregora, a Pointner się zgodzi.
Całe szczęście idę właśnie na spotkanie z trenerem. Jeśli on to zrobi, ja mam wykonany plan. Przynajmniej w większości.
-Dzień Dobry Matt. Co słychać? Jak zdrowie?
-Dzień Dobry trenerze. A w porządku. Powoli wracam do zdrowia. Lekarze są dobrej myśli i sądzę, że w sezonie zimowym będę mógł już skakać.
-To świetnie. Matthew na razie mam dla Ciebie propozycję. Jak wiesz trwa teraz Summer Grand Prix.. Chciałbym, żebyś przez pewien czas został moim asystentem.
-A co z Peterem?
-Peter wziął urlop i obecnie wypoczywa na Majorce. Też mi coś. Ja nigdy nie będę miał wakacji, a tym bardziej w sezonie. Więc jak?
Chwila zastanowienia. Tak, biorę to.
-Tak, ale jest coś. Przysługa za przysługę, ja pomogę Panu, a Pan pomoże mi.
-W czym rzecz?
I zacząłem opowiadać mój plan. Szczegół po szczególe. Tak aby wszystko zrozumiał.
-Cwane. Ale umowa stoi. Zależy Ci na niej bardzo co?
-Bardziej jak bardzo-powiedziałem po czym oboje zaczęliśmy się śmiać
-Dobra, a więc w przyszłym tygodniu, lecimy do Austrii. Chciał czy nie chciał, dopiero tam dam radę go zapytać. Alex zgodzi się na to. Masz to jak w banku.
---------------------
Wieczorem.
Wpatrywałem się w ekran laptopa czekając, na połączenie od Julity. Minuta, dwie, pięć. Tak ! Wreszcie zadzwoniła.
-Cześć. Padam ze zmęczenia. Ale na pogaduchy z Tobą musiałam znaleźć czas.- zaśmiała się- Co dzisiaj robiłeś?
-Ogólnie pomagałem mamie w domu, potem miałem spotkane z trenerem. Podczas Summer Grand Prix będę jego asystentem, ponieważ Peter wziął sobie urlop.
-To miłe ze strony Gregora. Cieszę się, że pomimo, że nie skaczesz jesteś nadal ważny dla kadry. Widzisz, mówiłam Ci, że z biegiem czasu wszystko będzie w porządku.- uśmiechnęła się- Czyli, że będziesz za tydzień w Austrii. Świetnie ! Wiesz już miałam wysyłać Ci zaproszenie ślubne, ale w tym wypadku wręczę Ci je osobiście.
-To super-mruknąłem- A jak w Twoim związku? Zero kłótni? Podejrzeń? Zdrad?
-Matt, przestań to głupie. Przecież już na ten temat rozmawialiśmy.
-Dobra przepraszam. Znowu przemawia przeze mnie ta zazdrość.
-Słuchaj mam do Ciebie prośbę. Będę się szybko streszczać, bo zaraz muszę spadać do pracy. Charlotte rozstała się wczoraj z chłopakiem. Mógłbyś do niej wpaść i zobaczyć co u niej słychać? Martwię się o nią i głupio mi, że nie mogę być teraz przy niej. Posiedzisz z nią trochę?- zapytała
-Jeśli mnie nie wyrzuci- ziewnąłem
-O kurczę przepraszam, zapomniałam, że macie tam noc. Dobra ja uciekam do pracy, a Ty idź spać. Śpij dobrze. Słodkich snów- powiedziała po czym się rozłączyła
Kochana jest. Martwi się całym światem. Charlotte zajmę się jutro. Teraz muszę spać.
___________________________________________________________________
No i wreszcie dotarłam do końca : ) Naprawdę się cieszę, że mogłam już wrócić do pisania. Choć nadal mam ortezę, a ból nadal jest, jakoś się zmobilizowałam i musiałam coś dla was napisać :)
Jeśli chcecie wiedzieć co wykombinował Matt, zapraszam was w przyszłym tygodniu. Wypatrujcie mnie dopiero po wtorku, bo znowu mam wizytę u ortopedy. Następny odcinek, będzie odbywał się w Austrii, zaś kolejny po tym przyspieszę o pół roku, bo historię musiałabym ciągnąć w nieskończoność, no i wreszcie musi nastać pora skrzywdzenie, któregoś z bohaterów (Tak wiem, dość niepoprawne myślenie)
Zapraszam do komentowania :*
piątek, 28 czerwca 2013
Rozdział XIX .
Leżałam w naszej sypialni i poruszyłam niespokojnie ręką. Głowa strasznie bolała, a rana pooperacyjna dawała o sobie znać. Nie miałam pojęcia dlaczego zemdlałam. Stres ? A może to powikłania ? Podniosłam się i siedziałam skulona w ciszy. Na krześle przy biurku siedział Vladimir. Nie mówił nic tylko patrzył się na mnie. Nie wiem czego bardziej się obawiam w tej chwili. Tej głuchej wiele znaczącej ciszy, czy tego, że muszę rozmawiać z Vladimirem, co było powodem mojej ucieczki z Austrii. Chyba to jednak cisza tak bardzo paraliżowała.
Vladimir wstał i podszedł do łóżka, usiadł obok mnie i spojrzał mi prosto w oczy. W tym samym momencie zalałam się łzami.
-Przepraszam- powiedziałam cicho nadal łkając
On nadal nic nie mówił. Tylko przytulił mnie. Czy to oznacza, że mi wybaczył ?
-Jestem głupia. Mogłam Ci powiedzieć prawdę.- tłumaczyłam
-Nie jesteś głupia. Tylko podjęłaś bardzo nierozsądną decyzję nic mi o tym nie mówiąc i w dodatku okłamując mnie.
-Błagam wybacz mi, nie chcę Cie stracić.
-Wybaczę. Pod jednym warunkiem.
-Jakim ?- zapytałam
-Że już nigdy więcej nie okłamiesz mnie. Rozumiem, że chciałaś uratować przyjaciela. Sam bym pewnie nie postąpił inaczej. Zabolało mnie to, że nie powiedziałaś mi o tym, gdzie i po co jesteś. Mamy niedługo wziąć ślub, a okazuje się, że nie jesteś wobec mnie szczera ?
-Mogę Cię o coś zapytać ?
-Zawsze.
-Kim była ta dziewczyna z którą Cię widziałam, zanim.. no zanim zemdlałam ?
-A Natasza... To chrześnica ojca.- odpowiedział chociaż w jego głosie dało się wyczuć nutę zakłopotania- A teraz pozwól, że przedstawię Ci plan dzisiejszego dnia.
-Zamieniam się w słuch- powiedziałam z uśmiechem i wtuliłam się w Vladiego
-To po pierwsze, zajrzysz do swojego gabinetu, bo tato zostawił Ci jakąś ważną informację. Nie wiem dokładnie jaką, nie pozwolił zaglądać mi do Twojego pomieszczenia. Potem zjesz śniadanie, bo musisz nabrać teraz sił po operacji. Następnie pojedziemy zamówić zaproszenia ślubne, a na koniec czeka Cię spotkanie z pewną grupą samych przystojniaczków- zaśmiał się
-I kiedy Ty to tak wszystko wymyśliłeś ?- zapytałam zaskoczona
-Czekając aż moja piękna narzeczona się obudzi.
Zaśmiałam się. Ten facet potrafi mną zakręcić. Ale i tak go kocham. Chociaż miewam wątpliwości czy to właśnie dobry wybór, planując z nim wspólną przyszłość.
Oboje wstaliśmy z łóżka i wyszliśmy na schody. Nagle Vladimir mnie złapał i zaczął znosić po schodach.
-Vladmir ! Wariacie, puść mnie.- mówiłam
-Nie ma mowy. Musisz teraz dużo odpoczywać.
-Aha czyli rozumiem, że myć samej też mi się nie wolno ?- przekomarzałam się
-No pewnie, że nie. Już ja się tobą tam zajmę. Jestem do usług przez 24 godziny.
-Boże, co ja robię. Żyję pod jednym dachem ze zboczeńcem !- westchnęłam z rozbawieniem
-I tak mnie kochasz
-Oczywiście- powiedziałam i pocałowałam go
Vladmir oddalił się do kuchni a ja weszłam do swojego gabinetu. Nic się w nim nie zmieniło od czasu mojego wyjazdu. No oprócz ilości korespondencji leżącej na biurku. Nie było czasu czytać każdej wiec przejrzałam tylko od kogo są. Przyjaciele, zaproszenia od hoteli i ośrodków wypoczynkowych. Jedna koperta zdecydowanie przykuła moją uwagę. Dostałam ją od samego prezesa FIS'u. Delikatnie otworzyłam kopertę w obawie, że naruszę jej zawartość.
-Tak !- krzyknęłam w myślach
FIS rozpatrzył pozytywnie moja prośbę o przyjęcie wszystkich zawodników na inauguracyjny konkurs Letniej Grand Prix. To duży krok dla naszej ekipy. mam nadzieję, że chłopaki się ucieszą. Vladimirowi na razie nie będę nic mówić. Dowie się wraz z całą ekipą.
Schowałam list do szuflady i poszłam do kuchni pomóc Vladiemu.
-----------------------------
Tosty francuskie z dżemem malinowym . Mmm, pycha ! Po skończonym śniadaniu, wróciłam do gabinetu i zabrałam materiały na dzisiaj i pojechaliśmy do centrum.
Gdy wysiedliśmy przed centrum handlowym nastąpiło oberwanie chmury. Na szczęście nie zmokliśmy mocno. Vladimir złapał mnie za rękę i zaprowadził mnie do salonu z dodatkami ślubnymi.
-Dzień Dobry. My byliśmy umówieni na wybranie wzoru zaproszeń ślubnych.- powiedział Vladimir
-Jak nazwisko ?- zapytała ekspedientka
-Zografski
- Ach, tak oczywiście. Już podaję album.- odpowiedziała z uśmiechem ekspedientka
Po chwili oboje oglądaliśmy razem tysiące wzorów zaproszeń. Każde było piękne, ale urzekło nas jedno( klik)
-Bardzo dobry wybór- oznajmiła ekspedientka- Teraz będą mi potrzebne jeszcze dane. Jak Pani się nazywa ?- zwróciła się do mnie
-Julita Leśniewska
-Pana imię i nazwisko znam. - powiedziała do Vladimira- Jaka data ślubu ?
-27 listopad 2013 roku .- odrzekł Vladimir
Nawet pojęcia nie miałam, że już załatwił nawet datę.
-Miejsce ślubu ?- zapytała
-Kościół Hofkirche przy Universitatstr. 2
Tak, o tym też nie miałam pojęcia. I kto tu komu nie mówi prawdy- pomyślałam
- I ostatnia sprawa. Ile zaproszeń Państwo potrzebują ?- zapytała
-Julita, czy wiesz już tak mniej więcej ?- zapytał mnie Vladimir
-Jeśli policzyć naszych znajomych ze świata skoków plus znajomi i Twoja liczna rodzinka, to gdzieś tak wyjdzie z 350 osób- odrzekłam
-Dziękuję bardzo za zamówienie. Zaproszenia będą do odebrania w poniedziałek za 2 tygodnie. Wtedy uregulujemy się finansowo.
-Dobrze, dziękujemy.
-Do widzenia- odpowiedzieliśmy razem
-Do zobaczenia- odpowiedziała nam z uśmiechem ekspedientka
Z zaproszeniami załatwione teraz pora na zajęcia z chłopakami. Długo niestety nie będę mogła poprowadzić tych zajęć, ponieważ nie czułam się najlepiej.
-Po odebraniu zaproszeń, zajmiemy się zamówieniem sali i tymi innymi detalami. Tylko tymi detalami ty się zajmiesz bo ja tego nie zniosę- odpowiedział Vladimir
-Tak samo jak wybór sukni dla mnie- zaśmiałam się
-O to to już załatwisz z moją mamą.
-----------------------------------
Wszyscy już na nas czekali w sali, wraz z Panem Emilem.
-No nareszcie. Tęskniliśmy Julito- odrzekł
-Ja także. Chciałabym was ogromnie przeprosić za to, że wyjechałam tak bez słowa wyjaśnienia. Poddałam się niewielkiej operacji, ale jest już wszystko w porządku i powoli wracam do pełni zdrowia, chociaż jeszcze przez pewien czas zajęcia nie będą takie jak być powinny. Będą za to znacznie krótsze. A podczas dzisiejszych zajęć chciałabym abyście wypełnili testy, które przywiozłam ze sobą. Są one mi bardzo potrzebę, ponieważ chciałabym poznać wasze mocne i słabe strony, by wiedzieć nad czym pracować. Mam również dla was bardzo dużą niespodziankę, ale to już po rozwiązaniu testów.- powiedziałam po czym przystąpiłam do rozdawania testów. Po minach chłopaków widać było, że ucieszyli się, że do nich wróciłam.
-----------------
Po 15 minutach, testy z powrotem znalazły się u mnie, a ja mogłam wreszcie wyjawić chłopakom tajemnicę.
-Jaka to niespodzianka ? Powiesz nam ?- zapytał zniecierpliwiony Bogomil
-A więc, dzisiaj dostałam oficjalne pismo z FIS'u i wy wszyscy dostaliście zgodę na wystąpienie w inauguracyjnym konkursie Letniej Grand Prix- oznajmiłam z uśmiechem
Po sali przeszedł gromki okrzyk zadowolenia, a Pan Emil mrugnął do mnie porozumiewawczo.
-I to by było Panowie tyle na dzisiaj. Możecie się rozejść, za to jutro nie będzie tak przyjemnie, bo połączę wam zajęcia psychologiczne z fizycznymi.
Wszyscy wyszli z sali, zabrałam testy i my też wyszliśmy. To znaczy ja, Vladimir, Martin i Pan Emil. Przed budynkiem Martin powiedział:
-Nie rób nam więcej takich ucieczek.
-Nie będę- obiecałam
I rozeszliśmy się każdy do swojego samochodu. Przed samochodem Vladimir przystanął i powiedział:
-Jesteś niesamowita.
Nie odpowiedziałam nic, tylko złożyłam na jego ustach długi i namiętny pocałunek.
_________________________________________________________
Zgodnie z obietnicą przyszły odcinek będzie pisany oczami Matta. Wiecie co ? Zrobiło mi się znowu zbyt słodko, więc ostatnio postanowiłam, że uśmiercę jakiegoś bohatera. Nie zdecydowałam kto to będzie, ale na pewno nie Julita :D
Odcinek postarałam się napisać najszybciej jak się da, ale niestety nie jest to tak szybko jakby niektórzy oczekiwali. Muszę przez najbliższe 4 tygodnie dużo leżeć. Jedynym plusem jest to, że zamiast gipsu noszę ortezę ortopedyczną( taka lżejsza wersja gipsu).
See you soon, kochani :* Jeśli czytacie, zostawcie komentarz :)
Vladimir wstał i podszedł do łóżka, usiadł obok mnie i spojrzał mi prosto w oczy. W tym samym momencie zalałam się łzami.
-Przepraszam- powiedziałam cicho nadal łkając
On nadal nic nie mówił. Tylko przytulił mnie. Czy to oznacza, że mi wybaczył ?
-Jestem głupia. Mogłam Ci powiedzieć prawdę.- tłumaczyłam
-Nie jesteś głupia. Tylko podjęłaś bardzo nierozsądną decyzję nic mi o tym nie mówiąc i w dodatku okłamując mnie.
-Błagam wybacz mi, nie chcę Cie stracić.
-Wybaczę. Pod jednym warunkiem.
-Jakim ?- zapytałam
-Że już nigdy więcej nie okłamiesz mnie. Rozumiem, że chciałaś uratować przyjaciela. Sam bym pewnie nie postąpił inaczej. Zabolało mnie to, że nie powiedziałaś mi o tym, gdzie i po co jesteś. Mamy niedługo wziąć ślub, a okazuje się, że nie jesteś wobec mnie szczera ?
-Mogę Cię o coś zapytać ?
-Zawsze.
-Kim była ta dziewczyna z którą Cię widziałam, zanim.. no zanim zemdlałam ?
-A Natasza... To chrześnica ojca.- odpowiedział chociaż w jego głosie dało się wyczuć nutę zakłopotania- A teraz pozwól, że przedstawię Ci plan dzisiejszego dnia.
-Zamieniam się w słuch- powiedziałam z uśmiechem i wtuliłam się w Vladiego
-To po pierwsze, zajrzysz do swojego gabinetu, bo tato zostawił Ci jakąś ważną informację. Nie wiem dokładnie jaką, nie pozwolił zaglądać mi do Twojego pomieszczenia. Potem zjesz śniadanie, bo musisz nabrać teraz sił po operacji. Następnie pojedziemy zamówić zaproszenia ślubne, a na koniec czeka Cię spotkanie z pewną grupą samych przystojniaczków- zaśmiał się
-I kiedy Ty to tak wszystko wymyśliłeś ?- zapytałam zaskoczona
-Czekając aż moja piękna narzeczona się obudzi.
Zaśmiałam się. Ten facet potrafi mną zakręcić. Ale i tak go kocham. Chociaż miewam wątpliwości czy to właśnie dobry wybór, planując z nim wspólną przyszłość.
Oboje wstaliśmy z łóżka i wyszliśmy na schody. Nagle Vladimir mnie złapał i zaczął znosić po schodach.
-Vladmir ! Wariacie, puść mnie.- mówiłam
-Nie ma mowy. Musisz teraz dużo odpoczywać.
-Aha czyli rozumiem, że myć samej też mi się nie wolno ?- przekomarzałam się
-No pewnie, że nie. Już ja się tobą tam zajmę. Jestem do usług przez 24 godziny.
-Boże, co ja robię. Żyję pod jednym dachem ze zboczeńcem !- westchnęłam z rozbawieniem
-I tak mnie kochasz
-Oczywiście- powiedziałam i pocałowałam go
Vladmir oddalił się do kuchni a ja weszłam do swojego gabinetu. Nic się w nim nie zmieniło od czasu mojego wyjazdu. No oprócz ilości korespondencji leżącej na biurku. Nie było czasu czytać każdej wiec przejrzałam tylko od kogo są. Przyjaciele, zaproszenia od hoteli i ośrodków wypoczynkowych. Jedna koperta zdecydowanie przykuła moją uwagę. Dostałam ją od samego prezesa FIS'u. Delikatnie otworzyłam kopertę w obawie, że naruszę jej zawartość.
-Tak !- krzyknęłam w myślach
FIS rozpatrzył pozytywnie moja prośbę o przyjęcie wszystkich zawodników na inauguracyjny konkurs Letniej Grand Prix. To duży krok dla naszej ekipy. mam nadzieję, że chłopaki się ucieszą. Vladimirowi na razie nie będę nic mówić. Dowie się wraz z całą ekipą.
Schowałam list do szuflady i poszłam do kuchni pomóc Vladiemu.
-----------------------------
Tosty francuskie z dżemem malinowym . Mmm, pycha ! Po skończonym śniadaniu, wróciłam do gabinetu i zabrałam materiały na dzisiaj i pojechaliśmy do centrum.
Gdy wysiedliśmy przed centrum handlowym nastąpiło oberwanie chmury. Na szczęście nie zmokliśmy mocno. Vladimir złapał mnie za rękę i zaprowadził mnie do salonu z dodatkami ślubnymi.
-Dzień Dobry. My byliśmy umówieni na wybranie wzoru zaproszeń ślubnych.- powiedział Vladimir
-Jak nazwisko ?- zapytała ekspedientka
-Zografski
- Ach, tak oczywiście. Już podaję album.- odpowiedziała z uśmiechem ekspedientka
Po chwili oboje oglądaliśmy razem tysiące wzorów zaproszeń. Każde było piękne, ale urzekło nas jedno( klik)
-Bardzo dobry wybór- oznajmiła ekspedientka- Teraz będą mi potrzebne jeszcze dane. Jak Pani się nazywa ?- zwróciła się do mnie
-Julita Leśniewska
-Pana imię i nazwisko znam. - powiedziała do Vladimira- Jaka data ślubu ?
-27 listopad 2013 roku .- odrzekł Vladimir
Nawet pojęcia nie miałam, że już załatwił nawet datę.
-Miejsce ślubu ?- zapytała
-Kościół Hofkirche przy Universitatstr. 2
Tak, o tym też nie miałam pojęcia. I kto tu komu nie mówi prawdy- pomyślałam
- I ostatnia sprawa. Ile zaproszeń Państwo potrzebują ?- zapytała
-Julita, czy wiesz już tak mniej więcej ?- zapytał mnie Vladimir
-Jeśli policzyć naszych znajomych ze świata skoków plus znajomi i Twoja liczna rodzinka, to gdzieś tak wyjdzie z 350 osób- odrzekłam
-Dziękuję bardzo za zamówienie. Zaproszenia będą do odebrania w poniedziałek za 2 tygodnie. Wtedy uregulujemy się finansowo.
-Dobrze, dziękujemy.
-Do widzenia- odpowiedzieliśmy razem
-Do zobaczenia- odpowiedziała nam z uśmiechem ekspedientka
Z zaproszeniami załatwione teraz pora na zajęcia z chłopakami. Długo niestety nie będę mogła poprowadzić tych zajęć, ponieważ nie czułam się najlepiej.
-Po odebraniu zaproszeń, zajmiemy się zamówieniem sali i tymi innymi detalami. Tylko tymi detalami ty się zajmiesz bo ja tego nie zniosę- odpowiedział Vladimir
-Tak samo jak wybór sukni dla mnie- zaśmiałam się
-O to to już załatwisz z moją mamą.
-----------------------------------
Wszyscy już na nas czekali w sali, wraz z Panem Emilem.
-No nareszcie. Tęskniliśmy Julito- odrzekł
-Ja także. Chciałabym was ogromnie przeprosić za to, że wyjechałam tak bez słowa wyjaśnienia. Poddałam się niewielkiej operacji, ale jest już wszystko w porządku i powoli wracam do pełni zdrowia, chociaż jeszcze przez pewien czas zajęcia nie będą takie jak być powinny. Będą za to znacznie krótsze. A podczas dzisiejszych zajęć chciałabym abyście wypełnili testy, które przywiozłam ze sobą. Są one mi bardzo potrzebę, ponieważ chciałabym poznać wasze mocne i słabe strony, by wiedzieć nad czym pracować. Mam również dla was bardzo dużą niespodziankę, ale to już po rozwiązaniu testów.- powiedziałam po czym przystąpiłam do rozdawania testów. Po minach chłopaków widać było, że ucieszyli się, że do nich wróciłam.
-----------------
Po 15 minutach, testy z powrotem znalazły się u mnie, a ja mogłam wreszcie wyjawić chłopakom tajemnicę.
-Jaka to niespodzianka ? Powiesz nam ?- zapytał zniecierpliwiony Bogomil
-A więc, dzisiaj dostałam oficjalne pismo z FIS'u i wy wszyscy dostaliście zgodę na wystąpienie w inauguracyjnym konkursie Letniej Grand Prix- oznajmiłam z uśmiechem
Po sali przeszedł gromki okrzyk zadowolenia, a Pan Emil mrugnął do mnie porozumiewawczo.
-I to by było Panowie tyle na dzisiaj. Możecie się rozejść, za to jutro nie będzie tak przyjemnie, bo połączę wam zajęcia psychologiczne z fizycznymi.
Wszyscy wyszli z sali, zabrałam testy i my też wyszliśmy. To znaczy ja, Vladimir, Martin i Pan Emil. Przed budynkiem Martin powiedział:
-Nie rób nam więcej takich ucieczek.
-Nie będę- obiecałam
I rozeszliśmy się każdy do swojego samochodu. Przed samochodem Vladimir przystanął i powiedział:
-Jesteś niesamowita.
Nie odpowiedziałam nic, tylko złożyłam na jego ustach długi i namiętny pocałunek.
_________________________________________________________
Zgodnie z obietnicą przyszły odcinek będzie pisany oczami Matta. Wiecie co ? Zrobiło mi się znowu zbyt słodko, więc ostatnio postanowiłam, że uśmiercę jakiegoś bohatera. Nie zdecydowałam kto to będzie, ale na pewno nie Julita :D
Odcinek postarałam się napisać najszybciej jak się da, ale niestety nie jest to tak szybko jakby niektórzy oczekiwali. Muszę przez najbliższe 4 tygodnie dużo leżeć. Jedynym plusem jest to, że zamiast gipsu noszę ortezę ortopedyczną( taka lżejsza wersja gipsu).
See you soon, kochani :* Jeśli czytacie, zostawcie komentarz :)
niedziela, 23 czerwca 2013
Rozdział XVIII .
Co chciał ? Nie wiem. Idąc niespiesznie do gabinetu lekarza obawiałam się najgorszego.Tylko o kogo chodzi ? O mnie czy o Matta ?
-Proszę usiąść- powiedział lekarz
-Czy coś się stało ?- zapytałam siadając nerwowo
-W pewnym sensie- odpowiedział tajemniczo- Chodzi o Pani przyjaciela. Jego organizm zaakceptował przeszczep. Jednak będzie musiał pozostać jeszcze 2 tygodnie w szpitalu. I tutaj mamy pewien mały problem. Pan Rowley nawet nie chce słyszeć o tym. Upiera się i twierdzi, że musi jak najszybciej wrócić do skoków.
-Ale z tego co się orientuję, najwcześniej może wrócić do skakania za pół roku jeżeli w ogóle.- odparłam
-Dokładnie. Mam do Pani ogromną prośbę. Porozmawiałaby z nim Pani ? Zauważyłem, że liczy się on z Pani zdaniem, wydaje się nawet być radośniejszy, a to bardzo ważne przy regeneracji .
-Oczywiście, że z nim porozmawiam. Jeszcze dzisiaj wyrazi zgodę na pozostanie w szpitalu i poddaniu się kompleksowemu leczeniu pooperacyjnego. Jego psychika jest w tej chwili chwiejna, więc proszę nie zważać na jego różne słowa, ponieważ czasami może być ich nie świadomy. Matt jest typem człowieka, który jak powie coś źle nie będzie chciał się przyznać do popełnionego błędu.
-A skąd ma Pani tak duże pojęcie o psychologii ?- zapytał zaskoczony
-Właśnie ukończyłam studia psychologiczne i obecnie jestem psychologiem bułgarskiej kadry skoczków narciarskich- odparłam z dumą- A co ze mną ? Kiedy będę mogła opuścić szpital ?
-Byłbym zapomniał. Za godzinę przygotuję Pani wypis i wszystkie zalecenia, dotyczące przyszłego trybu życia. Wyrobi się Pani z rozmową ?- zapytał
-Oczywiście- powiedziałam zadowolona i wyszłam z jego gabinetu.
Teraz czeka mnie nie lada wyzwanie. Rozmowa z Mattem, nie będzie teraz należała do łatwych. Dobrze wiem, jak reaguje gdy mu się coś zakazuje. Zupełnie jak małemu chłopcu. Ale taka natura.
-O widzę, że wróciłaś. I jak rozmowa z lekarzem ?- zapytał Matt
-Zaraz Ci się oberwie- powiedziałam
-A za co ?- zapytał
-Za to, że jesteś tak uparty, że nie widzisz świata po za skokami, że życie nie jest tak ważne a nawet ważniejsze jak skoki.
-To nie jest tak jak myślisz. Nie chcę tu siedzieć i tkwić bez sensu. Mógłbym już trenować. Czuję się doskonale.
-Posłuchaj, jeżeli moja zdanie choć odrobinę się dla Ciebie liczy, to tu zostań. Nie po to uratowałam Ci życie, po to żebyś je zaraz zniszczył. Proszę zostań.
-Dobrze, ale pod jednym warunkiem.
-Jakim ?
-Jeśli Ci nie wyjdzie z jakichkolwiek przyczyn z Vladimirem, to zostaniesz wtedy moją żoną ?
Marzyciel.
-Dobrze- odpowiedziałam nieco rozbawiona.
-A teraz powiedz mi Julita jak z Tobą ? Kiedy Cię wypiszą ?- zapytał
-Za chwilę dostanę wypis i wylecę.
-Tak szybko ?- zapytał a na jego twarzy malował się smutek
-Muszę. Dobrze wiesz, że w tej chwili przebywam w kraju nielegalnie.
Pożegnaliśmy się i wyszłam. Zza szyby widziałam jeszcze przez chwilę Matta. Jak to jest, patrząc na osobę której niedawno się uratowało życie ? Jest zupełnie inaczej niż przedtem. Teraz łączy mnie z nim jakaś silniejsza więź niż dotychczas. Nie chodzi tu o miłość. A może ? Cieszę się, że jest przy mnie. Może nie dosłownie ale jest.
"Potrafimy kochać i marzyć
Dlatego wszyscy jesteśmy zwycięzcami..."
Właśnie wyszłam z taksówki i skierowałam się do hali przylotów. Za kilkanaście godzin z powrotem będę w domu. O Matta teraz się nie martwiłam. Da sobie radę. Bardziej obawiałam się Vladimira ze względu na jego wybuchowy charakter. Nie wiem jak zareaguje na to, że oddałam nerkę własnemu przyjacielowi. W pracy być może zrozumieją, że opuściłam parę zajęć z chłopakami. Oni są dobrzy, tylko trochę zagubieni. Ktoś musi ich nakierować na prostą. Wtedy zaczną osiągać sukcesy, o podium nie myślę, bo wiem, że z takimi zawodnikami jak Gregor Schlierenzauer czy Anders Bardal wygranie graniczy z cudem.
-----------------------------------------------
Już w domu. Nie dosłownie, ale jestem już w Innsbrucku. Pogoda była znakomita, dlatego postanowiłam, że nie będę nikogo z domowników prosić o przyjazd po mnie. Postanowiłam udać się autobusem.
Jadąc przez miasto, dopiero uświadomiłam sobie, że miałam cały czas wyłączony telefon ! Natychmiast go włączyłam i po chwili zaczęłam czytać setki smsów. Zmierzając już ku domowi, byłam zagłębiona w lekturze tych smsów. Najwięcej od Vladimira, ale tego akurat mogłam się spodziewać.Były urocze. Ale ostatnie dwa przeszły wszelkie granice. Trafnie dobierał słownictwo, które tak mocno bolało.
Schowałam telefon do torebki. Byłam przed domem. Zauważyłam Vladimira czule obejmującego jakąś dziewczynę.
A więc tak ?!
Nie miałam siły krzyczeć, nie miałam siły podejść. Robiło się duszno, zrobiło mi się ciemno przed oczami.
Reszty nie pamiętam.
_________________________________________________________________________
KONIEC :D
Myślałam, że będzie wcześniej, ale niestety w poniedziałek uległam wypadkowi i nie mogłam przebywać tak często przed komputerem.
Nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział, ponieważ jutro najprawdopodobniej będę miała założony gips.
A co do kolejnego rozdziału to jeszcze jeden będzie pisany oczami Julity, zaś po tym czyli rozdział XX, będzie pisany oczami Matta : 3
-Proszę usiąść- powiedział lekarz
-Czy coś się stało ?- zapytałam siadając nerwowo
-W pewnym sensie- odpowiedział tajemniczo- Chodzi o Pani przyjaciela. Jego organizm zaakceptował przeszczep. Jednak będzie musiał pozostać jeszcze 2 tygodnie w szpitalu. I tutaj mamy pewien mały problem. Pan Rowley nawet nie chce słyszeć o tym. Upiera się i twierdzi, że musi jak najszybciej wrócić do skoków.
-Ale z tego co się orientuję, najwcześniej może wrócić do skakania za pół roku jeżeli w ogóle.- odparłam
-Dokładnie. Mam do Pani ogromną prośbę. Porozmawiałaby z nim Pani ? Zauważyłem, że liczy się on z Pani zdaniem, wydaje się nawet być radośniejszy, a to bardzo ważne przy regeneracji .
-Oczywiście, że z nim porozmawiam. Jeszcze dzisiaj wyrazi zgodę na pozostanie w szpitalu i poddaniu się kompleksowemu leczeniu pooperacyjnego. Jego psychika jest w tej chwili chwiejna, więc proszę nie zważać na jego różne słowa, ponieważ czasami może być ich nie świadomy. Matt jest typem człowieka, który jak powie coś źle nie będzie chciał się przyznać do popełnionego błędu.
-A skąd ma Pani tak duże pojęcie o psychologii ?- zapytał zaskoczony
-Właśnie ukończyłam studia psychologiczne i obecnie jestem psychologiem bułgarskiej kadry skoczków narciarskich- odparłam z dumą- A co ze mną ? Kiedy będę mogła opuścić szpital ?
-Byłbym zapomniał. Za godzinę przygotuję Pani wypis i wszystkie zalecenia, dotyczące przyszłego trybu życia. Wyrobi się Pani z rozmową ?- zapytał
-Oczywiście- powiedziałam zadowolona i wyszłam z jego gabinetu.
Teraz czeka mnie nie lada wyzwanie. Rozmowa z Mattem, nie będzie teraz należała do łatwych. Dobrze wiem, jak reaguje gdy mu się coś zakazuje. Zupełnie jak małemu chłopcu. Ale taka natura.
-O widzę, że wróciłaś. I jak rozmowa z lekarzem ?- zapytał Matt
-Zaraz Ci się oberwie- powiedziałam
-A za co ?- zapytał
-Za to, że jesteś tak uparty, że nie widzisz świata po za skokami, że życie nie jest tak ważne a nawet ważniejsze jak skoki.
-To nie jest tak jak myślisz. Nie chcę tu siedzieć i tkwić bez sensu. Mógłbym już trenować. Czuję się doskonale.
-Posłuchaj, jeżeli moja zdanie choć odrobinę się dla Ciebie liczy, to tu zostań. Nie po to uratowałam Ci życie, po to żebyś je zaraz zniszczył. Proszę zostań.
-Dobrze, ale pod jednym warunkiem.
-Jakim ?
-Jeśli Ci nie wyjdzie z jakichkolwiek przyczyn z Vladimirem, to zostaniesz wtedy moją żoną ?
Marzyciel.
-Dobrze- odpowiedziałam nieco rozbawiona.
-A teraz powiedz mi Julita jak z Tobą ? Kiedy Cię wypiszą ?- zapytał
-Za chwilę dostanę wypis i wylecę.
-Tak szybko ?- zapytał a na jego twarzy malował się smutek
-Muszę. Dobrze wiesz, że w tej chwili przebywam w kraju nielegalnie.
Pożegnaliśmy się i wyszłam. Zza szyby widziałam jeszcze przez chwilę Matta. Jak to jest, patrząc na osobę której niedawno się uratowało życie ? Jest zupełnie inaczej niż przedtem. Teraz łączy mnie z nim jakaś silniejsza więź niż dotychczas. Nie chodzi tu o miłość. A może ? Cieszę się, że jest przy mnie. Może nie dosłownie ale jest.
"Potrafimy kochać i marzyć
Dlatego wszyscy jesteśmy zwycięzcami..."
Właśnie wyszłam z taksówki i skierowałam się do hali przylotów. Za kilkanaście godzin z powrotem będę w domu. O Matta teraz się nie martwiłam. Da sobie radę. Bardziej obawiałam się Vladimira ze względu na jego wybuchowy charakter. Nie wiem jak zareaguje na to, że oddałam nerkę własnemu przyjacielowi. W pracy być może zrozumieją, że opuściłam parę zajęć z chłopakami. Oni są dobrzy, tylko trochę zagubieni. Ktoś musi ich nakierować na prostą. Wtedy zaczną osiągać sukcesy, o podium nie myślę, bo wiem, że z takimi zawodnikami jak Gregor Schlierenzauer czy Anders Bardal wygranie graniczy z cudem.
-----------------------------------------------
Już w domu. Nie dosłownie, ale jestem już w Innsbrucku. Pogoda była znakomita, dlatego postanowiłam, że nie będę nikogo z domowników prosić o przyjazd po mnie. Postanowiłam udać się autobusem.
Jadąc przez miasto, dopiero uświadomiłam sobie, że miałam cały czas wyłączony telefon ! Natychmiast go włączyłam i po chwili zaczęłam czytać setki smsów. Zmierzając już ku domowi, byłam zagłębiona w lekturze tych smsów. Najwięcej od Vladimira, ale tego akurat mogłam się spodziewać.Były urocze. Ale ostatnie dwa przeszły wszelkie granice. Trafnie dobierał słownictwo, które tak mocno bolało.
Schowałam telefon do torebki. Byłam przed domem. Zauważyłam Vladimira czule obejmującego jakąś dziewczynę.
A więc tak ?!
Nie miałam siły krzyczeć, nie miałam siły podejść. Robiło się duszno, zrobiło mi się ciemno przed oczami.
Reszty nie pamiętam.
_________________________________________________________________________
KONIEC :D
Myślałam, że będzie wcześniej, ale niestety w poniedziałek uległam wypadkowi i nie mogłam przebywać tak często przed komputerem.
Nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział, ponieważ jutro najprawdopodobniej będę miała założony gips.
A co do kolejnego rozdziału to jeszcze jeden będzie pisany oczami Julity, zaś po tym czyli rozdział XX, będzie pisany oczami Matta : 3
niedziela, 16 czerwca 2013
Rozdział XVII .
Wybaczcie, że nie jest taki długi jak poprzednie, ale po prostu nie dam rady chwilowo .
Z dedykacją dla Sandry K.
Z dedykacją dla Sandry K.
_____________________________
2 dni później
Już nie mogę się doczekać ! Za kilka minut zobaczę się z Mattem. Od czasu operacji nie rozmawiałam z Vladimirem, ale to nie miało dla mnie najmniejszego znaczenia. Chcę teraz porozmawiać z Mattem. Nie wiem czy będzie to miła rozmowa czy nie, ale muszę sobie wszystko z nim wyjaśnić. Nie, nie muszę, ale chcę. Zawsze był dla mnie ważny, ale teraz jakaś wewnętrzna siła przyciąga mnie do jego osoby jeszcze bardziej.
Stojąc przed drzwiami do sali w której leżał, policzyłam spokojnie do 10 i głęboko westchnęłam. Co ma być to będzie. Wchodzę. Leżał podpięty do tej aparatury i spał. Usiadłam na krześle biorąc delikatnie go za rękę, byleby go nie zbudzić. Ile bym dała, żeby wyszedł z tego wszystko, żeby jego organizm przyjął przeszczep, żeby między nami było jak dawniej. Gdybym miała możliwość cofnięcia się w czasie i gdybym miała tą pewność, że mój wyjazd niczego by nie zmienił to bym nie wyjechała.
Poczułam, że Matt delikatnie gładzi mnie po policzku. Szybko podniosłam głowę i spojrzałam na niego.
-Boże, jak dobrze, że żyjesz- wyszeptałam
Uśmiechnął się, lecz nic nie powiedział. Tylko się patrzył na moją sylwetkę. Po wyrazie jego twarzy ciężko było rozpoznać, czy budzi się w nim gniew, litość, współczucie, skrucha a może radość ?
-Matt, posłuchaj jeśli masz do mnie pretensje, że przyleciałam teraz to naprawdę bardzo mi przykro. A Może jesteś zły, że w ogóle o tym wiem ? Jeśli cokolwiek jest nie tak, jeśli nie chcesz mnie z jakichkolwiek względów znać, spokojnie zrozumiem. Ale będę szczęśliwa, że mogłam uratować Ci życie, kosztem własnego.- powiedziałam
Po jego policzkach z wolna zaczęły spływać łzy.
-To głupie by facet płakał, ale ja nie wiem co powiedzieć- odpowiedział
-Wystarczy, że już więcej takiej głupoty nie popełnisz- powiedziałam z poważną miną
Po chwili powiedział:
-Chyba już wiem co chciałbym Ci powiedzieć- zaczął nieśmiało
-Tak ?- zapytałam zaskoczona
-Kocham Cię. Kocham, rozumiesz ? Bez względu na to czy jesteś z Vladimirem, czy bez niego i tak będę Cię kochał. Zawsze będę na Ciebie czekał. Czy Ci się to podoba czy nie.- powiedział,po czym zamknął oczy, by nie rozpłakać się jak małe dziecko
Po paru chwilach podniósł się i pocałował mnie. Tym razem nie stawiałam żadnego oporu. Niech ma być co będzie.
-Mam pewien plan. I masz się zgodzić. Po wyjściu ze szpitala polecisz ze mną. Musisz odpoczywać, a tam będzie idealnie. Pamiętasz jak było jak byliśmy małymi dziećmi ?-zapytałam
-Nie pojadę. Nie mogę. Nie chcę żeby Ciebie i Vladmira coś poróżniło przeze mnie. Jesteś z nim szczęśliwa, niedługo weźmiesz z nim ślub. Nie będę wcinał się w wasze życie.
Wiedziałam, że nie dam rady z nim walczyć.
-No dobrze. Ale musimy się częściej odwiedzać.
-Z tym to akurat się zgodzę.
Teraz już wiem dlaczego Matt ostatnio zachowywał się tak a nie inaczej. Po prostu był zazdrosny.
Gdy tak siedziałam na krześle i trzymałam Matta za rękę, weszła pielęgniarka.
-A Pani co tu robi ? Tu nie można od tak sobie wchodzić. Kim w ogóle Pani jest ?- zapytała wyraźnie niezadowolona moją obecnością.
Wysoka, czarnowłosa dziewczyna o filigranowej budowie spiorunowała mnie wzrokiem. Czyżby Matt wpadł jej w oko ? Ale tymi swoimi pytaniami wypowiedzianymi z taką chamskością wkurzyła mnie wybitnie. Ciężko zapytać grzeczniej ?
-Jak widać siedzę i doskonale wiem, że nie można tu sobie od tak przebywać, ale dostałam zgodę od lekarza prowadzącego.
-A ja Pani mówię, żeby Pani opuściła salę.
-Ponieważ?
-Bo ja tak chcę.
-Jeśli nie przyszła Pani podać leków, albo jakiś zastrzyk, nie ma Pani prawa wyrzucać mnie stąd.
-Nie Pani interes po co ja tu przyszłam
-No raczej trochę mój.
-No raczej nie i natychmiast proszę stąd wyjść bo wezwę ochronę.
-Bezczelna wariatka- mruknęłam
Po naszej wymianie zdań do sali wszedł lekarz.
-Pani Julito, zapraszam do mnie do gabinetu. Chciałbym z Panią porozmawiać.
Odchodząc posłusznie za lekarzem, przystanęłam przy pielęgniarce i powiedziałam:
-Nie uda Ci się wywłoko. Jestem jego narzeczoną- skłamałam po czym demonstracyjnie pomachałam jej dłonią z pierścionkiem zaręczynowym.
Wściekła zabrała się i wyszła z sali. Spojrzałam na Matta, który tylko się śmiał z całej tej sytuacji.
Mi raczej nie było do śmiechu. Nie tylko przez tą głupkowatą pielęgniarkę, ale przez poważny ton lekarza, jakim oznajmił mi, że musimy porozmawiać.
___________________________________________________________
THE END and to be continued- znowu ; D
Teraz powinnam zaglądać tu częściej, bo już niedługo wystawienie ocen : P
Pomimo, że upały i tak będę się mobilizować jak tylko się da by przedstawiać wam kolejne losy Julity. Te dobre jak i te złe. Plan już mam, chyba, że macie jakieś pomysł jak jeszcze można by tu bardziej ubarwić życie bohaterów ? Piszcie ; ))
Poczułam, że Matt delikatnie gładzi mnie po policzku. Szybko podniosłam głowę i spojrzałam na niego.
-Boże, jak dobrze, że żyjesz- wyszeptałam
Uśmiechnął się, lecz nic nie powiedział. Tylko się patrzył na moją sylwetkę. Po wyrazie jego twarzy ciężko było rozpoznać, czy budzi się w nim gniew, litość, współczucie, skrucha a może radość ?
-Matt, posłuchaj jeśli masz do mnie pretensje, że przyleciałam teraz to naprawdę bardzo mi przykro. A Może jesteś zły, że w ogóle o tym wiem ? Jeśli cokolwiek jest nie tak, jeśli nie chcesz mnie z jakichkolwiek względów znać, spokojnie zrozumiem. Ale będę szczęśliwa, że mogłam uratować Ci życie, kosztem własnego.- powiedziałam
Po jego policzkach z wolna zaczęły spływać łzy.
-To głupie by facet płakał, ale ja nie wiem co powiedzieć- odpowiedział
-Wystarczy, że już więcej takiej głupoty nie popełnisz- powiedziałam z poważną miną
Po chwili powiedział:
-Chyba już wiem co chciałbym Ci powiedzieć- zaczął nieśmiało
-Tak ?- zapytałam zaskoczona
-Kocham Cię. Kocham, rozumiesz ? Bez względu na to czy jesteś z Vladimirem, czy bez niego i tak będę Cię kochał. Zawsze będę na Ciebie czekał. Czy Ci się to podoba czy nie.- powiedział,po czym zamknął oczy, by nie rozpłakać się jak małe dziecko
Po paru chwilach podniósł się i pocałował mnie. Tym razem nie stawiałam żadnego oporu. Niech ma być co będzie.
-Mam pewien plan. I masz się zgodzić. Po wyjściu ze szpitala polecisz ze mną. Musisz odpoczywać, a tam będzie idealnie. Pamiętasz jak było jak byliśmy małymi dziećmi ?-zapytałam
-Nie pojadę. Nie mogę. Nie chcę żeby Ciebie i Vladmira coś poróżniło przeze mnie. Jesteś z nim szczęśliwa, niedługo weźmiesz z nim ślub. Nie będę wcinał się w wasze życie.
Wiedziałam, że nie dam rady z nim walczyć.
-No dobrze. Ale musimy się częściej odwiedzać.
-Z tym to akurat się zgodzę.
Teraz już wiem dlaczego Matt ostatnio zachowywał się tak a nie inaczej. Po prostu był zazdrosny.
Gdy tak siedziałam na krześle i trzymałam Matta za rękę, weszła pielęgniarka.
-A Pani co tu robi ? Tu nie można od tak sobie wchodzić. Kim w ogóle Pani jest ?- zapytała wyraźnie niezadowolona moją obecnością.
Wysoka, czarnowłosa dziewczyna o filigranowej budowie spiorunowała mnie wzrokiem. Czyżby Matt wpadł jej w oko ? Ale tymi swoimi pytaniami wypowiedzianymi z taką chamskością wkurzyła mnie wybitnie. Ciężko zapytać grzeczniej ?
-Jak widać siedzę i doskonale wiem, że nie można tu sobie od tak przebywać, ale dostałam zgodę od lekarza prowadzącego.
-A ja Pani mówię, żeby Pani opuściła salę.
-Ponieważ?
-Bo ja tak chcę.
-Jeśli nie przyszła Pani podać leków, albo jakiś zastrzyk, nie ma Pani prawa wyrzucać mnie stąd.
-Nie Pani interes po co ja tu przyszłam
-No raczej trochę mój.
-No raczej nie i natychmiast proszę stąd wyjść bo wezwę ochronę.
-Bezczelna wariatka- mruknęłam
Po naszej wymianie zdań do sali wszedł lekarz.
-Pani Julito, zapraszam do mnie do gabinetu. Chciałbym z Panią porozmawiać.
Odchodząc posłusznie za lekarzem, przystanęłam przy pielęgniarce i powiedziałam:
-Nie uda Ci się wywłoko. Jestem jego narzeczoną- skłamałam po czym demonstracyjnie pomachałam jej dłonią z pierścionkiem zaręczynowym.
Wściekła zabrała się i wyszła z sali. Spojrzałam na Matta, który tylko się śmiał z całej tej sytuacji.
Mi raczej nie było do śmiechu. Nie tylko przez tą głupkowatą pielęgniarkę, ale przez poważny ton lekarza, jakim oznajmił mi, że musimy porozmawiać.
___________________________________________________________
THE END and to be continued- znowu ; D
Teraz powinnam zaglądać tu częściej, bo już niedługo wystawienie ocen : P
Pomimo, że upały i tak będę się mobilizować jak tylko się da by przedstawiać wam kolejne losy Julity. Te dobre jak i te złe. Plan już mam, chyba, że macie jakieś pomysł jak jeszcze można by tu bardziej ubarwić życie bohaterów ? Piszcie ; ))
sobota, 1 czerwca 2013
Rozdział XVI .
Liczba odwiedzających przekroczyła 2000 . Dziękuję :)
_______________________________________
Nie zastanawiając się ani chwili, wybiegłam z budynku, najszybciej jak się dało. Złapałam pierwszą wolną taksówkę.
-Proszę na lotnisko. Jak najszybciej.- powiedziałam
Kierowca spojrzał na mnie i nic nie mówiąc odpalił silnik. Po chwili znaleźliśmy się już przy lotnisku. Zapłaciłam i jak najszybciej pobiegłam zakupić bilet. Cena nie grała roli. Najważniejsze było jak najszybciej znaleźć się przy Macie, przy moim kochanym Macie.
Lot zaplanowany na godzinę 16:20. Szczerze to wolałam żeby był już. Nie miałam kompletnie siły i ochoty czekać tych 20 minut. Tych cholernych 20 minut, które ciągnęły się w nieskończoność.
Odprawa przeszła wyjątkowo bez żadnych komplikacji, także już po 10 minutach byłam na płycie głównej lotniska. Szybko wsiadłam do samolotu, którym zaraz miałam lecieć do Scherbrook.
-----------------------
Godzina 17:00
Od 30 minut byliśmy już w locie. Lot miał jeszcze potrwać 5 godzin. Wyjątkowo przyspieszony, ale właśnie o to mi chodziło. Zrobię wszystko żeby uratować jego życie.
Obok mnie nikt nie siedział, więc nawet nikt się nie zainteresował, że cały czas płaczę. Każda minuta była ważna, a lot ciągnął się w nieskończoność. Od czasu do czasu powieki zaczęły mi opadać. Zasnęłam. Śniło mi się, że Matt umiera na moich oczach.Obudziłam się bardzo wystraszona. Na szczęście to był tylko zły sen.
-Prosimy zapiąć pasy. Podchodzimy do lądowania.- powiedziała stewardessa
No nareszcie ! Przeprawa przez całe lotnisko powinna zająć mi tylko chwilę- przecież miałam tylko torebkę z najpotrzebniejszymi rzeczami.
Byłam totalnie roztrzęsiona tym co stało się w ostatnim czasie. Zależało mi na Macie, tylko teraz kompletnie pogubiłam się czy jako na przyjacielu czy kimś więcej. Z dnia na dzień myślałam o nim coraz więcej. Mieszane uczucia, ale jednak nadal potrafię wybaczyć mu wszystko. Nawet to jakim okazał się ostatnio egoistą. Pędząc przez całą halę przylotów dostałam się jak najszybciej do wyjścia. Podbiegłam na postój taksówek i poleciłam kierowcy jechać jak najszybciej do szpitala, ponieważ to sprawa życia i śmierci.
Nie liczyło się teraz dla mnie to co powiedzą w pracy, co powie Vladimir, że tak nagle zniknęłam, wszystko co teraz było moim światem to to żeby Matt przeżył. W trakcie jazdy postanowiłam włączyć telefon, aby napisać do Vladiego, że u mnie wszystko OK. Spojrzałam na wyświetlacz- kilkanaście nieodebranych połączeń od Vladimira, Martina, i Pana Emila, kilka smsów, a wśród nich błagania o powrót. Nawet jeden sms od Bogomila:
Przepraszam za to na zajęciach.
Proszę wróć,
Bogomil
Teraz nie było odwrotu, zresztą nawet nie wróciłabym chociażby nie wiem jak mnie błagali. Musze się dowiedzieć o stanie zdrowia Matta. Gdy dojechaliśmy ze szpitala, zapłaciłam kierowcy i szybko wybiegłam z taksówki nie czekając na resztę. Doskonale wiedziałam jak kierować się po tym szpitalu, ponieważ odbywałam w trakcie studiów tutaj praktyki.
Podeszłam do recepcji, by dowiedzieć się na którym oddziale leży Matt.
-W czym mogę pomóc ?- odezwała się rudowłosa recepcjonistka
-Chce się dowiedzieć, na którym oddziale leży Matthew Rowley. Przywieźli go tutaj kilka godzin temu.- wytłumaczyłam
-A Pani jest kimś z rodziny ?- zapytała
-Yhm, tak jestem- skłamałam
-W takim razie proszę udać się na OIOM główny. Pan Rowley w tej chwili czeka na operację, dlatego nie jest przydzielony do żadnego z oddziałów.- powiedziała
-A gdzie znajdę lekarza prowadzącego ?- zapytałam odchodząc
-Pewnie przy nim. Jest nie za ciekawie z chłopakiem. Biedak.- powiedziała
Bez problemu dotarłam do sali. Wejścia pilnowała pielęgniarka.
-A Pani tu do kogo ?- zapytała
-Ja do Pana Rowleya- odpowiedziałam grzecznie
-Ale tu nie można wchodzić- powiedziała
-Wiem, ale lekarz kazał mi tu przyjechać- wytłumaczyłam
-W takim razie proszę chwilę poczekać, Pan doktor zaraz do Pani wyjdzie- powiedziała po czym weszła na OIOM poinformować lekarza o moim pobycie
Chwil po tym wyszła do mnie i powiedziała:
-Doktor zaprasza do gabinetu. Ale najpierw proszę założyć fartuch ochronny.
Przy pomocy pielęgniarki szybko założyłam fartuch i weszłam na salę.
-Dziękuję za przybycie.- zaczął doktor
-Gdzie teraz jest Matt ? Jaki jest jego stan ?- zapytałam
-Pan Matthew jest teraz na tomografii komputerowej. Jego stan niestety pogarsza się. Z najnowszych badań wynikło, że jedna z jego nerek przestaje funkcjonować. Konieczny jest przeszczep, ale niestety nie mamy dawcy.- wyjaśnił
-Weźcie ode mnie- wypaliłam bez zastanowienia
-Ale czy Pani jest tego pewna ?- zapytał
-Tak jestem. Jestem świadoma wszystkich konsekwencji.- odpowiedziałam
-W takim razie zaprowadzę Panią na wszystkie badania i jeżeli będą prawidłowe, wtedy będziemy operować.
-------------------------------------
Jestem już po wszystkich badaniach, dotyczących zakwalifikowania mnie jako dawczynię. Czekałam niecierpliwie na korytarzu. Niestety nie mogłam się zobaczyć z Mattem. W duchu miałam nadzieję, że uda mi się. Uda mi się uratować jego życie.
-Zapraszam panią do siebie- powiedział doktor
Posłusznie poszłam za nim do gabinetu i usiadłam na fotel.
-I jak wyniki ?- zapytałam z nadzieją w głosie
-Jest Pani zakwalifikowana. Jeżeli nie rozmyśliła się Pani co do przeszczepu, proszę podpisać dokumenty i będziemy za chwilę operować.- odpowiedział
Podpisałam wszelkie dokumenty. Za chwilę będę na bloku operacyjnym. Wiedziałam dokładnie co może mnie czekać po operacji. Bardzo oszczędny tryb życia, zmiana diety. Wiedziałam także, że ciało Matta może odrzucić przeszczep. Przed wejściem na salę przedoperacyjną, wysłałam do Vladimira smsa by go uspokoić.
-----------------------------------
Godzina 23:40, sala pooperacyjna
Jestem już po przeszczepie. Matt z tego co się dowiedziałam też. Zobaczyć będę mogła go dopiero za 2 dni. Teraz muszę leżeć.
Z mojej torebki, telefon wydawał ciche wibracje. Sięgnęłam po nią delikatnie i wyjęłam telefon. Dzwonił Vladimir.
-Co Ty robisz ? Gdzie jesteś ? Kiedy wrócisz ?- zasypał mnie pytaniami
-Pojechałam do Francji na konsultacje. Nie martw się o mnie. Znajomi mnie poprosili o przysługę- kłamałam
-Ehh, no dobrze, dlaczego o tym wcześniej nie powiedziałaś ?- zapytał
-Nagła sytuacja- powiedziałam słabym głosem
-A kiedy wrócisz ?- zapytał
-Jakoś tak w przyszłym tygodniu, może za dwa. Przepraszam- powiedziałam
-Znajomi ważniejsi niż ja ? Wracaj jak najszybciej !- krzyknął
-Nie mogę. Przepraszam muszę już kończyć- okłamałam go
-Wariatka- wysyczał i wyłączył się
Głupio mi się zrobiło, gdy tak go bezczelnie okłamywałam. Nie zasłużył sobie na to, ale nie mogłam mu powiedzieć, że jestem po operacji i od dzisiaj żyję bez jednej nerki. Nie miałam siły już walczyć z natłokiem myśli, dlatego postanowiłam, że pójdę spać.
_______________________________________________________
Rozdział wyjątkowo długi, ale musiałam go przerwać ze względu iż ciągnąłby się jeszcze w nieskończoność : P
Następny nie wiem kiedy będzie, być może w przyszłym tygodniu ; )
Jak myślicie, co będzie dalej ? Czy Vladimir wybaczy kłamstwa Julicie ? Czy uda się Matta uratować ? Czy Julita i Matt w końcu porozmawiają ze sobą szczerze ?
_______________________________________
Nie zastanawiając się ani chwili, wybiegłam z budynku, najszybciej jak się dało. Złapałam pierwszą wolną taksówkę.
-Proszę na lotnisko. Jak najszybciej.- powiedziałam
Kierowca spojrzał na mnie i nic nie mówiąc odpalił silnik. Po chwili znaleźliśmy się już przy lotnisku. Zapłaciłam i jak najszybciej pobiegłam zakupić bilet. Cena nie grała roli. Najważniejsze było jak najszybciej znaleźć się przy Macie, przy moim kochanym Macie.
Lot zaplanowany na godzinę 16:20. Szczerze to wolałam żeby był już. Nie miałam kompletnie siły i ochoty czekać tych 20 minut. Tych cholernych 20 minut, które ciągnęły się w nieskończoność.
Odprawa przeszła wyjątkowo bez żadnych komplikacji, także już po 10 minutach byłam na płycie głównej lotniska. Szybko wsiadłam do samolotu, którym zaraz miałam lecieć do Scherbrook.
-----------------------
Godzina 17:00
Od 30 minut byliśmy już w locie. Lot miał jeszcze potrwać 5 godzin. Wyjątkowo przyspieszony, ale właśnie o to mi chodziło. Zrobię wszystko żeby uratować jego życie.
Obok mnie nikt nie siedział, więc nawet nikt się nie zainteresował, że cały czas płaczę. Każda minuta była ważna, a lot ciągnął się w nieskończoność. Od czasu do czasu powieki zaczęły mi opadać. Zasnęłam. Śniło mi się, że Matt umiera na moich oczach.Obudziłam się bardzo wystraszona. Na szczęście to był tylko zły sen.
-Prosimy zapiąć pasy. Podchodzimy do lądowania.- powiedziała stewardessa
No nareszcie ! Przeprawa przez całe lotnisko powinna zająć mi tylko chwilę- przecież miałam tylko torebkę z najpotrzebniejszymi rzeczami.
Byłam totalnie roztrzęsiona tym co stało się w ostatnim czasie. Zależało mi na Macie, tylko teraz kompletnie pogubiłam się czy jako na przyjacielu czy kimś więcej. Z dnia na dzień myślałam o nim coraz więcej. Mieszane uczucia, ale jednak nadal potrafię wybaczyć mu wszystko. Nawet to jakim okazał się ostatnio egoistą. Pędząc przez całą halę przylotów dostałam się jak najszybciej do wyjścia. Podbiegłam na postój taksówek i poleciłam kierowcy jechać jak najszybciej do szpitala, ponieważ to sprawa życia i śmierci.
Nie liczyło się teraz dla mnie to co powiedzą w pracy, co powie Vladimir, że tak nagle zniknęłam, wszystko co teraz było moim światem to to żeby Matt przeżył. W trakcie jazdy postanowiłam włączyć telefon, aby napisać do Vladiego, że u mnie wszystko OK. Spojrzałam na wyświetlacz- kilkanaście nieodebranych połączeń od Vladimira, Martina, i Pana Emila, kilka smsów, a wśród nich błagania o powrót. Nawet jeden sms od Bogomila:
Przepraszam za to na zajęciach.
Proszę wróć,
Bogomil
Teraz nie było odwrotu, zresztą nawet nie wróciłabym chociażby nie wiem jak mnie błagali. Musze się dowiedzieć o stanie zdrowia Matta. Gdy dojechaliśmy ze szpitala, zapłaciłam kierowcy i szybko wybiegłam z taksówki nie czekając na resztę. Doskonale wiedziałam jak kierować się po tym szpitalu, ponieważ odbywałam w trakcie studiów tutaj praktyki.
Podeszłam do recepcji, by dowiedzieć się na którym oddziale leży Matt.
-W czym mogę pomóc ?- odezwała się rudowłosa recepcjonistka
-Chce się dowiedzieć, na którym oddziale leży Matthew Rowley. Przywieźli go tutaj kilka godzin temu.- wytłumaczyłam
-A Pani jest kimś z rodziny ?- zapytała
-Yhm, tak jestem- skłamałam
-W takim razie proszę udać się na OIOM główny. Pan Rowley w tej chwili czeka na operację, dlatego nie jest przydzielony do żadnego z oddziałów.- powiedziała
-A gdzie znajdę lekarza prowadzącego ?- zapytałam odchodząc
-Pewnie przy nim. Jest nie za ciekawie z chłopakiem. Biedak.- powiedziała
Bez problemu dotarłam do sali. Wejścia pilnowała pielęgniarka.
-A Pani tu do kogo ?- zapytała
-Ja do Pana Rowleya- odpowiedziałam grzecznie
-Ale tu nie można wchodzić- powiedziała
-Wiem, ale lekarz kazał mi tu przyjechać- wytłumaczyłam
-W takim razie proszę chwilę poczekać, Pan doktor zaraz do Pani wyjdzie- powiedziała po czym weszła na OIOM poinformować lekarza o moim pobycie
Chwil po tym wyszła do mnie i powiedziała:
-Doktor zaprasza do gabinetu. Ale najpierw proszę założyć fartuch ochronny.
Przy pomocy pielęgniarki szybko założyłam fartuch i weszłam na salę.
-Dziękuję za przybycie.- zaczął doktor
-Gdzie teraz jest Matt ? Jaki jest jego stan ?- zapytałam
-Pan Matthew jest teraz na tomografii komputerowej. Jego stan niestety pogarsza się. Z najnowszych badań wynikło, że jedna z jego nerek przestaje funkcjonować. Konieczny jest przeszczep, ale niestety nie mamy dawcy.- wyjaśnił
-Weźcie ode mnie- wypaliłam bez zastanowienia
-Ale czy Pani jest tego pewna ?- zapytał
-Tak jestem. Jestem świadoma wszystkich konsekwencji.- odpowiedziałam
-W takim razie zaprowadzę Panią na wszystkie badania i jeżeli będą prawidłowe, wtedy będziemy operować.
-------------------------------------
Jestem już po wszystkich badaniach, dotyczących zakwalifikowania mnie jako dawczynię. Czekałam niecierpliwie na korytarzu. Niestety nie mogłam się zobaczyć z Mattem. W duchu miałam nadzieję, że uda mi się. Uda mi się uratować jego życie.
-Zapraszam panią do siebie- powiedział doktor
Posłusznie poszłam za nim do gabinetu i usiadłam na fotel.
-I jak wyniki ?- zapytałam z nadzieją w głosie
-Jest Pani zakwalifikowana. Jeżeli nie rozmyśliła się Pani co do przeszczepu, proszę podpisać dokumenty i będziemy za chwilę operować.- odpowiedział
Podpisałam wszelkie dokumenty. Za chwilę będę na bloku operacyjnym. Wiedziałam dokładnie co może mnie czekać po operacji. Bardzo oszczędny tryb życia, zmiana diety. Wiedziałam także, że ciało Matta może odrzucić przeszczep. Przed wejściem na salę przedoperacyjną, wysłałam do Vladimira smsa by go uspokoić.
-----------------------------------
Godzina 23:40, sala pooperacyjna
Jestem już po przeszczepie. Matt z tego co się dowiedziałam też. Zobaczyć będę mogła go dopiero za 2 dni. Teraz muszę leżeć.
Z mojej torebki, telefon wydawał ciche wibracje. Sięgnęłam po nią delikatnie i wyjęłam telefon. Dzwonił Vladimir.
-Co Ty robisz ? Gdzie jesteś ? Kiedy wrócisz ?- zasypał mnie pytaniami
-Pojechałam do Francji na konsultacje. Nie martw się o mnie. Znajomi mnie poprosili o przysługę- kłamałam
-Ehh, no dobrze, dlaczego o tym wcześniej nie powiedziałaś ?- zapytał
-Nagła sytuacja- powiedziałam słabym głosem
-A kiedy wrócisz ?- zapytał
-Jakoś tak w przyszłym tygodniu, może za dwa. Przepraszam- powiedziałam
-Znajomi ważniejsi niż ja ? Wracaj jak najszybciej !- krzyknął
-Nie mogę. Przepraszam muszę już kończyć- okłamałam go
-Wariatka- wysyczał i wyłączył się
Głupio mi się zrobiło, gdy tak go bezczelnie okłamywałam. Nie zasłużył sobie na to, ale nie mogłam mu powiedzieć, że jestem po operacji i od dzisiaj żyję bez jednej nerki. Nie miałam siły już walczyć z natłokiem myśli, dlatego postanowiłam, że pójdę spać.
_______________________________________________________
Rozdział wyjątkowo długi, ale musiałam go przerwać ze względu iż ciągnąłby się jeszcze w nieskończoność : P
Następny nie wiem kiedy będzie, być może w przyszłym tygodniu ; )
Jak myślicie, co będzie dalej ? Czy Vladimir wybaczy kłamstwa Julicie ? Czy uda się Matta uratować ? Czy Julita i Matt w końcu porozmawiają ze sobą szczerze ?
czwartek, 30 maja 2013
Rozdział XV .
Po nieprzespanej nocy byłam wściekła na Matta. Jak on tak mógł ?! Odkąd dowiedział się o tej przeprowadzce i potem o zaręczynach, przemienił się nie do poznania.
Wzięłam telefon do ręki, wybierając numer do Matta. Chciałabym sobie z nim coś wyjaśnić, a przede wszystkim dowiedzieć się czemu zachował się tak wczoraj. Rozumiem, być może zazdrość, ale chyba nie tylko o to chodziło. Czyżby się poczuł odrzucony ?
Niestety nie odbierał. Postanowiłam zadzwonić do Dustego. To z nim ostatnio najbardziej trzymał się.
-Słucham ?- zapytał zaspanym głosem
-Cześć, to ja Julita. Wiesz gdzie jest Matt ? Nie odbiera telefonów, a po wczorajszym ekscesie z jego strony, chciałabym wyjaśnień.- wypaliłam jednym tchem
-Sam zadaję sobie te pytanie- mruknął Dusty
-Czyli nie wiesz gdzie może być ?- zapytałam z nadzieją w głosie
-Niestety. Od kilku dni nie pojawia się na zawodach. W tamtym tygodniu przyszedł jedynie na rauszu, ale trener go wywalił więc nie skakał. A teraz podobno gdzieś wyjechał- powiedział
Wpadłam w osłupienie. Nigdy bym po Macie nie spodziewała się, że baluje non stop i przychodzi pijany na zawody. A teraz jeszcze ten wyjazd !
-Jakby się odezwał to daj znać. Bez względu na to co będzie mówił- powiedziałam z żalem
-Masz to jak w banku- zaśmiał się nerwowo i rozłączyliśmy się
Chwilę siedziałam w milczeniu. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Martina.
-Musimy pogadać- powiedział
-A mamy o czym ?- powiedziałam chłodno
-No raczej- odpowiedział
-Ja myślę, że nie jest to miejsce ani czas na durne rozmowy- warknęłam
-Daj spokój- powiedział
-Ja mam dać spokój ? To ty chcesz czegoś ode mnie. Powiedziałam, będę milczeć. Czego jeszcze nie rozumiesz ?- zapytałam
-Dobra jak nie chcesz gadać to nie. A chciałem być miły- wstał i odszedł w stronę drzwi
-Zaczekaj- powiedziałam- Przepraszam.
-To ja powinienem przeprosić. Od tamtego czasu nawet nie próbowałem się z Tobą skontaktować.
-Dobra nie ważne. Nie ma sensu tego rozpamiętywać- powiedziałam
-No i ja właśnie w tej sprawie- zaczął- No bo jak już wszyscy wiemy, niedługo wstąpisz do naszej rodziny
-Licznej zresztą- wtrąciłam ze śmiechem
-No tak- uśmiechnął się.- Nie chciałbym między nami sporów. Było jak było, głupi byłem. Widzę, że dzięki Tobie mój brat rozkwita. Zmienił się, więc niech lepiej nie wie co było kiedyś, bo oboje będziemy mieli kłopoty
-Ale...
-Słuchaj znam lepiej swojego brata- mruknął do mnie porozumiewawczo i wyszedł z pokoju
------------------------------------
Godzina 14:25, sala wykładowa
Dzisiaj na zajęcia z chłopakami przygotowałam film, w którym opisane jest kilka trików jak pozbyć się zbędnych myśli przed skokami.
Gdy oni byli zajęci oglądaniem filmu, ja wyszłam za drzwi, próbując ponownie dodzwonić się do Matta.
Niestety nie odbierał. Muszę natychmiast wyjaśnić jego bezczelne zachowanie ! Ale przecież nie polecę do Calgary, tylko po to by móc nawrzeszczeć na niego.
Byłam taka wściekła na Matta w tej chwili, że bez kija nie podchodź. Weszłam do sali i od razu zaczęły się pytania typu "A co teraz ? "
-Nie wiem- warknęłam i powoli opadłam na krzesło
-No proszę, proszę nasza seksowna Pani psycholog nie wie co robić, a to dobre. Młoda i nie doświadczona. Moją dziewczyną mogłabyś być, a nie psychologiem- zarechotał Bogomil
Vladimir rzucił się na niego z pięściami, Martin próbował ich rozdzielić, a reszta gapiła się tylko bez celu, jak oni nawzajem się tłuką. Miałam już wszystkiego powyżej uszu !
-Wynocha !- wrzasnęłam- Wynocha mi stąd wszyscy !
-Ale przecież zajęcia się nie skończyły- powiedział Deyan
-Nie obchodzi mnie to ! Wyjdźcie mi stąd wszyscy natychmiast ! Razem z Pavlovem na czele ! Jazda mi stąd !- moja wściekłość sięgnęła zenitu
Wszyscy widząc mój wyraz twarzy zaczęli wychodzić bez żadnych pomruków, oczywiście opory stawiał Vladimir.
-Wyjdź. Chcę zostać sama- powiedziałam nadal mocno uniesionym tonem
-Ale kochanie- podszedł i próbował mnie przytulić do siebie
-Do jasnej cholery, powiedziałam wyjdź !
-Dobra, nie naciskam. Będę czekać w domu- powiedział i wyszedł
W momencie gdy zamykał drzwi, mój telefon zaczął wibrować. No nareszcie ! Myślałam, że Matt już nigdy nie zadzwoni. Ale myliłam się. To nie był jego numer, a osoba która do mnie dzwoniła, nie miała zapisanej w kontaktach.
-Słucham- powiedziałam opanowanym głosem
-Dzień Dobry. Dzwonię ze szpitala w Scherbrooke, ponieważ jest Pani wpisana jako osoba, którą trzeba poinformować w razie wypadku Pana Matthew Rowleya. Przykro mi, ale Pan Matthew jest w stanie krytycznym i będzie potrzebna krew. Czy jest Pani w stanie przyjechać jak najszybciej ?- zapytał lekarz
-Ja... Ja jestem... Postaram się być jak najszybciej- powiedziałam płacząc
-Bardzo prosimy. Stan Pana Rowleya jest krytyczny i może nie przeżyć do następnego dnia.
Gdy lekarz wypowiedział te słowa, nogi się pode mną ugięły, a telefon z głuchym hukiem upadł na podłogą, a ja zalałam się łzami....
______________________________________________________________
TO BE A CONTINUED :D
Przepraszam, ze tak długo czekaliście na nowy rozdział, ale sprawy ze szkołą są takie skomplikowane, że brak mi był czasu na wszystko : p
I jak wrażenia po tym rozdziale ? Spodziewaliście się, że Matt ulegnie wypadkowi ? Co zrobi Julia ?
Wzięłam telefon do ręki, wybierając numer do Matta. Chciałabym sobie z nim coś wyjaśnić, a przede wszystkim dowiedzieć się czemu zachował się tak wczoraj. Rozumiem, być może zazdrość, ale chyba nie tylko o to chodziło. Czyżby się poczuł odrzucony ?
Niestety nie odbierał. Postanowiłam zadzwonić do Dustego. To z nim ostatnio najbardziej trzymał się.
-Słucham ?- zapytał zaspanym głosem
-Cześć, to ja Julita. Wiesz gdzie jest Matt ? Nie odbiera telefonów, a po wczorajszym ekscesie z jego strony, chciałabym wyjaśnień.- wypaliłam jednym tchem
-Sam zadaję sobie te pytanie- mruknął Dusty
-Czyli nie wiesz gdzie może być ?- zapytałam z nadzieją w głosie
-Niestety. Od kilku dni nie pojawia się na zawodach. W tamtym tygodniu przyszedł jedynie na rauszu, ale trener go wywalił więc nie skakał. A teraz podobno gdzieś wyjechał- powiedział
Wpadłam w osłupienie. Nigdy bym po Macie nie spodziewała się, że baluje non stop i przychodzi pijany na zawody. A teraz jeszcze ten wyjazd !
-Jakby się odezwał to daj znać. Bez względu na to co będzie mówił- powiedziałam z żalem
-Masz to jak w banku- zaśmiał się nerwowo i rozłączyliśmy się
Chwilę siedziałam w milczeniu. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Martina.
-Musimy pogadać- powiedział
-A mamy o czym ?- powiedziałam chłodno
-No raczej- odpowiedział
-Ja myślę, że nie jest to miejsce ani czas na durne rozmowy- warknęłam
-Daj spokój- powiedział
-Ja mam dać spokój ? To ty chcesz czegoś ode mnie. Powiedziałam, będę milczeć. Czego jeszcze nie rozumiesz ?- zapytałam
-Dobra jak nie chcesz gadać to nie. A chciałem być miły- wstał i odszedł w stronę drzwi
-Zaczekaj- powiedziałam- Przepraszam.
-To ja powinienem przeprosić. Od tamtego czasu nawet nie próbowałem się z Tobą skontaktować.
-Dobra nie ważne. Nie ma sensu tego rozpamiętywać- powiedziałam
-No i ja właśnie w tej sprawie- zaczął- No bo jak już wszyscy wiemy, niedługo wstąpisz do naszej rodziny
-Licznej zresztą- wtrąciłam ze śmiechem
-No tak- uśmiechnął się.- Nie chciałbym między nami sporów. Było jak było, głupi byłem. Widzę, że dzięki Tobie mój brat rozkwita. Zmienił się, więc niech lepiej nie wie co było kiedyś, bo oboje będziemy mieli kłopoty
-Ale...
-Słuchaj znam lepiej swojego brata- mruknął do mnie porozumiewawczo i wyszedł z pokoju
------------------------------------
Godzina 14:25, sala wykładowa
Dzisiaj na zajęcia z chłopakami przygotowałam film, w którym opisane jest kilka trików jak pozbyć się zbędnych myśli przed skokami.
Gdy oni byli zajęci oglądaniem filmu, ja wyszłam za drzwi, próbując ponownie dodzwonić się do Matta.
Niestety nie odbierał. Muszę natychmiast wyjaśnić jego bezczelne zachowanie ! Ale przecież nie polecę do Calgary, tylko po to by móc nawrzeszczeć na niego.
Byłam taka wściekła na Matta w tej chwili, że bez kija nie podchodź. Weszłam do sali i od razu zaczęły się pytania typu "A co teraz ? "
-Nie wiem- warknęłam i powoli opadłam na krzesło
-No proszę, proszę nasza seksowna Pani psycholog nie wie co robić, a to dobre. Młoda i nie doświadczona. Moją dziewczyną mogłabyś być, a nie psychologiem- zarechotał Bogomil
Vladimir rzucił się na niego z pięściami, Martin próbował ich rozdzielić, a reszta gapiła się tylko bez celu, jak oni nawzajem się tłuką. Miałam już wszystkiego powyżej uszu !
-Wynocha !- wrzasnęłam- Wynocha mi stąd wszyscy !
-Ale przecież zajęcia się nie skończyły- powiedział Deyan
-Nie obchodzi mnie to ! Wyjdźcie mi stąd wszyscy natychmiast ! Razem z Pavlovem na czele ! Jazda mi stąd !- moja wściekłość sięgnęła zenitu
Wszyscy widząc mój wyraz twarzy zaczęli wychodzić bez żadnych pomruków, oczywiście opory stawiał Vladimir.
-Wyjdź. Chcę zostać sama- powiedziałam nadal mocno uniesionym tonem
-Ale kochanie- podszedł i próbował mnie przytulić do siebie
-Do jasnej cholery, powiedziałam wyjdź !
-Dobra, nie naciskam. Będę czekać w domu- powiedział i wyszedł
W momencie gdy zamykał drzwi, mój telefon zaczął wibrować. No nareszcie ! Myślałam, że Matt już nigdy nie zadzwoni. Ale myliłam się. To nie był jego numer, a osoba która do mnie dzwoniła, nie miała zapisanej w kontaktach.
-Słucham- powiedziałam opanowanym głosem
-Dzień Dobry. Dzwonię ze szpitala w Scherbrooke, ponieważ jest Pani wpisana jako osoba, którą trzeba poinformować w razie wypadku Pana Matthew Rowleya. Przykro mi, ale Pan Matthew jest w stanie krytycznym i będzie potrzebna krew. Czy jest Pani w stanie przyjechać jak najszybciej ?- zapytał lekarz
-Ja... Ja jestem... Postaram się być jak najszybciej- powiedziałam płacząc
-Bardzo prosimy. Stan Pana Rowleya jest krytyczny i może nie przeżyć do następnego dnia.
Gdy lekarz wypowiedział te słowa, nogi się pode mną ugięły, a telefon z głuchym hukiem upadł na podłogą, a ja zalałam się łzami....
______________________________________________________________
TO BE A CONTINUED :D
Przepraszam, ze tak długo czekaliście na nowy rozdział, ale sprawy ze szkołą są takie skomplikowane, że brak mi był czasu na wszystko : p
I jak wrażenia po tym rozdziale ? Spodziewaliście się, że Matt ulegnie wypadkowi ? Co zrobi Julia ?
sobota, 18 maja 2013
Rozdział XIV .
"Szczęście nie trwa wiecznie..."
-------------------------------------
Umówiliśmy się, że spotkamy się we włoskiej restauracji przy Jungenstrasse. Byłam tak zdenerwowana, że zapomniałam zabrać ze sobą torebki z telefonem i pieniędzmi. Czego mógł chcieć Martin ? Przecież to ja powinnam pragnąć się zemścić za to co zrobił.
W lokalu czekał już na mnie Vladimir. Ku mojemu zdziwieniu wokoło nikogo nie było. Nasz stół był elegancko udekorowany. Kelner widząc, że podchodzę do stolika, wszedł do kuchni po czym za chwilę wyszedł niosąc dania do naszego stołu.
-Dlaczego tutaj nikogo nie ma ?- zapytałam cicho Vladimira
-Pojęcia nie mam- wyjawił
Resztę kolacji spędziliśmy w milczeniu. Gdyby nie ta głucha cisza, to by było naprawdę wyjątkowo Nikt na razie nie przyszedł, on milczał, ja nie pytałam. Czułam się obco w Austrii, ale chyba to normalne. Przecież jestem tutaj dopiero drugi dzień. Drugi dzień ! Zapomniałam skontaktować się z kanadyjską ekipą. Po powrocie, zadzwonię do nich i pogadamy. Ale teraz powinnam się skupić na tej chwili. Postanowiłam przerwać wiele znaczącą ciszę.
-Dlaczego nic nie mówisz ?- zapytałam
Vladimir spojrzał mną mnie, po chwili z powrotem spuszczając wzrok na telefon, na którym coś robił.
-A tak jakoś- mruknął
-Po co mnie tu ściągnąłeś ?- zapytałam znowu, tym razem ostrzejszym tonem
Chyba podziałało, bo Vladimir odłożył telefon i spojrzał mi prosto w oczy
-Spokojnie. Chciałem tylko spędzić z Tobą wieczór-odpowiedział
-A co do tego wieczoru ma Martin ?- zapytałam
-Pytałem go o parę spraw, nic wielkiego.-odpowiedział
Jaka szkoda,że nie powiedział Ci, jaką serwuje sobie rozrywkę-pomyślałam cynicznie.
Drzwi do restauracji otworzyły się i przyszła dość spora grupka osób. Być może jakaś wycieczka. Chwilę po tym, przyszło kilka kolejnych osób. Potem następni i następni, tak aż cały lokal był zapełniony. Poczułam się nieco speszona tym, że kilkadziesiąt par oczu w jednej i tej samej chwili patrzy się na nas- parę milczących osób.
-Poczekaj, za chwilę wrócę- powiedział Vladimir
Nie minęła minuta, a Vladimir już był z powrotem i to z wielkim bukietem róż. Jeszcze większym jak wtedy kiedy wyjawił mi miłość ! Poczułam się bardzo niezręcznie. O co chodzi ?
-Proszę to dla Ciebie- powiedział i wręczył mi bukiet po czym uklęknął przede mną.
Z kieszeni garnituru wyciągnął niewielkie pudełeczko, a w nim pierścionek !
-Julita, wyjdziesz za mnie ?- zapytał z jednym ze swoich najpiękniejszych uśmiechów
-Ale ja, no ja- zaczęłam się jąkać,
Nie wiedziałam czy tego właśnie chcę, ale nie umiałam także odmówić.
-Tak- odpowiedziałam łamiącym się głosem
-------------------------------------------
Jadąc do domu, wciąż nie mogłam się napatrzeć na przepiękny pierścionek z brylantem. Pewnie musiał mnóstwo kosztować.
-Mogę Cię o coś zapytać ? -spytałam niepewnie
-Oczywiście- potwierdził
-Czy znasz tych ludzi z restauracji ?
-Tak, Ci wszyscy to moi znajomi- odpowiedział niepewnie
-Wariat- powiedziałam, po czym pocałowałam go w policzek
Gdy byliśmy już w domu, zadzwoniłam do Matta, po raz pierwszy od tamtej dwuznacznej sytuacji. Powiedział, że zbierze ekipę i będą za 30 minut mogli rozmawiać. Czyli w sam raz abym mogła się przebrać.
Swój strój zmieniłam na szare dresowe spodnie i biały top. Włosy związałam w kok.
Weszłam do swojego gabinetu i włączyłam laptopa. Szybko zalogowałam się na skype. Okazało się, że wszyscy już na mnie czekali
-Czeeść- krzyknęli wszyscy chórem.
-Cześć kochani- powiedziałam radosnym głosem- Słuchajcie mam tylko trochę czasu, ponieważ tutaj jest noc.
-Dobra to może po kolei się odzywajmy- powiedział w oddali Matt.
-Ja chcę ! Ja chcę- pierwszy- wyrwał się jako pierwszy Dusty
-No dobra. Słucham- powiedziałam ze śmiechem w głosie
-Chcę Ci podziękować za radę. Pogodziłem się z Alexandrą !- powiedział rozradowany
-A ja dziękuję Ci za cenne rady- powiedział pan Bafia
-Tęsknię Julita- powiedziała Atsuko
-Wracaj do nas. Bez Ciebie to nie to samo- powiedział Mackenzie
-Kiedy przylatujesz ?- zapytała Charlotte
-Tak jakoś za 2 miesiące, może. Musimy koniecznie wyskoczyć razem na zakupy dziewczyny- powiedziałam
Do gabinetu wszedł Vladimir, niosąc kubek z ciepłą herbatą. Kochany jest.
-Oooo, a co Ty robisz w jego domu ?- zapytał Dusty
-No właśnie. chyba czas bym i ja wam coś powiedziała...-zaczęłam- Bo my planujemy ślub- powiedziałam, po czym pokazałam pierścionek zaręczynowy.
Wszyscy zaczęli mi gratulować. Oprócz Matta. Jedyne co usłyszałam trzask zamykanych drzwi.
-Ja już kończę. Przepraszam- powiedziałam i szybko się rozłączyłam
Nie chciałam, aby widzieli jak zaczynam płakać. najważniejszy moment w moim życiu, a Matt traktuje mnie jak powietrze ! Co ja mu zrobiłam ? Czy musi się na mnie wyżywać, za to, że nie powiedział, że mnie kocha ? Chyba się muszę przyzwyczaić, że Mat z Vladimirem oboje się nienawidzą. A wszystko to przez jedno uczucie .
____________________________________________________________________
Przepraszam, że musieliście tak długo czekać na ten rozdział. Wszystko to przez szkołę i beznadziejny plan lekcji.
Rozdział dedykuję Kasi, ponieważ ona jako pierwsza odgadła co chciał Vladimir przekazać Julicie.
Następny rozdział niestety nie wiem kiedy, być może we wtorek, ale niczego nie obiecuję.
A w nim niestety nie będzie tak "różowo" jakby na to wszystko wskazywało.
-------------------------------------
Umówiliśmy się, że spotkamy się we włoskiej restauracji przy Jungenstrasse. Byłam tak zdenerwowana, że zapomniałam zabrać ze sobą torebki z telefonem i pieniędzmi. Czego mógł chcieć Martin ? Przecież to ja powinnam pragnąć się zemścić za to co zrobił.
W lokalu czekał już na mnie Vladimir. Ku mojemu zdziwieniu wokoło nikogo nie było. Nasz stół był elegancko udekorowany. Kelner widząc, że podchodzę do stolika, wszedł do kuchni po czym za chwilę wyszedł niosąc dania do naszego stołu.
-Dlaczego tutaj nikogo nie ma ?- zapytałam cicho Vladimira
-Pojęcia nie mam- wyjawił
Resztę kolacji spędziliśmy w milczeniu. Gdyby nie ta głucha cisza, to by było naprawdę wyjątkowo Nikt na razie nie przyszedł, on milczał, ja nie pytałam. Czułam się obco w Austrii, ale chyba to normalne. Przecież jestem tutaj dopiero drugi dzień. Drugi dzień ! Zapomniałam skontaktować się z kanadyjską ekipą. Po powrocie, zadzwonię do nich i pogadamy. Ale teraz powinnam się skupić na tej chwili. Postanowiłam przerwać wiele znaczącą ciszę.
-Dlaczego nic nie mówisz ?- zapytałam
Vladimir spojrzał mną mnie, po chwili z powrotem spuszczając wzrok na telefon, na którym coś robił.
-A tak jakoś- mruknął
-Po co mnie tu ściągnąłeś ?- zapytałam znowu, tym razem ostrzejszym tonem
Chyba podziałało, bo Vladimir odłożył telefon i spojrzał mi prosto w oczy
-Spokojnie. Chciałem tylko spędzić z Tobą wieczór-odpowiedział
-A co do tego wieczoru ma Martin ?- zapytałam
-Pytałem go o parę spraw, nic wielkiego.-odpowiedział
Jaka szkoda,że nie powiedział Ci, jaką serwuje sobie rozrywkę-pomyślałam cynicznie.
Drzwi do restauracji otworzyły się i przyszła dość spora grupka osób. Być może jakaś wycieczka. Chwilę po tym, przyszło kilka kolejnych osób. Potem następni i następni, tak aż cały lokal był zapełniony. Poczułam się nieco speszona tym, że kilkadziesiąt par oczu w jednej i tej samej chwili patrzy się na nas- parę milczących osób.
-Poczekaj, za chwilę wrócę- powiedział Vladimir
Nie minęła minuta, a Vladimir już był z powrotem i to z wielkim bukietem róż. Jeszcze większym jak wtedy kiedy wyjawił mi miłość ! Poczułam się bardzo niezręcznie. O co chodzi ?
-Proszę to dla Ciebie- powiedział i wręczył mi bukiet po czym uklęknął przede mną.
Z kieszeni garnituru wyciągnął niewielkie pudełeczko, a w nim pierścionek !
-Julita, wyjdziesz za mnie ?- zapytał z jednym ze swoich najpiękniejszych uśmiechów
-Ale ja, no ja- zaczęłam się jąkać,
Nie wiedziałam czy tego właśnie chcę, ale nie umiałam także odmówić.
-Tak- odpowiedziałam łamiącym się głosem
-------------------------------------------
Jadąc do domu, wciąż nie mogłam się napatrzeć na przepiękny pierścionek z brylantem. Pewnie musiał mnóstwo kosztować.
-Mogę Cię o coś zapytać ? -spytałam niepewnie
-Oczywiście- potwierdził
-Czy znasz tych ludzi z restauracji ?
-Tak, Ci wszyscy to moi znajomi- odpowiedział niepewnie
-Wariat- powiedziałam, po czym pocałowałam go w policzek
Gdy byliśmy już w domu, zadzwoniłam do Matta, po raz pierwszy od tamtej dwuznacznej sytuacji. Powiedział, że zbierze ekipę i będą za 30 minut mogli rozmawiać. Czyli w sam raz abym mogła się przebrać.
Swój strój zmieniłam na szare dresowe spodnie i biały top. Włosy związałam w kok.
Weszłam do swojego gabinetu i włączyłam laptopa. Szybko zalogowałam się na skype. Okazało się, że wszyscy już na mnie czekali
-Czeeść- krzyknęli wszyscy chórem.
-Cześć kochani- powiedziałam radosnym głosem- Słuchajcie mam tylko trochę czasu, ponieważ tutaj jest noc.
-Dobra to może po kolei się odzywajmy- powiedział w oddali Matt.
-Ja chcę ! Ja chcę- pierwszy- wyrwał się jako pierwszy Dusty
-No dobra. Słucham- powiedziałam ze śmiechem w głosie
-Chcę Ci podziękować za radę. Pogodziłem się z Alexandrą !- powiedział rozradowany
-A ja dziękuję Ci za cenne rady- powiedział pan Bafia
-Tęsknię Julita- powiedziała Atsuko
-Wracaj do nas. Bez Ciebie to nie to samo- powiedział Mackenzie
-Kiedy przylatujesz ?- zapytała Charlotte
-Tak jakoś za 2 miesiące, może. Musimy koniecznie wyskoczyć razem na zakupy dziewczyny- powiedziałam
Do gabinetu wszedł Vladimir, niosąc kubek z ciepłą herbatą. Kochany jest.
-Oooo, a co Ty robisz w jego domu ?- zapytał Dusty
-No właśnie. chyba czas bym i ja wam coś powiedziała...-zaczęłam- Bo my planujemy ślub- powiedziałam, po czym pokazałam pierścionek zaręczynowy.
Wszyscy zaczęli mi gratulować. Oprócz Matta. Jedyne co usłyszałam trzask zamykanych drzwi.
-Ja już kończę. Przepraszam- powiedziałam i szybko się rozłączyłam
Nie chciałam, aby widzieli jak zaczynam płakać. najważniejszy moment w moim życiu, a Matt traktuje mnie jak powietrze ! Co ja mu zrobiłam ? Czy musi się na mnie wyżywać, za to, że nie powiedział, że mnie kocha ? Chyba się muszę przyzwyczaić, że Mat z Vladimirem oboje się nienawidzą. A wszystko to przez jedno uczucie .
____________________________________________________________________
Przepraszam, że musieliście tak długo czekać na ten rozdział. Wszystko to przez szkołę i beznadziejny plan lekcji.
Rozdział dedykuję Kasi, ponieważ ona jako pierwsza odgadła co chciał Vladimir przekazać Julicie.
Następny rozdział niestety nie wiem kiedy, być może we wtorek, ale niczego nie obiecuję.
A w nim niestety nie będzie tak "różowo" jakby na to wszystko wskazywało.
niedziela, 12 maja 2013
Rozdział XIII .
Mam nadzieję, że 13 nie będzie pechowa ; )
_________________________________
-Co ja tutaj robię ? Co Ty tutaj robisz ?- zapytałam
-Mieszkam tu, a Ty czego szukasz w moim domu ? Po latach pragniesz zemsty ?- zapytał sarkastycznie
-Z chęcią, ale nie jestem taka pusta i próżna jak Ty.- rzuciłam w jego stronę
-No i bardzo dobrze, tak będzie lepiej dla wszystkich- powiedział
-Chyba tylko dla Ciebie. Chyba nie chciałbyś aby Twoi rodzice dowiedzieli się jak zabawiasz się zamiast chodzić na konkursy, jeszcze potem łgając im, że zdyskwalifikowany zostałeś- powiedziałam ironicznie
Jeszcze chwilę tak staliśmy w bezruchu patrząc się beznamiętnie w siebie. Po chwili postanowiłam sobie odpuścić i zeszłam mu z drogi. Vladimir słysząc szmery odchodzące z holu, przyszedł zobaczyć co się dzieje.
- Cześć brachu !- przywitał się
- Cześć. Powiesz mi co robi tu ta dziewczyna ?- zapytał
Vladimir objął mnie w pasie, po czym szeroko uśmiechając się powiedział:
-To jest moja dziewczyna. Ma na imię Julita. Julita to mój brat Martin.
-No proszę- cmoknął drugi z Zografskich
-Wy się zapoznajcie, a ja wracam do mamy pomóc jej- powiedział Vladimir po czym odszedł
Widząc zdziwienie Martina, miałam pewne wątpliwości czy uwierzył Vladimirowi.
-Pytałeś się co ja tutaj robię. Od dzisiaj tu mieszkam.- powiedziałam
-A to zabawne. Powiedzieć Ci co robi Vladi z takimi jak Ty ?- powiedział z kpiną w głosie
-Nie obchodzi mnie to.- powiedziałam- A i jeśli chcesz bym dochowała tajemnicy, to odwal się ode mnie. Ode mnie i Vladimira.-powiedziałam, po czym poszłam do jadalni.
--------------------
Godzina 23:30, pokój Vladimira
Zgodnie z ustaleniem, Martin dał mi spokój, a ja siedziałam cicho. Oszczędzę mu spokoju. Na razie wiemy o tym tylko my dwoje, że zamiast skakać, wolał gwałcić bezbronne dziewczyny.
Leżałam już w łóżku razem z Vladmirem i zastanawiałam się co miał na myśli Martin, pytając mnie czy chcę wiedzieć co Vladimir robi z takimi jak ja ? Czyżby zachowywał się tak samo jak jego braciszek ? W sumie nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się to prawdą. Podobno wszystko zostaje w rodzinie.
-Vladimir mam do Ciebie pytanie. Dzisiaj Martin zapytał mnie czy chcę wiedzieć co Ty robisz z takimi jak ja. O co mu chodzi ? -zapytałam z obawą o najgorsze
-Słuchaj mam sporo nieudanych związków. Każda leciała tylko na to, że mam kasę i skaczę. Żadna tak naprawdę mnie nie kochała. Ostatni mój związek był chyba najgorszym co mogło mnie spotkać- powiedział
-Co się stało ? Ale jeśli nie chcesz mówić to nie mów. Zrozumiem- powiedziałam
-Z Veroniką byłem od 1,5 roku. myślałam, że to jest ta. Nie odczuwałem tego, że leci tylko na kasę. Dobrze nam było ze sobą, planowaliśmy już nawet razem zamieszkać, wziąć ślub. Pewnej nocy poszedłem z nią do łóżka. Potem okazało się, że nie chce mnie znać, bo ktoś naopowiadał jej bzdur o mnie.- westchnął cicho
-A co było potem ? Nie starałeś się jej to wytłumaczyć ?- zapytałam z zaciekawieniem
-Potem, poznałem Ciebie i wtedy straciłem głowę. Ciągnęło się to 2 lata, aż do teraz- powiedział i pocałował mnie w czoło
Wtuliłam się w jego nagi tors i usnęłam. Teraz już wszystko zrozumiałam.
----------------------
Noc była spokojna i orzeźwiająco chłodna. Już od samego rana krzątałam się po domu. O godzinie 10 miałam mieć swoje pierwsze zajęcia ze skoczkami. Ubłagałam pana Emila, że pojadę autobusem, twierdząc, że chciałabym się wcześniej do tego przygotować.
Na miejscu byłam pół godziny przed czasem. Budynek w którym miałam poprowadzić swoje pierwsze psychologiczne zajęcia mieścił się z samym centrum. Szklany wieżowiec zupełnie nie przypominający żadnych hal do ćwiczeń. Swoje pomieszczenie miałam na wprost od wejścia. Weszłam do niewielkiej hali, w której były piłki i różne sprzęty do ćwiczeń. Postanowiłam dzisiaj pokazać chłopakom, że zajęcia psychologiczne to nie tylko myślenie, ale i ćwiczenia ruchowe. Poszłam się przebrać do szatni i wyjęłam potrzebne przedmioty ze schowka. Gdy wszystko było przygotowane, na halę weszli rozradowani chłopcy, a raczej mężczyźni wraz z panem Zografskim.
-Panowie, przedstawiam wam waszą panią psycholog, Julitę Leśniewską. Zostawiam was teraz ponieważ mam parę spraw do załatwienia w mieście. Dobrze się bawcie i proszę zachowujcie się jakoś.- zaśmiał się pan Emil
Najbardziej zszokowany był Martin. Gdyby wzrok mógł zabijać to padłabym na miejscu. Reszta patrzała się na mnie normalnie. Bogomil mnie jako tako znał. Ale chyba najdziwniej będzie mi się współpracować z Vladim.
-Panowie żeby was nie męczyć na pierwszych zajęciach, to przejdę od razu do rzeczy. Dzisiejszy temat zajęć, będzie polegać na koncentracji. Proszę weźcie te szczotki i kręćcie nimi w powietrzu wokół własnego ciała.- powiedziałam spokojnie
-Ale czemu to ma służyć ?- zapytał jeden z nich, którego imienia na razie nie znam
-Mówiłam. Na koncentracji. Jeżeli będziecie mocno skupieni na tym by kręcić szczotkę, to wam nie upadnie. Podobnie jest w skokach, trzeba najpierw przeprowadzić analizę w myślach, potem mocno się skoncentrować, a zobaczycie potem tego efekty. Dla ułatwienia dzisiejszego zadania zademonstruję wam jak prawidłowo je wykonać- wytłumaczyłam
Wzięłam do rąk szczotkę i zaczęłam nią kręcić. Po chwili szczotka była dla mnie jak piórko i kręciłam nią niemalże idealne koła.
-Teraz wy- powiedziałam
Chłopaki wzięli do rąk szczotki i wymachiwali nimi. Z początku szło im strasznie lecz po 5 minutach robili to bardzo dobrze. Na ich twarzach malowało się stuprocentowe skupienie, tak jakby szczotka była najdelikatniejszym przedmiotem i bali się jej upuścić.
Po godzinie wymachiwania, pozwoliłam im zakończyć to ćwiczenie. Z obolałymi ramionami udali się do szatni. Dziś po południu mieli się udać na Bergisel. Wszyscy opuścili małą salę, zostawiając mnie sam na sam z Vladimirem. Patrzył się na mnie tak, jakbym zrobiła coś głupiego.
-Coś nie tak ?- zapytałam
-Nie skądże- odpowiedział
-Ja wiem, że te ćwiczenie wydaje się być idiotyczne, ale nic innego nie przyszło mi do głowy.
-Nie było źle..- powiedział
Uśmiechnęłam się i odetchnęłam z ulgą. Dałam mu całusa w podzięce, za pochwałę.
-Zapraszam Cię wieczorem na kolację. Rozmawiałem dzisiaj z Martinem. Musimy poważnie pomówić- powiedział dość chłodno po czym odszedł.
Zastanawiało mnie to czemu tak nagle wyskoczył z tą kolacją co takiego powiedział mu Martin ? Kolejne głupie gierki z jego strony ? A może chciał mnie w coś wrobić ?
_______________________________________________________________________
Przepraszam na początku za długość rozdziału. Nie miałam zbytnio wiele czasu, by się rozpisać, ale mam nadzieję, że przypadł wam do gustu.
Domyślacie się o co chodzi Vladimirowi ? Piszcie w komentarzach !
PS. Marta, tym razem Ci nie powiem, spróbuj się domyśleć tak jak inni. : P
_________________________________
-Co ja tutaj robię ? Co Ty tutaj robisz ?- zapytałam
-Mieszkam tu, a Ty czego szukasz w moim domu ? Po latach pragniesz zemsty ?- zapytał sarkastycznie
-Z chęcią, ale nie jestem taka pusta i próżna jak Ty.- rzuciłam w jego stronę
-No i bardzo dobrze, tak będzie lepiej dla wszystkich- powiedział
-Chyba tylko dla Ciebie. Chyba nie chciałbyś aby Twoi rodzice dowiedzieli się jak zabawiasz się zamiast chodzić na konkursy, jeszcze potem łgając im, że zdyskwalifikowany zostałeś- powiedziałam ironicznie
Jeszcze chwilę tak staliśmy w bezruchu patrząc się beznamiętnie w siebie. Po chwili postanowiłam sobie odpuścić i zeszłam mu z drogi. Vladimir słysząc szmery odchodzące z holu, przyszedł zobaczyć co się dzieje.
- Cześć brachu !- przywitał się
- Cześć. Powiesz mi co robi tu ta dziewczyna ?- zapytał
Vladimir objął mnie w pasie, po czym szeroko uśmiechając się powiedział:
-To jest moja dziewczyna. Ma na imię Julita. Julita to mój brat Martin.
-No proszę- cmoknął drugi z Zografskich
-Wy się zapoznajcie, a ja wracam do mamy pomóc jej- powiedział Vladimir po czym odszedł
Widząc zdziwienie Martina, miałam pewne wątpliwości czy uwierzył Vladimirowi.
-Pytałeś się co ja tutaj robię. Od dzisiaj tu mieszkam.- powiedziałam
-A to zabawne. Powiedzieć Ci co robi Vladi z takimi jak Ty ?- powiedział z kpiną w głosie
-Nie obchodzi mnie to.- powiedziałam- A i jeśli chcesz bym dochowała tajemnicy, to odwal się ode mnie. Ode mnie i Vladimira.-powiedziałam, po czym poszłam do jadalni.
--------------------
Godzina 23:30, pokój Vladimira
Zgodnie z ustaleniem, Martin dał mi spokój, a ja siedziałam cicho. Oszczędzę mu spokoju. Na razie wiemy o tym tylko my dwoje, że zamiast skakać, wolał gwałcić bezbronne dziewczyny.
Leżałam już w łóżku razem z Vladmirem i zastanawiałam się co miał na myśli Martin, pytając mnie czy chcę wiedzieć co Vladimir robi z takimi jak ja ? Czyżby zachowywał się tak samo jak jego braciszek ? W sumie nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się to prawdą. Podobno wszystko zostaje w rodzinie.
-Vladimir mam do Ciebie pytanie. Dzisiaj Martin zapytał mnie czy chcę wiedzieć co Ty robisz z takimi jak ja. O co mu chodzi ? -zapytałam z obawą o najgorsze
-Słuchaj mam sporo nieudanych związków. Każda leciała tylko na to, że mam kasę i skaczę. Żadna tak naprawdę mnie nie kochała. Ostatni mój związek był chyba najgorszym co mogło mnie spotkać- powiedział
-Co się stało ? Ale jeśli nie chcesz mówić to nie mów. Zrozumiem- powiedziałam
-Z Veroniką byłem od 1,5 roku. myślałam, że to jest ta. Nie odczuwałem tego, że leci tylko na kasę. Dobrze nam było ze sobą, planowaliśmy już nawet razem zamieszkać, wziąć ślub. Pewnej nocy poszedłem z nią do łóżka. Potem okazało się, że nie chce mnie znać, bo ktoś naopowiadał jej bzdur o mnie.- westchnął cicho
-A co było potem ? Nie starałeś się jej to wytłumaczyć ?- zapytałam z zaciekawieniem
-Potem, poznałem Ciebie i wtedy straciłem głowę. Ciągnęło się to 2 lata, aż do teraz- powiedział i pocałował mnie w czoło
Wtuliłam się w jego nagi tors i usnęłam. Teraz już wszystko zrozumiałam.
----------------------
Noc była spokojna i orzeźwiająco chłodna. Już od samego rana krzątałam się po domu. O godzinie 10 miałam mieć swoje pierwsze zajęcia ze skoczkami. Ubłagałam pana Emila, że pojadę autobusem, twierdząc, że chciałabym się wcześniej do tego przygotować.
Na miejscu byłam pół godziny przed czasem. Budynek w którym miałam poprowadzić swoje pierwsze psychologiczne zajęcia mieścił się z samym centrum. Szklany wieżowiec zupełnie nie przypominający żadnych hal do ćwiczeń. Swoje pomieszczenie miałam na wprost od wejścia. Weszłam do niewielkiej hali, w której były piłki i różne sprzęty do ćwiczeń. Postanowiłam dzisiaj pokazać chłopakom, że zajęcia psychologiczne to nie tylko myślenie, ale i ćwiczenia ruchowe. Poszłam się przebrać do szatni i wyjęłam potrzebne przedmioty ze schowka. Gdy wszystko było przygotowane, na halę weszli rozradowani chłopcy, a raczej mężczyźni wraz z panem Zografskim.
-Panowie, przedstawiam wam waszą panią psycholog, Julitę Leśniewską. Zostawiam was teraz ponieważ mam parę spraw do załatwienia w mieście. Dobrze się bawcie i proszę zachowujcie się jakoś.- zaśmiał się pan Emil
Najbardziej zszokowany był Martin. Gdyby wzrok mógł zabijać to padłabym na miejscu. Reszta patrzała się na mnie normalnie. Bogomil mnie jako tako znał. Ale chyba najdziwniej będzie mi się współpracować z Vladim.
-Panowie żeby was nie męczyć na pierwszych zajęciach, to przejdę od razu do rzeczy. Dzisiejszy temat zajęć, będzie polegać na koncentracji. Proszę weźcie te szczotki i kręćcie nimi w powietrzu wokół własnego ciała.- powiedziałam spokojnie
-Ale czemu to ma służyć ?- zapytał jeden z nich, którego imienia na razie nie znam
-Mówiłam. Na koncentracji. Jeżeli będziecie mocno skupieni na tym by kręcić szczotkę, to wam nie upadnie. Podobnie jest w skokach, trzeba najpierw przeprowadzić analizę w myślach, potem mocno się skoncentrować, a zobaczycie potem tego efekty. Dla ułatwienia dzisiejszego zadania zademonstruję wam jak prawidłowo je wykonać- wytłumaczyłam
Wzięłam do rąk szczotkę i zaczęłam nią kręcić. Po chwili szczotka była dla mnie jak piórko i kręciłam nią niemalże idealne koła.
-Teraz wy- powiedziałam
Chłopaki wzięli do rąk szczotki i wymachiwali nimi. Z początku szło im strasznie lecz po 5 minutach robili to bardzo dobrze. Na ich twarzach malowało się stuprocentowe skupienie, tak jakby szczotka była najdelikatniejszym przedmiotem i bali się jej upuścić.
Po godzinie wymachiwania, pozwoliłam im zakończyć to ćwiczenie. Z obolałymi ramionami udali się do szatni. Dziś po południu mieli się udać na Bergisel. Wszyscy opuścili małą salę, zostawiając mnie sam na sam z Vladimirem. Patrzył się na mnie tak, jakbym zrobiła coś głupiego.
-Coś nie tak ?- zapytałam
-Nie skądże- odpowiedział
-Ja wiem, że te ćwiczenie wydaje się być idiotyczne, ale nic innego nie przyszło mi do głowy.
-Nie było źle..- powiedział
Uśmiechnęłam się i odetchnęłam z ulgą. Dałam mu całusa w podzięce, za pochwałę.
-Zapraszam Cię wieczorem na kolację. Rozmawiałem dzisiaj z Martinem. Musimy poważnie pomówić- powiedział dość chłodno po czym odszedł.
Zastanawiało mnie to czemu tak nagle wyskoczył z tą kolacją co takiego powiedział mu Martin ? Kolejne głupie gierki z jego strony ? A może chciał mnie w coś wrobić ?
_______________________________________________________________________
Przepraszam na początku za długość rozdziału. Nie miałam zbytnio wiele czasu, by się rozpisać, ale mam nadzieję, że przypadł wam do gustu.
Domyślacie się o co chodzi Vladimirowi ? Piszcie w komentarzach !
PS. Marta, tym razem Ci nie powiem, spróbuj się domyśleć tak jak inni. : P
czwartek, 9 maja 2013
Rozdział XII .
Pozostało mi jeszcze 8 godzin lotu. Było mi strasznie smutno, że musiałam tak szybko pożegnać się ze wszystkimi, a chyba najbardziej tęskno mi było za Mattem.10 lat, dzień w dzień byliśmy nierozłączni. Ludzie dość często pytali czy jesteśmy parą. Tak parą przyjaciół, nie parą ludzi zakochanych. Żadne z nas nie żywiło uczucia większego niż przyjaźń do drugiej osoby. Aż do dnia dzisiejszego, kiedy to Matt pocałował mnie namiętnie. Nie uznałabym tej sytuacji za dziwną gdyby nie to, że po pierwsze jesteśmy, a może byliśmy tylko i wyłącznie przyjaciółmi, a dwa to, że jestem z Vladimirem i to jego kocham.
Ze znudzenia, postanowiłam iż przejrzę co mi ekipa dała w prezencie na pożegnanie Ten od Matta zostawię sobie na sam koniec. Bluza "Ski Canada" znajdowała się w pierwszej paczuszce, którą otrzymałam od trenera. W maleńkim różowym pudełeczku znalazłam pozłacany wisiorek w kształcie serduszka. Od razu domyśliłam się, że to prezent od Atsuko Tanaki. W środku znajdowało się jej zdjęcie. Od Alexandry dostałam swoje ulubione perfumy, od Charlotte bransoletkę z zielonymi kamyczkami. Resztę prezentów nie mogłam rozpoznać od kogo je dostałam, ale w nich była moja ulubiona płyta, książka "Na krawędzi śmierci", którą bardzo chciałam przeczytać w ostatnim czasie, zegarek oraz fotografię na której znajduje się cała ekipa Kanadyjska. Na odwrocie zdjęcia były podpisy wszystkich zawodników, trenerów, psychologów i fizjoterapeutów Ostatnim prezentem była apaszka z motywem flagi Kanady.
Teraz nadszedł czas na rozpakowanie prezentu, który podarował mi Matt. Kształtem przypominało książkę, lecz gdy wyjęłam okazało się, że jest to album z naszymi wspólnymi zdjęciami ! Pierwsze zdjęcie było podpisane "Ja i Julita poznajemy się". Zrobione było gdy miałam 15 lat, ale nadal pamiętam jakby było to dziś. Oglądałam album, czytając podpisy. Ostatnie miejsce na zdjęcie było puste, a napis głosił "Ja i Julita w dniu ślubu". Nie musiałam nic mówić, a po policzkach zaczęły ściekać mi łzy. A więc jednak mnie kocha ! Tylko dlaczego mi tego nie powiedział ? Dlaczego ukrywał swoje uczucia i w pewnym sensie oszukiwał mnie ?
------------------------------
-Prosimy o przygotowanie się do lądowania. Za 5 minut lądujemy w Innsbrucku.- oznajmiła stewardessa
W tym momencie obudziłam się. W ręku nadal trzymałam album ze zdjęciami. Niestety nic to nie zmieni.
Teraz dla mnie liczył się tylko Vladimir. Spakowałam swoje prezenty do torby i cierpliwie czekałam aż wylądujemy. Na lotnisku odebrać mnie miał Vladi z jego ojcem. Jego matka postanowiła, że zostanie w domu i przygotuje obiad.
Właśnie za chwilę rozpoczynam kolejny rozdział własnego życia. Nie ma odwrotu. Może to i dobrze ? Sama nie jestem do końca świadoma tego co zdarzyło się przez ostatnie parę miesięcy.
-------------------------------
Odkąd wyszłam z samolotu, promienie letniego słońca mocno ogrzewały moje ciało. W hali przylotów na pewno czekał na pewno już Vladimir z jego tatą. Gdy w tłumie pasażerów dostrzegłam Vladiego, okazało się, że mieli już moje bagaże. Szybkim krokiem zmierzyłam ku nim. Przywitałam się z panem Emilem i przytuliłam się mocno do Vladimira
-Tak bardzo tęskniłam-wyszeptałam mu do ucha
-Ja też, ale teraz już nic nas nie rozdzieli- powiedział, po czym delikatnie musnął moje usta
Wyszliśmy z lotniska, kierując się w stronę samochodu.
Klimat był zupełnie inny jak w Clagary, powietrze było znacznie czystsze, chociaż już po wyjściu z lotniska było widać, że Innsbruck jest tłocznym miastem. Nie trudno nawet temu się dziwić, miasto jest przepiękne !
Jadąc samochodem, nie mogłam się napatrzeć. Ludzie pomimo tłoku są zadowoleni, uśmiechnięci i widać tacy życzliwi. Z obu stron w równych rzędach stały kilku piętrowe bloki. Nic w tym nie było by niezwykłego gdyby nie to, że każdy budynek miał inny kolor ! Wjechaliśmy właśnie w dzielnicę gdzie mieszczą się domki jednorodzinne. Zatrzymaliśmy się przy jednym z większych domów. Tabliczka głosiła, że jest to Iglerstrasse 10. A więc od dzisiaj to jest mój nowy dom. Szkoda, że nie ma przy mnie Matta. Smutno mi trochę bez niego.
-Julita nad czym tak myślisz ?- zapytał mnie Vladimir po czym objął mnie w pasie
-A sama nie wiem. Zmęczona jestem- powiedziałam uśmiechając się lekko
-To chodź teraz coś zjemy, a potem położysz się. Bagażami się my już zajmiemy.
Nie protestowałam, tylko dałam się grzecznie zaprowadzić do domu jak mała dziewczynka.
Już od samego progu było czuć, że Diana ugotowała coś przepysznego.
-Och, Julitko, witaj kochanie. Jak podróż ?- zapytała ucałowując mnie w oba policzki
-Dziękuję. Dobrze.-odpowiedziałam
-Proszę rozgość się i czuj się swobodnie, przecież od dzisiaj to też Twój dom- uśmiechnęła się do mnie ciepło
-To może ja Julę, oprowadzę po domu. Co Ty na to kochanie ?- zapytał
-Czemu nie- powiedziałam zadowolona.
Cieszę się bardzo, że jego rodzice przyjęli mnie bardzo ciepło. Zwiedzanie zaczęliśmy od salonu. Mnóstwo szafek, półek z książkami. W rogu stała duża kremowa sofa. Przy niej stał niewielki szklany stolik. Na ścianie, na przeciwko sofy wisiał duży plazmowy telewizor. Nagle na jedną z szafek wskoczyła psinka !
-Sofie natychmiast złaś z szafki !- krzyknął Vladimir
Ale ona nic sobie z tego nie zrobiła
-A to mała psotnica- zaśmiałam się-Sofie, chodź okruszku do mnie- powiedziałam
I posłusznie zbiegła z szafki ! Radośnie merdając ogonkiem, ocierała się o moje nogi.
-No kurczę, bo zaraz zrobię się zazdrosny- zażartował Vladi
-No proszę Cię, o psa ?- powiedziałam po czym zaczęłam się śmiać
Poszliśmy dalej, oglądać jego dom. Jeśli miałabym opisać go w kilku słowach określiłabym go przede wszystkim jako luksusowy, ale także ciepły, przestronny i czuć w nim rodzinną atmosferę. Sypialnię będę dzielić z Vladimirem, ponieważ jest tam mnóstwo wolnego miejsca.
-Proszę zamknij oczy- powiedział Vladimir gdy doszliśmy do ostatniego pomieszczenia
-Ale to konieczne ?- zapytałam
-No tak bo to niespodzianka-odparł z uśmiechem
-No ale tak po prostu nie mogę wejść ?- zaczęłam się droczyć
-Nic z tego kochanie.- powiedział
-No dobra-mruknęłam
Zamknęłam oczy, a Vladimir złapał mnie za rękę i wprowadził do tajemniczego pokoju. Nim otworzyłam oczy, można było poczuć zapach świeżej farby i mnóstwa książek. Prywatna biblioteczka Państwa Zografskich ? Myliłam się.
-No już możesz otworzyć oczy-powiedział, ale nadal nie wypuszczał mojej ręki
Pomieszczenie, niezbyt wielkie, ściany pomalowane na biało, jedno wielkie okno z widokiem na ogród. Ściany były obsadzone półkami z książkami różnych autorów. Po środku, gdzie było okno stało wielkie drewniane biurko, a na nim laptop, lampa, jakieś zdjęcie, kwiat i kilka przyborów biurowych.
-Co to za pomieszczenie ?- zapytałam zaciekawiona
-To Twoje biuro.- odpowiedział spokojnie
-Ale jak ... ?
-Tak zadecydował ojciec- posłał mi promienny uśmiech
Przytuliłam się do niego. Poczułam zapach jego perfum, które działały na mnie jak afrodyzjak.
-Kocham Cię. Może ludzie uznają mnie za dziwną, ale tak cholernie Cię kocham- wyjawiłam mu
Nic nie odpowiedział, lecz po chwili zaczęliśmy się namiętnie całować. Każdy pocałunek wzbierał we mnie falę gorąca. Było to takie relaksujące. Namiętne chwile przerwała nam mama Vladimira.
-Vladi, chodź mi pomóż w kuchni !- krzyknęła
Widziałam, że na jego twarzy tworzy się coś w rodzaju grymasu, co w sumie bardzo mnie rozbawiło. Oboje wyszliśmy z biura, kierując się do kuchni. Diana poprosiła nas, abyśmy nakryli do stołu. Zdziwiłam się lekko, bo nie miałam pojęcia o dodatkowym gościu. Chociaż po chwili przyszło mi do głowy, że przecież to może brat Vladimira, przyleciał z Bułgarii.. Prawie wszystko było już gotowe, czekaliśmy tylko aż pieczeń będzie dobra, no i na tajemniczego gościa. Polerując ostatni z kieliszków, usłyszałam jak rozbrzmiewa się dzwonek do drzwi.
-To może pójdę otworzyć- powiedziałam z uśmiechem
Popędziłam szybko do drzwi, aby gość długo nie musiał czekać. Nawet nie zorientowałam się, że w ręku nadal trzymałam szmatkę. Gdy otworzyłam, w drzwiach stanęła mi osoba, którą chciałabym teraz najmniej widzieć. Szmatka wyleciała mi z rąk.
-Co Ty tu cholera robisz?- syknął
_________________________________________________________________
No i wreszcie udało mi się go ukończyć, chociaż miałam pewne problemy. Rozdział trochę inny jak wszystkie, ponieważ zawierał więcej opisów, jak dialogu ; )
Chciałabym go zadedykować Madeline, której blog jest po części moim natchnieniem w pisaniu : ))
A was pozostawiam z kolejną zagadką. Kim jest ten tajemniczy człowiek i dlaczego Julita wiąże z nim złe wspomnienia ? Oczywiście rozwiązanie, znajdziecie w kolejnym rozdziale, na który już serdecznie zapraszam. Pojawi się on w przełomie soboty/niedzieli ; ))
Ze znudzenia, postanowiłam iż przejrzę co mi ekipa dała w prezencie na pożegnanie Ten od Matta zostawię sobie na sam koniec. Bluza "Ski Canada" znajdowała się w pierwszej paczuszce, którą otrzymałam od trenera. W maleńkim różowym pudełeczku znalazłam pozłacany wisiorek w kształcie serduszka. Od razu domyśliłam się, że to prezent od Atsuko Tanaki. W środku znajdowało się jej zdjęcie. Od Alexandry dostałam swoje ulubione perfumy, od Charlotte bransoletkę z zielonymi kamyczkami. Resztę prezentów nie mogłam rozpoznać od kogo je dostałam, ale w nich była moja ulubiona płyta, książka "Na krawędzi śmierci", którą bardzo chciałam przeczytać w ostatnim czasie, zegarek oraz fotografię na której znajduje się cała ekipa Kanadyjska. Na odwrocie zdjęcia były podpisy wszystkich zawodników, trenerów, psychologów i fizjoterapeutów Ostatnim prezentem była apaszka z motywem flagi Kanady.
Teraz nadszedł czas na rozpakowanie prezentu, który podarował mi Matt. Kształtem przypominało książkę, lecz gdy wyjęłam okazało się, że jest to album z naszymi wspólnymi zdjęciami ! Pierwsze zdjęcie było podpisane "Ja i Julita poznajemy się". Zrobione było gdy miałam 15 lat, ale nadal pamiętam jakby było to dziś. Oglądałam album, czytając podpisy. Ostatnie miejsce na zdjęcie było puste, a napis głosił "Ja i Julita w dniu ślubu". Nie musiałam nic mówić, a po policzkach zaczęły ściekać mi łzy. A więc jednak mnie kocha ! Tylko dlaczego mi tego nie powiedział ? Dlaczego ukrywał swoje uczucia i w pewnym sensie oszukiwał mnie ?
------------------------------
-Prosimy o przygotowanie się do lądowania. Za 5 minut lądujemy w Innsbrucku.- oznajmiła stewardessa
W tym momencie obudziłam się. W ręku nadal trzymałam album ze zdjęciami. Niestety nic to nie zmieni.
Teraz dla mnie liczył się tylko Vladimir. Spakowałam swoje prezenty do torby i cierpliwie czekałam aż wylądujemy. Na lotnisku odebrać mnie miał Vladi z jego ojcem. Jego matka postanowiła, że zostanie w domu i przygotuje obiad.
Właśnie za chwilę rozpoczynam kolejny rozdział własnego życia. Nie ma odwrotu. Może to i dobrze ? Sama nie jestem do końca świadoma tego co zdarzyło się przez ostatnie parę miesięcy.
-------------------------------
Odkąd wyszłam z samolotu, promienie letniego słońca mocno ogrzewały moje ciało. W hali przylotów na pewno czekał na pewno już Vladimir z jego tatą. Gdy w tłumie pasażerów dostrzegłam Vladiego, okazało się, że mieli już moje bagaże. Szybkim krokiem zmierzyłam ku nim. Przywitałam się z panem Emilem i przytuliłam się mocno do Vladimira
-Tak bardzo tęskniłam-wyszeptałam mu do ucha
-Ja też, ale teraz już nic nas nie rozdzieli- powiedział, po czym delikatnie musnął moje usta
Wyszliśmy z lotniska, kierując się w stronę samochodu.
Klimat był zupełnie inny jak w Clagary, powietrze było znacznie czystsze, chociaż już po wyjściu z lotniska było widać, że Innsbruck jest tłocznym miastem. Nie trudno nawet temu się dziwić, miasto jest przepiękne !
Jadąc samochodem, nie mogłam się napatrzeć. Ludzie pomimo tłoku są zadowoleni, uśmiechnięci i widać tacy życzliwi. Z obu stron w równych rzędach stały kilku piętrowe bloki. Nic w tym nie było by niezwykłego gdyby nie to, że każdy budynek miał inny kolor ! Wjechaliśmy właśnie w dzielnicę gdzie mieszczą się domki jednorodzinne. Zatrzymaliśmy się przy jednym z większych domów. Tabliczka głosiła, że jest to Iglerstrasse 10. A więc od dzisiaj to jest mój nowy dom. Szkoda, że nie ma przy mnie Matta. Smutno mi trochę bez niego.
-Julita nad czym tak myślisz ?- zapytał mnie Vladimir po czym objął mnie w pasie
-A sama nie wiem. Zmęczona jestem- powiedziałam uśmiechając się lekko
-To chodź teraz coś zjemy, a potem położysz się. Bagażami się my już zajmiemy.
Nie protestowałam, tylko dałam się grzecznie zaprowadzić do domu jak mała dziewczynka.
Już od samego progu było czuć, że Diana ugotowała coś przepysznego.
-Och, Julitko, witaj kochanie. Jak podróż ?- zapytała ucałowując mnie w oba policzki
-Dziękuję. Dobrze.-odpowiedziałam
-Proszę rozgość się i czuj się swobodnie, przecież od dzisiaj to też Twój dom- uśmiechnęła się do mnie ciepło
-To może ja Julę, oprowadzę po domu. Co Ty na to kochanie ?- zapytał
-Czemu nie- powiedziałam zadowolona.
Cieszę się bardzo, że jego rodzice przyjęli mnie bardzo ciepło. Zwiedzanie zaczęliśmy od salonu. Mnóstwo szafek, półek z książkami. W rogu stała duża kremowa sofa. Przy niej stał niewielki szklany stolik. Na ścianie, na przeciwko sofy wisiał duży plazmowy telewizor. Nagle na jedną z szafek wskoczyła psinka !
-Sofie natychmiast złaś z szafki !- krzyknął Vladimir
Ale ona nic sobie z tego nie zrobiła
-A to mała psotnica- zaśmiałam się-Sofie, chodź okruszku do mnie- powiedziałam
I posłusznie zbiegła z szafki ! Radośnie merdając ogonkiem, ocierała się o moje nogi.
-No kurczę, bo zaraz zrobię się zazdrosny- zażartował Vladi
-No proszę Cię, o psa ?- powiedziałam po czym zaczęłam się śmiać
Poszliśmy dalej, oglądać jego dom. Jeśli miałabym opisać go w kilku słowach określiłabym go przede wszystkim jako luksusowy, ale także ciepły, przestronny i czuć w nim rodzinną atmosferę. Sypialnię będę dzielić z Vladimirem, ponieważ jest tam mnóstwo wolnego miejsca.
-Proszę zamknij oczy- powiedział Vladimir gdy doszliśmy do ostatniego pomieszczenia
-Ale to konieczne ?- zapytałam
-No tak bo to niespodzianka-odparł z uśmiechem
-No ale tak po prostu nie mogę wejść ?- zaczęłam się droczyć
-Nic z tego kochanie.- powiedział
-No dobra-mruknęłam
Zamknęłam oczy, a Vladimir złapał mnie za rękę i wprowadził do tajemniczego pokoju. Nim otworzyłam oczy, można było poczuć zapach świeżej farby i mnóstwa książek. Prywatna biblioteczka Państwa Zografskich ? Myliłam się.
-No już możesz otworzyć oczy-powiedział, ale nadal nie wypuszczał mojej ręki
Pomieszczenie, niezbyt wielkie, ściany pomalowane na biało, jedno wielkie okno z widokiem na ogród. Ściany były obsadzone półkami z książkami różnych autorów. Po środku, gdzie było okno stało wielkie drewniane biurko, a na nim laptop, lampa, jakieś zdjęcie, kwiat i kilka przyborów biurowych.
-Co to za pomieszczenie ?- zapytałam zaciekawiona
-To Twoje biuro.- odpowiedział spokojnie
-Ale jak ... ?
-Tak zadecydował ojciec- posłał mi promienny uśmiech
Przytuliłam się do niego. Poczułam zapach jego perfum, które działały na mnie jak afrodyzjak.
-Kocham Cię. Może ludzie uznają mnie za dziwną, ale tak cholernie Cię kocham- wyjawiłam mu
Nic nie odpowiedział, lecz po chwili zaczęliśmy się namiętnie całować. Każdy pocałunek wzbierał we mnie falę gorąca. Było to takie relaksujące. Namiętne chwile przerwała nam mama Vladimira.
-Vladi, chodź mi pomóż w kuchni !- krzyknęła
Widziałam, że na jego twarzy tworzy się coś w rodzaju grymasu, co w sumie bardzo mnie rozbawiło. Oboje wyszliśmy z biura, kierując się do kuchni. Diana poprosiła nas, abyśmy nakryli do stołu. Zdziwiłam się lekko, bo nie miałam pojęcia o dodatkowym gościu. Chociaż po chwili przyszło mi do głowy, że przecież to może brat Vladimira, przyleciał z Bułgarii.. Prawie wszystko było już gotowe, czekaliśmy tylko aż pieczeń będzie dobra, no i na tajemniczego gościa. Polerując ostatni z kieliszków, usłyszałam jak rozbrzmiewa się dzwonek do drzwi.
-To może pójdę otworzyć- powiedziałam z uśmiechem
Popędziłam szybko do drzwi, aby gość długo nie musiał czekać. Nawet nie zorientowałam się, że w ręku nadal trzymałam szmatkę. Gdy otworzyłam, w drzwiach stanęła mi osoba, którą chciałabym teraz najmniej widzieć. Szmatka wyleciała mi z rąk.
-Co Ty tu cholera robisz?- syknął
_________________________________________________________________
No i wreszcie udało mi się go ukończyć, chociaż miałam pewne problemy. Rozdział trochę inny jak wszystkie, ponieważ zawierał więcej opisów, jak dialogu ; )
Chciałabym go zadedykować Madeline, której blog jest po części moim natchnieniem w pisaniu : ))
A was pozostawiam z kolejną zagadką. Kim jest ten tajemniczy człowiek i dlaczego Julita wiąże z nim złe wspomnienia ? Oczywiście rozwiązanie, znajdziecie w kolejnym rozdziale, na który już serdecznie zapraszam. Pojawi się on w przełomie soboty/niedzieli ; ))
sobota, 4 maja 2013
Rozdział XI .
2 miesiące później.
Gdy nadeszła moja kolej przedstawienia pracy, miałam niezłego stracha. Zimny pot oblewał mnie, aż miałam ochotę uciec. Jakie szczęście, że miałam przy sobie Matta.
-Dasz sobie radę, wierzę w Ciebie-szepnął Matt i puścił mi oczko
To zdecydowanie dało mi otuchy przed tym co teraz mnie czeka. Być albo nie być w świecie skoków, tak jak sobie wymarzyłam jako mała dziewczynka.
----------
Moje 5 minut minęło. Na wyniki czekać muszę do godziny 16. Z jednej strony to dobrze, bo teraz muszę pędzić na drugą uczelnię zdać egzamin, a z drugiej strony chciałabym mieć to już wszystko za sobą i wylecieć do Vladimira. Z ojcem Vladiego ustaliłam, że od razu po zdanych egzaminach wsiadam w pierwszy samolot i przylatuję. Chcą jak najszybciej uruchomić procedury przygotowawcze. Nim się zorientowałam, byłam już pod drugą uczelnią.
-Matt, nie wiem jak Ci dziękować-powiedziałam
-Nie musisz. Sam przeżywałem to rok temu co Ty teraz, a przyjaciele powinni się wspierać nawzajem prawda ?- zapytał z uśmiechem
-Prawda.-uśmiechnęłam się
-Leć Julita i pokaż wszystkim, że jesteś najlepszym psychologiem na świecie-powiedział Matt
Miałam pewne obawy czy egzaminatorom spodoba się mój wybór tematu. W końcu "Psychika sportowca w psychologii społeczeństwa" nie była łatwym tematem . Przed salą spotkałam moją przyjaciółkę Alexandrę. Ona na szczęście przedstawienie pracy miała za sobą.
-I jak Ci poszło ?-zapytałam uśmiechając się nerwowo, w nadziei, że to rozluźni napiętą atmosferę
-A daj spokój. Komisja cięta, jakby ktoś im krzywdę wyrządził- odpowiedziała
-Oj Alex, chyba nie jest aż tak źle. Kto siedzi w komisji ?-zapytałam
Nim usłyszałam odpowiedź z sali wyszła Pani Alvin i wywołała mnie:
-Julita Leśniewska, prosimy wejść
Co ? Ona w komisji ? Fajna z niej babka, ale na egzaminatorkę kompletnie się nie nadaje.
-Sama zobaczysz-odpowiedziała Alexandra i dała mi kopniaka na szczęście
Przede mną siedziała dwójka ludzi. Pani Alvin zakomunikowała, że czekamy jeszcze na ostatnią osobę i zaraz zaczniemy. Po chwili drzwi się otworzyły się i moim oczom ukazał się nikt inny niż Tadeusz Bafia !
-Przepraszam za spóźnienie- powiedział wpatrzony w swój telefon-No to kogo my tu mamy ?-zapytał
-Pani Julita Leśniewska, Panie profesorze- powiedziała Pani Alvin
Nie poznawałam tej kobiety. Od kiedy to ona płaszczyła się do kogokolwiek? A Pan Bafia ? Od kiedy on stał się profesorem ?
-Dobrze. Panno Leśniewska, jaki tytuł pracy ?- zapytał mnie wysoki blondyn siedzący po lewej stronie stołu
-"Psychika sportowca w psychologii społeczeństwa"
-Dobrze, proszę zacząć-odezwał się pan Bafia
--------------
I po wszystkim. Teraz mieliśmy się udać do auli głównej, gdzie zostaną przyznane nam ewentualne tytuły. Nie było nas dużo, więc mogliśmy na rozdanie dyplomów zaprosić znajomych i swoje połówki. Niestety nie mogłam być w tej chwili z Vladimirem.
-Proszę o zajęcie miejsc, zaraz przystąpimy do rozdania dyplomów- zaczęła Pni Alvin- To był bardzo ciężki okres w waszym życiu, ale na szczęście ostatni egzamin życiowy już za wami- roześmiała się- No cóż, aby nie przedłużać wam tego ogromnego stresu, zaczniemy wraz z Panem Firem rozdawać dyplomy. Tegorocznych absolwentów, prosimy do wejścia na scenę główną dla ułatwienia procedur.
-Dasz radę Jula. Nie ma, że nie ten dyplom nasz w garści-powiedział Matt
Wraz z całym rokiem udałam się na scenę. Teraz nadszedł ten dzień. Dzień podsumowania naszej pięcioletniej wędrówki. Oby wszyscy dostali dyplomy.
Ustawiliśmy się w równym rzędzie i złapaliśmy się za ręce. Ot taka solidarność i dodanie sobie nawzajem otuchy.
-A teraz pozwólcie, że wyczytam nazwiska osób, które otrzymają dyplomy-powiedział Pan Fire-Charlotte Thompson, Nathaniel Reinhardt, Luise Mitchell, Nathalie Reuter, Matthew Cup, Nigel Mauer, Josh Lauhan, Alexandra Smith, Tammitha Boyd, Miranda Polz, Curtis Lyon, Brandon Morrice oraz Raven Ruller.
Moje życie legło w gruzach. Nie będę psychologiem, nie wyjadę do Austrii, nie będę pracować przy skoczkach. Dlaczego największe zło zawsze mnie spotyka ?
-Chcielibyśmy także wyróżnić najlepszą pracę. Jest to praca Julity Leśniewskiej, która ukazuje jak codzienność wpływa na psychikę sportowca. No to by było na tyle, wyczytanym osobom serdecznie gratulujemy, a pozostałym dziękujemy. Teraz możecie się rozejść i cieszyć się smakiem zwycięstwa.- powiedziała pani Alvin
Nie mogę w to uwierzyć ! Moja praca okazała się najlepsza ze wszystkich ! Pobiegłam ile sił w nogach w stronę Matta, by mu podziękować za te słowa otuchy i po prostu za to, że był ze mną w tych trudnych chwilach.
-Jula gratulacje- powiedział z uśmiechem
-Matt, to dzięki Tobie- powiedziałam rzucając mu się na szyję
Gdy Matt chciał mi dać buziaka w policzek, moja głowa mimowolnie odrobinę się odwróciła tak, że jego wargi dotknęły moich ust. Z nieopanowanej euforii i radości, nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego co się właśnie stało. Odwzajemniłam jego pocałunek ! Czym oczywiście wprawiłam Matta w osłupienie.
-Matt, ja przepraszam. Nie chciałam- odpowiedziałam czując jak moje policzki czerwienią się
-Dobra, nie ważne- odpowiedział zmieszany- To jak jedziemy to uczcić ?- zapytał już z opanowaniem
-Co najwyżej chyba mnie pakować. Nie mogę niczego świętować. Czekam przecież na jeszcze jedne wyniki.
------------------------
Kolejne ogłoszenie wyników i rozdanie dyplomów o godzinie 16. Wylot o godzinie 17:00. Za 10 minut mieliśmy się stawić na rozdaniu. Z tego natłoku wydarzeń i pośpiechu nawet nie będę miała jak pożegnać się z Mattem.
-Dobra Julita teraz to tylko czysta formalność i kolejny dyplom w kieszeni. A potem to już tylko wylot- powiedział Matt z nutą smutku w glosie
-Chcesz się mnie pozbyć ?- zapytałam z rozbawieniem
-Wręcz przeciwnie. Chciałbym abyś tu została.- odpowiedział po czym jego wzrok utkwił prosto w moich oczach.
Jego wzrok niekiedy mnie elektryzował, a w brzuchu czułam dziwne uczucie, którego nie jestem w stanie opisać. Matt został w samochodzie, a ja poszłam do głównego budynku. Rozdanie dyplomów miało odbyć się w sali numer 1, ze względu iż nie było sensu wynajmować auli dla tak małej garstki osób- ot 15 studentów, niecierpliwie czekających na odebranie upragnionego tytułu.
W sali znajdowali się już wszyscy. Spojrzałam na zegarek. Nie no przecież dopiero za 5 minut będzie 16.
Przy biurku siedziała pani Mitchell, opiekunka naszego roku, szefowa naszego wydziału, a prywatnie mama Ericka Mitchella, skoczka.
-Aby nie przedłużać, nie wdawać się w zbędne szczegóły, pragnę wam kochani moi podopieczni, a w zasadzie już byli, zakomunikować iż każdy od dzisiaj może posługiwać się tytułem magistra z dziedziny turystyki i rekreacji. I to bez wyjątku !- powiedziała śpiewnym głosem pani Mitchell
Gdy wszyscy odebraliśmy swoje dyplomy, pani Mitchell zakomunikowała nam jeszcze jedną, jakże nie mniej ważną rzecz:
-Mam do was jeszcze jedną prośbę moi drodzy. Zgodnie z tradycją chciałabym abyśmy wszyscy zebrali się przed głównym wejściem w celu zrobienia pamiątkowej fotografii.
Nikt nie protestował, nikt się nie ociągał. Ostatnie chwile spędzone razem trzeba uwiecznić.
Gdy znalazłam się już w samochodzie, poprosiłam Matta by odwiózł mnie na lotnisko.
-------------
Gdy czekaliśmy na przylot mojego samolotu, zrobiło mi się nagle przykro i miałam wątpliwości co do mojego wylotu.
-Julita, poczekaj tu chwilę na mnie, mam dla Ciebie niespodziankę-powiedział tajemniczo Matt
Ciekawe co wymyślił. Nie musiałam długo czekać bo za chwilę przyszedł z miną taką jakby miał wybuchnąć gromkim śmiechem.
-Niespodzianka jest z tyłu. Odwróć się-powiedział i w tym momencie spojrzałam za siebie- Wybacz, chłopaki nie mogli się z Tobą nie pożegnać
-Jezu, jesteście niesamowici Wiecie jaką niespodziankę mi zrobiliście ? Już miałam wyrzuty sumienia, że nie pożegnałam się z wami- powiedziałam rozradowana
Ku mojemu zdziwieniu zza chłopaków wyszedł pan Bafia !
-Julita, chcielibyśmy Ci serdecznie pogratulować zdobycia obu dyplomów, i wraz z chłopakami mamy dla Ciebie drobne prezenty abyś o nas nie zapomniała
Cała kanadyjska ekipa jest cudowna. Tak szkoda mi się z nimi rozstawać. Mam nadzieję, że o mnie również nie zapomną.
-Ekhm, nie chciałbym przerywać tej uroczej chwili ale musisz już iść.- powiedział Matt- Samolot już czeka.
-Ehh, no nic chłopaki muszę już lecieć. Ale pamiętajcie, tylko przylecę i spotykamy się na skypie i to bez wyjątków- pogroziłam im palcem
-Oczywiście-wykrzyknęli chórem
Wraz z Mattem przebrnęliśmy halę przylotów i odlotów. Chwilę po tym byliśmy przy moim samolocie. Pomógł mi załadować moje bagaże.
-No i nadszedł czas rozstania. Moja mała Jula stała się już dorosłą panną.Będzie mi Ciebie brakować- powiedział z westchnieniem
-Ej wariacie, nie mów tak bo zaraz się rozryczę- powiedziałam przytulając go
-Dobra, dobra zmykaj już na swoje miejsce- powiedział smutny- Ach, byłbym zapomniał. Proszę to prezent ode mnie. Obejrzyj go jak będziesz już lecieć.
Przytuliliśmy się jeszcze na pożegnanie i poszliśmy w swoich kierunkach. Nie odeszłam od Matta na trzy kroki, a on wrócił się do mnie. Wziął mnie w swoje objęcia i gorąco pocałował. Czułam jakby świat zatrzymał się. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie, gdyby nie to, że kocham Vladimira.
-Matt, co ty wyprawiasz ?- powiedziałam lekko wzburzona jego zachowaniem
-Przepraszam. Mam nadzieję, że nigdy o mnie nie zapomnisz. A on nie jest taki jak Ci się wydaje, ale o tym sama się przekonasz. Cześć.-powiedział chłodno i odszedł
O co mu chodzi ? Co chciał powiedzieć przez to " On nie jest taki jak Ci się wydaje" ? Szłam w milczeniu na swoje miejsce, nadal w ręku trzymając prezent od Matta. Byłam jednocześnie rozanielona i wzburzona. Teraz kompletnie nie rozumiałam swojego przyjaciela.
______________________________________________________
Jak myślicie, co chciał powiedzieć Matt przez to "On nie jest taki jak Ci się wydaje, ale o tym sama się przekonasz" ? ; > Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał. Jeśli macie jakieś opinie lub sugestie dotyczące bohaterów to piszcie w komentarzach : ))
Gdy nadeszła moja kolej przedstawienia pracy, miałam niezłego stracha. Zimny pot oblewał mnie, aż miałam ochotę uciec. Jakie szczęście, że miałam przy sobie Matta.
-Dasz sobie radę, wierzę w Ciebie-szepnął Matt i puścił mi oczko
To zdecydowanie dało mi otuchy przed tym co teraz mnie czeka. Być albo nie być w świecie skoków, tak jak sobie wymarzyłam jako mała dziewczynka.
----------
Moje 5 minut minęło. Na wyniki czekać muszę do godziny 16. Z jednej strony to dobrze, bo teraz muszę pędzić na drugą uczelnię zdać egzamin, a z drugiej strony chciałabym mieć to już wszystko za sobą i wylecieć do Vladimira. Z ojcem Vladiego ustaliłam, że od razu po zdanych egzaminach wsiadam w pierwszy samolot i przylatuję. Chcą jak najszybciej uruchomić procedury przygotowawcze. Nim się zorientowałam, byłam już pod drugą uczelnią.
-Matt, nie wiem jak Ci dziękować-powiedziałam
-Nie musisz. Sam przeżywałem to rok temu co Ty teraz, a przyjaciele powinni się wspierać nawzajem prawda ?- zapytał z uśmiechem
-Prawda.-uśmiechnęłam się
-Leć Julita i pokaż wszystkim, że jesteś najlepszym psychologiem na świecie-powiedział Matt
Miałam pewne obawy czy egzaminatorom spodoba się mój wybór tematu. W końcu "Psychika sportowca w psychologii społeczeństwa" nie była łatwym tematem . Przed salą spotkałam moją przyjaciółkę Alexandrę. Ona na szczęście przedstawienie pracy miała za sobą.
-I jak Ci poszło ?-zapytałam uśmiechając się nerwowo, w nadziei, że to rozluźni napiętą atmosferę
-A daj spokój. Komisja cięta, jakby ktoś im krzywdę wyrządził- odpowiedziała
-Oj Alex, chyba nie jest aż tak źle. Kto siedzi w komisji ?-zapytałam
Nim usłyszałam odpowiedź z sali wyszła Pani Alvin i wywołała mnie:
-Julita Leśniewska, prosimy wejść
Co ? Ona w komisji ? Fajna z niej babka, ale na egzaminatorkę kompletnie się nie nadaje.
-Sama zobaczysz-odpowiedziała Alexandra i dała mi kopniaka na szczęście
Przede mną siedziała dwójka ludzi. Pani Alvin zakomunikowała, że czekamy jeszcze na ostatnią osobę i zaraz zaczniemy. Po chwili drzwi się otworzyły się i moim oczom ukazał się nikt inny niż Tadeusz Bafia !
-Przepraszam za spóźnienie- powiedział wpatrzony w swój telefon-No to kogo my tu mamy ?-zapytał
-Pani Julita Leśniewska, Panie profesorze- powiedziała Pani Alvin
Nie poznawałam tej kobiety. Od kiedy to ona płaszczyła się do kogokolwiek? A Pan Bafia ? Od kiedy on stał się profesorem ?
-Dobrze. Panno Leśniewska, jaki tytuł pracy ?- zapytał mnie wysoki blondyn siedzący po lewej stronie stołu
-"Psychika sportowca w psychologii społeczeństwa"
-Dobrze, proszę zacząć-odezwał się pan Bafia
--------------
I po wszystkim. Teraz mieliśmy się udać do auli głównej, gdzie zostaną przyznane nam ewentualne tytuły. Nie było nas dużo, więc mogliśmy na rozdanie dyplomów zaprosić znajomych i swoje połówki. Niestety nie mogłam być w tej chwili z Vladimirem.
-Proszę o zajęcie miejsc, zaraz przystąpimy do rozdania dyplomów- zaczęła Pni Alvin- To był bardzo ciężki okres w waszym życiu, ale na szczęście ostatni egzamin życiowy już za wami- roześmiała się- No cóż, aby nie przedłużać wam tego ogromnego stresu, zaczniemy wraz z Panem Firem rozdawać dyplomy. Tegorocznych absolwentów, prosimy do wejścia na scenę główną dla ułatwienia procedur.
-Dasz radę Jula. Nie ma, że nie ten dyplom nasz w garści-powiedział Matt
Wraz z całym rokiem udałam się na scenę. Teraz nadszedł ten dzień. Dzień podsumowania naszej pięcioletniej wędrówki. Oby wszyscy dostali dyplomy.
Ustawiliśmy się w równym rzędzie i złapaliśmy się za ręce. Ot taka solidarność i dodanie sobie nawzajem otuchy.
-A teraz pozwólcie, że wyczytam nazwiska osób, które otrzymają dyplomy-powiedział Pan Fire-Charlotte Thompson, Nathaniel Reinhardt, Luise Mitchell, Nathalie Reuter, Matthew Cup, Nigel Mauer, Josh Lauhan, Alexandra Smith, Tammitha Boyd, Miranda Polz, Curtis Lyon, Brandon Morrice oraz Raven Ruller.
Moje życie legło w gruzach. Nie będę psychologiem, nie wyjadę do Austrii, nie będę pracować przy skoczkach. Dlaczego największe zło zawsze mnie spotyka ?
-Chcielibyśmy także wyróżnić najlepszą pracę. Jest to praca Julity Leśniewskiej, która ukazuje jak codzienność wpływa na psychikę sportowca. No to by było na tyle, wyczytanym osobom serdecznie gratulujemy, a pozostałym dziękujemy. Teraz możecie się rozejść i cieszyć się smakiem zwycięstwa.- powiedziała pani Alvin
Nie mogę w to uwierzyć ! Moja praca okazała się najlepsza ze wszystkich ! Pobiegłam ile sił w nogach w stronę Matta, by mu podziękować za te słowa otuchy i po prostu za to, że był ze mną w tych trudnych chwilach.
-Jula gratulacje- powiedział z uśmiechem
-Matt, to dzięki Tobie- powiedziałam rzucając mu się na szyję
Gdy Matt chciał mi dać buziaka w policzek, moja głowa mimowolnie odrobinę się odwróciła tak, że jego wargi dotknęły moich ust. Z nieopanowanej euforii i radości, nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego co się właśnie stało. Odwzajemniłam jego pocałunek ! Czym oczywiście wprawiłam Matta w osłupienie.
-Matt, ja przepraszam. Nie chciałam- odpowiedziałam czując jak moje policzki czerwienią się
-Dobra, nie ważne- odpowiedział zmieszany- To jak jedziemy to uczcić ?- zapytał już z opanowaniem
-Co najwyżej chyba mnie pakować. Nie mogę niczego świętować. Czekam przecież na jeszcze jedne wyniki.
------------------------
Kolejne ogłoszenie wyników i rozdanie dyplomów o godzinie 16. Wylot o godzinie 17:00. Za 10 minut mieliśmy się stawić na rozdaniu. Z tego natłoku wydarzeń i pośpiechu nawet nie będę miała jak pożegnać się z Mattem.
-Dobra Julita teraz to tylko czysta formalność i kolejny dyplom w kieszeni. A potem to już tylko wylot- powiedział Matt z nutą smutku w glosie
-Chcesz się mnie pozbyć ?- zapytałam z rozbawieniem
-Wręcz przeciwnie. Chciałbym abyś tu została.- odpowiedział po czym jego wzrok utkwił prosto w moich oczach.
Jego wzrok niekiedy mnie elektryzował, a w brzuchu czułam dziwne uczucie, którego nie jestem w stanie opisać. Matt został w samochodzie, a ja poszłam do głównego budynku. Rozdanie dyplomów miało odbyć się w sali numer 1, ze względu iż nie było sensu wynajmować auli dla tak małej garstki osób- ot 15 studentów, niecierpliwie czekających na odebranie upragnionego tytułu.
W sali znajdowali się już wszyscy. Spojrzałam na zegarek. Nie no przecież dopiero za 5 minut będzie 16.
Przy biurku siedziała pani Mitchell, opiekunka naszego roku, szefowa naszego wydziału, a prywatnie mama Ericka Mitchella, skoczka.
-Aby nie przedłużać, nie wdawać się w zbędne szczegóły, pragnę wam kochani moi podopieczni, a w zasadzie już byli, zakomunikować iż każdy od dzisiaj może posługiwać się tytułem magistra z dziedziny turystyki i rekreacji. I to bez wyjątku !- powiedziała śpiewnym głosem pani Mitchell
Gdy wszyscy odebraliśmy swoje dyplomy, pani Mitchell zakomunikowała nam jeszcze jedną, jakże nie mniej ważną rzecz:
-Mam do was jeszcze jedną prośbę moi drodzy. Zgodnie z tradycją chciałabym abyśmy wszyscy zebrali się przed głównym wejściem w celu zrobienia pamiątkowej fotografii.
Nikt nie protestował, nikt się nie ociągał. Ostatnie chwile spędzone razem trzeba uwiecznić.
Gdy znalazłam się już w samochodzie, poprosiłam Matta by odwiózł mnie na lotnisko.
-------------
Gdy czekaliśmy na przylot mojego samolotu, zrobiło mi się nagle przykro i miałam wątpliwości co do mojego wylotu.
-Julita, poczekaj tu chwilę na mnie, mam dla Ciebie niespodziankę-powiedział tajemniczo Matt
Ciekawe co wymyślił. Nie musiałam długo czekać bo za chwilę przyszedł z miną taką jakby miał wybuchnąć gromkim śmiechem.
-Niespodzianka jest z tyłu. Odwróć się-powiedział i w tym momencie spojrzałam za siebie- Wybacz, chłopaki nie mogli się z Tobą nie pożegnać
-Jezu, jesteście niesamowici Wiecie jaką niespodziankę mi zrobiliście ? Już miałam wyrzuty sumienia, że nie pożegnałam się z wami- powiedziałam rozradowana
Ku mojemu zdziwieniu zza chłopaków wyszedł pan Bafia !
-Julita, chcielibyśmy Ci serdecznie pogratulować zdobycia obu dyplomów, i wraz z chłopakami mamy dla Ciebie drobne prezenty abyś o nas nie zapomniała
Cała kanadyjska ekipa jest cudowna. Tak szkoda mi się z nimi rozstawać. Mam nadzieję, że o mnie również nie zapomną.
-Ekhm, nie chciałbym przerywać tej uroczej chwili ale musisz już iść.- powiedział Matt- Samolot już czeka.
-Ehh, no nic chłopaki muszę już lecieć. Ale pamiętajcie, tylko przylecę i spotykamy się na skypie i to bez wyjątków- pogroziłam im palcem
-Oczywiście-wykrzyknęli chórem
Wraz z Mattem przebrnęliśmy halę przylotów i odlotów. Chwilę po tym byliśmy przy moim samolocie. Pomógł mi załadować moje bagaże.
-No i nadszedł czas rozstania. Moja mała Jula stała się już dorosłą panną.Będzie mi Ciebie brakować- powiedział z westchnieniem
-Ej wariacie, nie mów tak bo zaraz się rozryczę- powiedziałam przytulając go
-Dobra, dobra zmykaj już na swoje miejsce- powiedział smutny- Ach, byłbym zapomniał. Proszę to prezent ode mnie. Obejrzyj go jak będziesz już lecieć.
Przytuliliśmy się jeszcze na pożegnanie i poszliśmy w swoich kierunkach. Nie odeszłam od Matta na trzy kroki, a on wrócił się do mnie. Wziął mnie w swoje objęcia i gorąco pocałował. Czułam jakby świat zatrzymał się. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie, gdyby nie to, że kocham Vladimira.
-Matt, co ty wyprawiasz ?- powiedziałam lekko wzburzona jego zachowaniem
-Przepraszam. Mam nadzieję, że nigdy o mnie nie zapomnisz. A on nie jest taki jak Ci się wydaje, ale o tym sama się przekonasz. Cześć.-powiedział chłodno i odszedł
O co mu chodzi ? Co chciał powiedzieć przez to " On nie jest taki jak Ci się wydaje" ? Szłam w milczeniu na swoje miejsce, nadal w ręku trzymając prezent od Matta. Byłam jednocześnie rozanielona i wzburzona. Teraz kompletnie nie rozumiałam swojego przyjaciela.
______________________________________________________
Jak myślicie, co chciał powiedzieć Matt przez to "On nie jest taki jak Ci się wydaje, ale o tym sama się przekonasz" ? ; > Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał. Jeśli macie jakieś opinie lub sugestie dotyczące bohaterów to piszcie w komentarzach : ))
Subskrybuj:
Posty (Atom)